2017

Sobota GDYNIA ARENA - program sali głównej

Sobota, 11 marca 2017 roku


DZIEŃ GÓR, PODRÓŻY, WODY I WYCZYNU

10.00-12.50 | BLOK V

Jan Dobrogowski, Izabela Poliszuk
Spitsbergen od wschodu

Spitsbergen Zachodni został już dobrze poznany, dlatego jacht „Toroa" udał się na wschód, gdzie nie ma stacji badawczych, niepodzielnie rządzi natura, a Hambergbreen wciąż się cofa. Przez ponad 10 mil rejsu mapy pokazywały, że żeglarze płyną po niezbadanym obszarze tego lodowca. Mało tego, gdy dotarli do linii oznaczającej na mapie początek lądu, płynęli dalej! Całe 2 mile po obszarze, na którym powinna być ziemia. Czy faktycznie między zatoką Hamberg a Polską Stacją Polarną w Hornsundzie nie ma lądu, a tylko lodowiec, który z roku na rok cofa się coraz dalej? Czy już za kilka lat zniknie, odsłaniając nieznany przesmyk, a Sorkapp Land stanie się wyspą? Jak zmieni się dynamika prądów wokół Spitsbergenu, kiedy Hornsund zostanie cieśniną? Na te pytania spróbują odpowiedzieć kapitan i I oficer jachtu „Toroa", organizatorzy rejsu, w którego wszystkich etapach (łącznie 7168 mil morskich w 159 dni) uczestniczyło aż 57 załogantów, nie licząc psa pełniącego funkcję bosmana.


Maciej Sodkiewicz, Ewa Banaszek
Lodowe krainy. Rejs na Alaskę

Maciek Sodkiewicz i jego załoga od kilku lat konsekwentnie eksplorują te zakątki świata, gdzie łatwiej o spotkanie z górą lodową niż z innym jachtem. W 2016 roku wybrali się na Alaskę. Żeglując nieśpiesznie przepięknymi kanałami Inside Passage wzdłuż wybrzeży Kolumbii Brytyjskiej, przemierzyli na pokładzie jachtu „Bella Serena" blisko 2 tys. mil morskich na trasie z Vancouver do Juneau i z powrotem. W krainie znajdującej się w pół drogi między pionierską przeszłością a nowoczesnością podziwiali dziką przyrodę, która na szczęście nie zmieniła się wiele od czasów Jacka Londona, przede wszystkim zaś poznali żyjących tam niezwykłych ludzi. Zarówno dumnych potomków Pierwszych Narodów, jak i przybyszy z południa. Wśród nich Pete'a, Rene i Theresę, którzy od 30 lat mieszkają na tratwach, nie mogąc nigdzie zakotwiczyć na stałe.


Monika Witkowska
Horn, ale inaczej

Polka i Rumun, Monika Witkowska i Marius Albu, poznali się w dramatycznych okolicznościach podczas wspinaczki na Denali przed trzema laty. Była akcja ratunkowa i odmrożenia palców, ale ponieważ ostatecznie wszystko skończyło się lepiej niż mogło, postanowili kontynuować znajomość i znów wybrali się do Ameryki, tyle że na jej przeciwległy kraniec. Cel był co najmniej równie ambitny, choć już nie górski, a morski: legendarny, słynący z arcytrudnych warunków pogodowych Przylądek Horn. Płynąc we dwójkę niewielkim, 9-metrowym drewnianym jachtem zbudowanym przez Mariusa, sprostali wyzwaniu, nie tylko „zaliczając" Horn, ale i eksplorując przy okazji inne wyspy archipelagu Ziemi Ognistej. Warto dodać, że Monika Witkowska w rejs udała się wprost z Antarktydy, gdzie raptem 3 tygodnie wcześniej wspięła się na wierzchołek Mount Vision, kończąc w ten sposób zdobywanie Korony Ziemi (najwyższych szczytów wszystkich kontynentów).


Michał Palczyński
55 555 mil: w trzy lata dookoła świata

Z Lizbony do Lizbony wokół Hornu (dwukrotnie!), Nowej Zelandii, Tasmanii, Przylądka Dobrej Nadziei i wzdłuż wybrzeży obu Ameryk. Dla Michała Palczyńskiego, który samodzielnie zaplanował i zrealizował ten rejs, finansując go z wpłat uczestników (przez jacht przewinęło się aż 210 osób), wiatry i wody całego świata były przychylne. Żeglując przez niemal wszystkie strefy klimatyczne, wszędzie dotarł bezpiecznie i „na czas", nie doświadczył przy tym żadnej poważnej awarii. Odwiedził 40 krajów, lądował na najodleglejszych wyspach (m. in. na Pitcairn i Wyspie Świętej Heleny), przez ponad miesiąc eksplorował gigantyczne równikowe rzeki z ujściem Amazonki włącznie, zdążył też spędzić intensywne 2 tygodnie w Nowym Jorku. Suma wyszła wspaniała: dokładnie 55 555 mil morskich.


