Co nowego

Jubilatka stulatka u prezydenta

Zwykle to prezydent Wojciech Szczurek odwiedza gdyńskich jubilatów, obchodzących setne urodziny. Zgodnie z dobrym obyczajem, ale też uwzględniając stan zdrowia jubilatów. Tym razem po raz pierwszy było inaczej! Z inicjatywy samej 100-latki. W czwartek 9 sierpnia 2007 r. prezydenta odwiedziła pani Zofia Romanowska, urodzona 11 sierpnia 1907 r. "Świetnie pani wygląda" - powiedział prezydent witając p. Zofię z bukietem czerwonych róż. "Pan Prezydent też świetnie wygląda" - skomplementowała Wojciecha Szczurka jubilatka.

Dzielna i młodzieńcza Pani Zofia urodziła się 11 sierpnia 1907 roku w Budach Zosinych (woj. mazowieckie, gmina Jaktorów), jako córka Pawła Wasiaka i Rozalii Bartold.
Po raz pierwszy przyjechała do Gdyni w 1932 r. "Nie było bulwaru, ale była już poczta i szkoła morska, a przy Świętojańskie małe, drewnane domki" - wspominała dziś p. Romanowska.
Po ślubie mieszkała w Radomiu. Mąż pracował w policji. Podczas II wojny światowej został aresztowany i rozstrzelany w Twerze. Relikwią jest dla p. Zofii list napisany przez męża do swojej siostry w Rydze, w którym prosi ją by opiekowała się p. Zofią. List prezentowany był na wielu wystawach. Pierwszym dokumentem oficjalnie potwierdzającym śmierć męża była lista przywieziona z Katynia przez prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego.
P. Zofia podczas wojny mieszkała u brata pod Warszawą. Roznosiła podziemne gazetki. Ponieważ straciła mieszkanie, tuż po wojnie w 1945 r. przyjechała z synem do Gdyni do brata męża. Tęskniła za Warszawą, gdzie się wychowywała. "Ten wiatr tutaj mnie przerażał. Nie mogłam się zaklimatyzować. Teraz za nic w świecie nie chciałabym tam wrócić. Może i Warszawa jest teraz piękniejsza, ale nie moja." - opowiada p. Zofia.

Przez 5 lat pracowała w gdyńskim Prezydium, gdzie mieścił się Urząd Skarbowy. Z powodu niskich zarobków przeniosła się do Dalmoru, gdzie pracowała przez kolejne 15 lat w Dalmorze. Od 40 lat do dziś jeździ na wakacje do ośrodka Dalmoru w Mauszu. "Ale to nie z powodu pracy znam się na rybach. Mój leszcz jest o wiele lepszy od łososia" - twierdzi p. Zofia, która kupuje ryby na ulubionym stoisku na hali targowej. Najbardziej lubi karpia w galarecie. Ryby to nie jedyny sekret świetnego zdrowia p. Zofii. Jubilatka codziennie rano gimnastykuje się, a jeszcze do niedawna regularnie spacerowała po bulwarze, przemierzając go dwa razy, czyli pokonując 6 km... Kolejnym sekretem są codzienne masaże pasem z sizalem, wykonywane po kąpieli z ciepłym i zimnym prysznicem. "Szczególnie trzeba dbać o stopy, bo tam są różne receptory" - zdradza p. Romanowska. Wprawdzie twierdzi, że ma skelerozę; jednak jej lekarz uspokaja, że jeśli pamięta, że czegoś nie pamięta, to nie skleroza. Pani Zofia pamiętała jednak o wymianie dowodu osobistego, czym może zawstydzić wielu gdynian, zwlekających ciągle z ustawową wymianą (szczegóły nt. wymiany - kliknij tutaj).

Jubilatka ma jednego syna, jednego wnuka i jednego prawnuka. Mieszka sama, gotuje, robi zakupy. "Nie chce się do nas przeprowadzić do Gdańska, choć ma tu swój pokój" - mówi synowa Wiesława Romanowska.
P. Zofia ubolewa, że nie ma już koleżanek. Czasem więc maluje. Miała już swoją wystawę. Gdy prezydent zaproponował by pokazała swoje prace w Galerii Ratusz (I piętro Urzędu Miasta), podziękowała, ale przyznała, że nie obiecuje, bo zrobiła się ostatnio leniwa.
"Niesamowita" -mówili wszyscy dziennikarze, wychodzący ze spotkania z p. Zofią.


Jubilatka stulatka u Prezydenta - fot. Dorota Nelke - 1


Jubilatka stulatka u Prezydenta - fot. Dorota Nelke - 2


Jubilatka stulatka u Prezydenta - fot. Dorota Nelke - 3


Jubilatka stulatka u Prezydenta - fot. Dorota Nelke - 4

Jubilatka stulatka u Prezydenta - fot. Dorota Nelke - 5

 


foto: Dorota Nelke

ikona

Najnowsze