1380 (1080) 2019-09-20 - 2019-09-26

Przedsiębiorstwo do zadań specjalnych

W tym roku mija 90 lat od posiedzenia magistratu, na którym podjęto uchwałę powołującą Zakłady Oczyszczania Miasta. Prezydentem Gdyni był wówczas Mieczysław Bilek, z wykształcenia prawnik, który wcześniej był włodarzem Radomia. Decyzja ta pozytywnie miała wpłynąć na rozwijające się w błyskawicznym tempie miasto, w którym obok funkcji mieszkaniowej i przemysłowej rozwijała się też strefa rekreacyjna. Miało je opływać świeże powietrze, być czyste, jasne i pełne szczęśliwych mieszkańców, jak w idei Le Corbusiera.
Początkowo zadaniem zakładu komunalnego było oczyszczanie miasta ze śmieci, stałych i płynnych nieczystości oraz bezdomnych i padłych zwierząt. Młode i prężnie rozwijające się miasto nie mogło sobie pozwolić na uciążliwości wynikające z zalegających i gnijących nieczystości oraz na wybuch zarazy spowodowanych brakiem higieny i rozprzestrzenianiem się chorób w zaludniających się w ekspresowym tempie dzielnicach. Konny tabor nie wymagał szczególnej dbałości o stan ulic. Sytuację miał zmienić dopiero rozwój motoryzacji.
Zakład zatrudniał początkowo niewielu pracowników, a jego zadania były nie tyle skomplikowane, co żmudne. Kubły należało opróżnić ręcznie, a chodniki musiały być odśnieżone dla bezpieczeństwa pieszych. Nie była to praca wdzięczna, latem fetor rozkładu unosił się nad pojemnikami, zima wymuszała wielogodzinną pracę na mrozie. Może to urok zakładu komunalnego, obietnica stabilnego zatrudnienia i potrzeba utrzymania się w mieście, które od swego zarania pędziło ku rozwojowi, sprawiały, że współczynnik zatrudnienia stopniowo rósł. Proporcjonalnie do zadań, których zakres stale się poszerzał. Chociaż lata trzeba było czekać do wymiany taboru konnego na polewaczki i śmieciarki napędzane silnikiem, a rejon obsługiwany przez ZOM obejmował na razie jedynie Śródmieście i kilka okolic zamieszkiwanych przez klasę wyższą, zapału nie brakowało.
W latach 50. przemianowana na Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania jednostka budżetowa rozwijała się stopniowo, unowocześniając tabor i optymalizując rozwiązania. Gwałtowny rozwój motoryzacji wymusił rozwiązania w zakresie oczyszczania ulic. Początkowo usuwano z nich większość śniegu i posypywano piaskiem. Z czasem na gdyńskie ulice wjechały nowoczesne (jak na ówczesne czasy) odśnieżarki z opracowanymi w Instytucie Gospodarki Przestrzennej i Komunalnej dozownikami soli. Wciąż unowocześniano też sprzęt znajdujący się na stanie przedsiębiorstwa.
Za codziennością kryją się często niezwykłe przygody i niezwykli ludzie. Wieloletni pracownik przedsiębiorstwa, Jan Kaczmarek, wspomina ludzi wyjątkowych, zaangażowanych, czasem owianych tajemnicą (jak pewien podpułkownik wywiadu rządu w Londynie), godnych zaufania, wielkodusznych. Sam Jan Kaczmarek, który z zakładzie oczyszczania miasta przepracował blisko pół wieku, jest chodzącą skarbnicą historii związanych z życiem przedsiębiorstwa
Wspomina również niezwykłe wydarzenia w życiu zakładu. Np. brawurową akcję odśnieżania stadionu, na którym Arka podejmowała drużynę z Bałkanów. Boisko odśnieżono nowoczesnym jak na te czasy pługiem wirnikowym zamontowanym na Ursusie. Arka mecz wygrała, a pracownicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania po raz kolejny udowodnili, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych.
Podobnie jak 10 lat wcześniej, kiedy wnieśli swój wkład w tworzenie flagowej wówczas inwestycji miasta – Akwarium Morskiego. Wodę oceaniczną wozili całą noc polewaczkami znajdującymi się na stanie przedsiębiorstwa.
Jan Kaczmarek wspomina też pewną wyjątkowo śnieżną… Wielkanoc. Ulicę Chwaszczyńską oczyszczono wtedy z zalegających mas śniegu pługiem wirnikowym pożyczonym na tę okazję przez jednostkę lotniczą na Babich Dołach.
W 1992 jednostkę, noszącą wówczas nazwę Przedsiębiorstwo Robót Sanitarno-Porządkowych, sprywatyzowano. Jednak historia jej działań i osiągnięć przez 64 lata jej istnienia jest nadal żywa. Będzie tak, dopóki żyją świadkowie jej istnienia i kronikarze, którzy ją przekazują kolejnym pokoleniom.

ikona