Szymon Kuczyński
Maxus Solo Around

Młody, ale bardzo doświadczony żeglarz (m. in. wyróżnienie na Kolosach 2014 za inspirujący rejs przez Atlantyk na 5-metrowej „Lilla My") w listopadzie 2014 roku wyruszył z Wysp Kanaryjskich na samotną wyprawę dookoła świata maleńkim, zaledwie 6,5-metrowym jachtem maxus 22 „Atlantic Puffin". Po 15 miesiącach powrócił do Las Palmas, zamykając wokółziemską pętlę. Żeglował na zachód tzw. trasą pasatową przez Kanał Panamski i wokół Przylądka Dobrej Nadziei. Pacyfik przepłynął z jednym postojem, a wskutek awarii telefonu satelitarnego, po opuszczeniu Australii żeglował bez kontaktu z lądem. Łącznie pokonał 28 tys. mil morskich i udowodnił, że nawet tak długi oceaniczny rejs da się zrealizować bez wielkiego budżetu, adaptując do swoich potrzeb projekt małego, seryjnego jachtu. „Atlantic Puffin" to najmniejsza polska jednostka, na której opłynięto Ziemię (i zarazem jedna z najmniejszych na świecie).


12.50-13.10 | PRZERWA

13.10-16.00 | BLOK VI

Marcin jakub Korzonek
PPR 2016, czyli Polska Prosto Rowerem

Pomysł na tę wyprawę był tak prosty (to ważne tutaj słowo) jak jej nazwa: przejechać Polskę z południa na północ w linii prostej wzdłuż południka 18°10' z dopuszczalnym odstępstwem maksymalnie 1 km. Od granicy z Czechami, przez Kędzierzyn-Koźle, Wieruszów, Bydgoszcz i Błota Karwieńskie aż po Bałtyk. Razem 760 km w 19 dni. Marcin Korzonek wykorzystał do tego specjalny rower typu fatbike, z oponami o szerokości 12 cm (4,6"), a także ponton z wiosłami i dmuchane koło (skorzystał z nich 8 razy, płynąc i holując za sobą rower). Na trasie przejazdu znalazło się 11 rzek, w tym Odra, Wisła, Warta i Noteć, 11 jezior (w tym Jezioro Turawskie), lasy, pola, bagna i tereny podmokłe. Najtrudniejsze do pokonania okazały się bagna przy Starej Noteci oraz odkrywkowa kopalnia Węgla Brunatnego w Kleczewie.


Krzysztof Suchowierski
Kołyma. W pogoni za zorzą polarną

Wyróżniony na Kolosach za ekstremalną, zimową, rowerową przeprawę przez Jakucję, Krzysztof Suchowierski - znowu zimą! - w styczniu 2016 roku wyruszył na Kołymę. Podążając razem z psem, Sunią, korytem jednej z najdzikszych syberyjskich rzek (właśnie Kołymy), przemierzył na nartach ponad 500 km, ciągnąc za sobą sanie (pulki) z prowiantem i ekwipunkiem, by w końcu dotrzeć bezpiecznie do miejscowości Średniokołymsk. Podróż zajęła mu 2 miesiące. Nie udałaby się, gdyby nie życzliwość i pomoc miejscowych ludzi, którzy karmili go i udzielali wsparcia na trasie. Goszcząc w położonych nad brzegiem rzeki chatach Jakutów, przeżywał niezapomniane chwile, pisząc pamiętnik przy świetle lampy naftowej i słuchając trzasku palącego się w piecu drewna. Najniższa zanotowana temperatura: -49° C. Do tego wiatr, śnieg, własna bezsilność i zderzenie z białą ścianą (zjawisko polegające na całkowitej utracie orientacji z powodu braku widoczności). Ale warto było.

Jakub Rybicki, Paweł Wicher
Rowerami przez Grenlandię

Kto powiedział, że sporty zimowe to tylko narty i snowboard? A gdyby tak spróbować przejechać po zamarzniętym oceanie na rowerach? Greenland Ice Trip to wyprawa mrożąca krew w żyłach. Dwóch śmiałków (wcześniej m.in. przejechali na rowerach zamarznięty Bajkał) pedałowało zimą przez góry, jeziora i fiordy największej wyspy świata, walcząc ze śniegiem, wiatrem, mrozem i globalnym ociepleniem. Przez trzy tygodnie przemierzyli ok. 500 km, z czego większość w zupełnie bezludnym, dzikim terenie. Opowiedzą m.in. o tym, jak jeździ się rowerem przez lodowe jaskinie, czy zorza polarna powoduje bezsenność, czy renifer przebiegający przez drogę przynosi nieszczęście i czy wielkość (kół) ma znaczenie. Pokaz sponsorują kolory: czarny („czarno to widzę") i biały („nic nie widzę"). Zdjęcia będą wybitne.

Dominik Szmajda
Odzala Kokoua. Samotny trawers

Nauczony doświadczeniem poprzedniej, nieudanej próby przejścia lasu równikowego w Demokratycznej Republice Konga, tym razem - na wyprawę do Konga i Gabonu - Dominik Szmajda spakował się skrajnie minimalistycznie. Planował przemierzyć Park Narodowy Odzala Kokoua ze wschodu na zachód - samotnie, poza szlakami, bez przewodnika, tragarzy i wsparcia z zewnątrz. Po dwóch dniach zmagań z niewyobrażalnie gęstą roślinnością, zorientował się, że nie podoła nawet z niewielkim plecakiem. Zmienił taktykę - „zaatakował" las od północy i po kilku dniach marszu znalazł się w obszarze zupełnie dziewiczym. O tym marzył i tego szukał. Olbrzymie drzewa, mięsiste, liściaste krzewy i 10 dni wędrówki (140 km) bez kontaktu z drugim człowiekiem. W tej wspaniałej scenerii przeżył najbardziej dramatyczne chwile w życiu (a trochę już w nim widział; kto bywa na Kolosach, ten wie): dwukrotnie zaatakowały go leśne słonie.

Małgorzata Wojtaczka
Samotnie na biegun

W styczniu 2017 roku po 69 dniach marszu Małgorzata Wojtaczka jako pierwsza Polka i jedna z niewielu kobiet na świecie samotnie dotarła do bieguna południowego, pokonując bez asysty i wsparcia z zewnątrz ponad 1200 km od brzegu Antarktydy (zaczęła w Hercules Inlet na lodowcu Ronne, spływającym do Morza Weddella). Na najzimniejszym, najsuchszym i najbardziej wietrznym kontynencie zmagała się z temperaturami sięgającymi -35° C. Przez wiele tygodni nie widząc człowieka, przedzierała się na nartach przez lodowe szczeliny, góry i śnieżne zaspy (zastrugi), ciągnąc sanki wyładowane ponad 100-kilogramowym ładunkiem z poziomu morza aż na wysokość 2835 m. Przygotowania do tej wyprawy zajęły Wojtaczce, pasjonatce wypraw jaskiniowych i zaprawionej w polarnych rejsach żeglarce, ponad 2 lata.


16.00-16.20 | PRZERWA

16.20-19.10 | BLOK VII

Damian Wojciechowski
Sary Beles. Cztery żywioły

Wyprawa w rejon pasma Sary Beles w górach Kokszał-too na pograniczu kirgisko-chińskim, czyli w jeden z najtrudniej dostępnych i najrzadziej odwiedzanych regionów Azji Środkowej. W ekspedycji wzięło udział 8 Polaków, a jej kierownikiem był Damian Wojciechowski, jezuita, od wielu lat zakochany na zabój w tej części świata. Uczestnicy wyprawy najpierw przepłynęli przez długie na 12 km, położone na wysokości 3500 metrów jezioro Kel-Suu, a potem się rozdzielili: grotołazi popłynęli na południowy, bezludny brzeg jeziora, by penetrować jaskinie, grupa alpinistów dokonała zaś najprawdopodobniej pierwszego wejścia na szczyt Sary Beles (4650 m). Atrakcji było jednak znacznie więcej, włącznie z lataniem na paralotni w górach.


Robert Gondek
Najwyższe szczyty Afryki. 7 razy 4000

Od prawie dziewięciu lat Robert Gondek niestrudzenie realizuje swój projekt wejścia na najwyższe szczyty wszystkich krajów Afryki. 7 wierzchołków z tej listy (liczącej w sumie 56 pozycji) znajduje się na wysokości powyżej 4000 m. Od nich zaczął. Zdobywając w ubiegłym roku Ras Dashen w Etiopii (4543 m), Dżebel Tubkal w Maroku (4167 m) i wulkan Kamerun (4040 m), zakończył realizację pierwszej części przedsięwzięcia. Wcześniej, począwszy od 2008 roku, wspiął się już bowiem na Kilimandżaro (Tanzania, 5895 m), Górę Stanleya w Rwenzori (Uganda/DRK, 5109 m), Karisimbi (Rwanda, 4507) i wulkan Kenia (na trzeci pod względem wysokości wierzchołek tej góry - Point Lenana, 4985 m). Pomiędzy wyprawami na afrykańskie cztero- i pięciotysięczniki odbył też liczne trekkingi na góry niższe: w Burundi, Zambii, Malawi, Gabonie, Namibii, Botswanie i na Wyspach Świętego Tomasza i Książęcej.

Krzysztof Starnawski
Hranická propast w końcu najgłębsza

Po blisko 20 latach wytrwałej eksploracji Krzysztof Starnawski, laureat Kolosa 1999 i jeden z najlepszych nurków jaskiniowych świata, wykazał, że najgłębszą podwodną jaskinią na Ziemi jest „jego" Hranická propast. 27 września 2016 roku w położonej na Morawach niepozornej studni kierowany przez Starnawskiego zespół nurków z Polski i Czech opuścił zdalnie sterowany pojazd podwodny (ROV, specjalnie zaprojektowany na tę okoliczność we Wrocławiu) na głębokość 404 m poniżej lustra wody. To o 12 metrów niżej niż dno uchodzącej dotąd za najgłębszą na świecie Pozzo del Mero we Włoszech. Niewykluczone, że w przyszłości wynik ten zostanie poprawiony, bo nurkowie nie dotarli jeszcze na dno Hranickiej (zatrzymali się, by nie narażać urządzenia). Rekordu i zainteresowania tym sukcesem całego świata nie byłoby, gdyby nie kilkanaście lat i setki godzin spędzonych przez Starnawskiego na często nieefektownej i żmudnej eksploracji.

Adam Bielecki
Sztuka uporu. Opowieść himalaisty

33 lata, magister psychologii UJ, wychowany w Tychach, zamieszkały w Wielkopolsce. Silny i uparty. Jeden z czołowych himalaistów młodego pokolenia, bynajmniej nie tylko w Polsce. Podczas swoich wspinaczek nigdy nie używał dodatkowego tlenu z butli. Na Kolosach od 2001 roku. To wtedy, mając zaledwie 17 lat (!) otrzymał swoje pierwsze wyróżnienie w kategorii „Alpinizm" - za samotne wejście na Chan Tengri (7010 m). W Gdyni spróbuje podsumować swoją górską drogę z Beskidów w Himalaje: począwszy od zamierzchłych czasów w skałach, przez Tatry, Alpy i Tienszan, aż po cztery wejścia na ośmiotysięczniki, w tym dwa pierwsze zimowe. Po prezentacji na dużej sali, Adam Bielecki zaprosi do sali seminaryjnej, gdzie o godz. 19.00 opowie o książce Spod zamarzniętych powiek.


Krzysztof Recielski
Jaskinie prowincji Hubei

Kontynuacja projektu eksploracji chińskich jaskiń, realizowanego przez Andrzeja Ciszewskiego od 2012 roku. W ubiegłym roku grotołazi działali w rejonie miasta Lichuan, w prowincji Hubei, gdzie zlokalizowali 30 nowych otworów. Podjęli działalność w badanym już przez siebie ciągu wodnym Jaskini Labiryntowej (długość 4168 m, głębokość 330 m) oraz w Jaskini Lu Tian Keng, w której po zjeździe studniami na głębokość 313 m osiągnęli strefę syfonalną. Odkryli też nowe jaskinie: Chanzi Dong (wielopoziomowy system korytarzy o długości 2825 m i głębokości 143 m) oraz wielką studnię Niao Lai He Tian Keng o wymiarach ok. 300x70 m i głębokości 160 m. Łącznie podczas ubiegłorocznej wyprawy skartowano 8250 m korytarzy w 17 jaskiniach.


19.10-19.30 | PRZERWA

19.30-22.10 | BLOK VIII

25 lat Magazynu „GÓRY"

Od ponad ćwierć wieku Górski Magazyn Sportowy „GÓRY" trafia do rąk czytelników, dla których „poszarpany horyzont" stanowi istotną część życia. Jest dla wszystkich, którzy poszukują porad, inspiracji, ciekawych opowieści lub emocjonujących relacji, podanych najlepiej z pierwszej ręki, czyli od osób bezpośrednio biorących udział w opisywanych wydarzeniach, a nawet będących ich inicjatorami. W rozmowie z redaktorami pisma część bohaterów - których nazwiska na trwale zapisały się w historii polskiego alpinizmu - powróci do anegdotycznych momentów, jakie często ubarwiały ich współpracę z „GÓRAMI". Sesja fotograficzna z krzesełkiem z Ikei na alpejskim szczycie, literacka przygoda zaczynająca się właśnie od publikacji w Magazynie czy zgrzebna moda przełomu lat 80. i 90. komentowana przez sławy polskiego himalaizmu - brzmi interesująco? Te i inne ciekawe historie poznacie podczas benefisu „GÓR".

Ryszard Pawłowski
K2 i Manaslu. Realizuj marzenia

Znakomity himalaista, czterokrotny zdobywca Mount Everestu, autor nowych dróg i wartościowych powtórzeń w górach pięciu kontynentów, a także jeden z najbardziej doświadczonych przewodników wysokościowych na świecie - i można by tak jeszcze długo wymieniać. Można też krócej: Ryszard Pawłowski. W tym roku szykuje się do próby wejścia bez dodatkowego tlenu na Manaslu (jeśli mu się uda, będzie to jego 11-ty 8-tysięcznik), z którym ma pewne niezałatwione sprawy. W Gdyni opowie m.in. o wyprawie z roku 2013, podczas której po załamaniu pogody musiał zawrócić z wysokości 7600 m. Jednak głównym tematem prelekcji będzie największe górskie dokonanie 66-letniego dziś Pawłowskiego: wejście filarem północnym od strony chińskiej na szczyt K2 bez użycia dodatkowego tlenu.

Paweł Ramatowski
Kanin 2016

Osiemnasta wyprawa eksploracyjna Sekcji Taternictwa Jaskiniowego Klubu Wysokogórskiego Kraków w słoweński masyw Kanin. W sierpniu 2016 roku dokonała przełomowego odkrycia w systemie jaskiniowym Mala Boka - BC 4 (głębokość 1319 m, długość 9,5 km; jest to drugi pod względem głębokości trawers jaskiniowy świata). Odnajdując „mityczną" kontynuację Galerii Vilinskiej, Polacy wywołali sensację w środowisku słoweńskich grotołazów. Jaskinia Mala Boka od lat 70. XX wieku stanowi oś i główny cel eksploracji w masywie, którego potencjał szacowany jest na ponad 1900 metrów głębokości. Po 11 latach polskim grotołazom udało się odkryć ponad 1000 m nowych korytarzy, dzięki czemu długość systemu zwiększyła się z 8450 m do 9892 m. Była to trudna i wymagająca eksploracja. By dotrzeć do odległych partii Malej Boki, najpierw trzeba zejść prawie 900 m pod ziemię, a następnie przejść ponad 1000 m korytarzy, pokonując po drodze liczne zaciski.

film Darka Załuskiego, słowo wstępne: Leszek Cichy
K2 dla Polaków (7')

Od lutego 2016 roku K2, najwyższy szczyt Karakorum i drugi najwyższy szczyt świata, pozostaje jedynym ośmiotysięcznikiem, który nie został zdobyty również zimą. Wejście na niego o tej porze roku to aktualnie jedno z największych wyzwań wspinaczkowych i eksploracyjnych. Kto tego dokona? Wierzymy, że zimą 2017/2018 na K2 wyruszy wyprawa - polska czy międzynarodowa, na pewno złożona z najlepszych i najbardziej wytrzymałych himalaistów świata. Dariusz Załuski, najlepszy filmowiec wśród himalaistów i najlepszy himalaista wśród filmowców, który na wierzchołku K2 stanął dwukrotnie, przekonuje, że zimowe K2 może „należeć" do Polaków.

Miłka Raulin
Siła marzeń: Korona Ziemi

Praca na pełnym etacie (26 dni urlopu w roku), macierzyństwo i pasja do gór. Czy z takiego połączenia może wyniknąć coś dobrego? Miłka Raulin udowadnia, że tak! Realizując swoje wielkie marzenie, począwszy od 2011 roku zdobyła już 8 z 9 szczytów zaliczanych do Korony Ziemi (najwyższe szczyty wszystkich kontynentów) w jej najbardziej wymagającym wariancie, zaproponowanym przez Reinholda Messnera, w którym „zaliczenie" Europy wymaga wejścia zarówno na Mont Blanc jak i na Elbrus, a w Australii i Oceanii należy zdobyć poza Górą Kościuszki również Piramidę Carstensza. Z wyjątkiem wyjazdów na Antarktydę i do Papui, wszystkie wyprawy organizowała od A do Z samodzielnie. Do kompletu brakuje jej już „tylko" Mount Everestu. W tym roku urlop zaplanowała w Nepalu.

ikona