Kultura

Rafał Kowal od 25 lat na scenie

Zdjęcie ze spektaklu

Zdjęcie ze spektaklu "Idąc rakiem" Guentera Grass, w którym Kowal gra Aleksandra Marinesco // fot. Roman Jocher

Jest człowiekiem wielu talentów – aktorem, reżyserem i autorem muzyki do spektakli. Na deskach Teatru Miejskiego w Gdyni miał grać rok, ale tak mu się spodobało, że został na dłużej. Na gdyńskiej scenie występuje już od ponad 20 lat. Obecnie możemy go oglądać m.in. w: „Amadeuszu”, „Idąc rakiem”, „Kursku”, „Romeo i Julii” czy „Locie nad kukułczym gniazdem”. W niedzielę, 28 października, rolą Thomasa w spektaklu „Następnego dnia rano” Quiltera, będzie świętował jubileusz. Rafał Kowal obchodzi 25-lecie pracy artystycznej. Nam opowiedział, jaki dla niego był ten czas.
 
Jeszcze nie czuję się staro, ale już nie młodo. Chociaż czasami są takie role, jak np. Benvolio w „Romeo i Julii”, którą powinien zagrać o wiele młodszy człowiek ode mnie. Jednak zostałem obsadzony i to mnie wiekowo nobilituje, że może jeszcze nie widać tych 25 lat pracy – mówi Rafał Kowal, aktor Teatru Miejskiego w Gdyni.
 
Jego aktorska kariera rozpoczęła się na południu Polski. Zadebiutował 3 marca 1992 roku na deskach krakowskiego Teatru STU. Zagrał wtedy rolę Fanfarona II w „Placu Merkurego” Gałczyńskiego w reżyserii Marty Stebnickiej. W 1993 roku ukończył studia aktorskie w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie. Potem, od 1993 do 1995 roku, grał w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. To stamtąd trafił do Gdyni. Jak mówi, wszystko odbyło się szybko i nieprzewidywalnie.
 
Byłem jeszcze na etacie we Wrocławiu i wtedy pani Julia Wernio, dyrektorka wrocławskiego teatru została zwolniona i objęła posadę w Teatrze Miejskim w Gdyni. Tak się stało, że przyjechałem tu ze swoimi znajomymi, którzy zaczęli tutaj występować gościnnie przy Witkacym, żeby zobaczyć próbę. Pomyślałem, że wpadnę na chwilę do Gdyni. Porozmawiałem z Panią dyrektor i zapytała mnie, czy nie chciałbym tutaj pracować. Stwierdziłem, że tak, że przyjadę na roczne wakacje, wezmę sobie jeden sezon. No i już jestem dwudziesty – opowiada Kowal.


 
W Teatrze Miejskim w Gdyni pracuje od 1995 roku. Postanowił tu zostać, bo odpowiada mu samo miasto. Gdynię polubił i uważa za swój dom.
 
Kraków też jest mi bliski, ale niestety ani tam ani we Wrocławiu nie mają przestrzeni. Tam wieją ciepłe wiatry, które doprowadzają do szału. A tutaj jest inaczej – podkreśla aktor.  
 
W gdyńskim teatrze zagrał wiele ważnych ról. Wcielał się m.in. w Istwana w „Sonacie Belzebuba” Stanisława Ignacego Witkiewicza w reżyserii Julii Wernio, czy w anioła w sztuce „Anioł zstąpił do Babilonu” Dürenmatta, tej samej reżyserki. Grał też Filipa w „Iwonie Księżniczce Burgunda” i Witolda „Trans-Atlantyku” Witolda Gombrowicza, które wyreżyserował Waldemar Śmigasiewicz. Jego dorobek jest bardzo bogaty. Obecnie prawie nie schodzi ze sceny. Niemal co wieczór wciela się w inną postać. Można go oglądać m.in. w: „Mistrzu i Małgorzacie”, gdzie gra Iwana Bezdomnego. Jest też Filonem w „Balladynie”, Rucklym w „Locie nad kukułczym gniazdem”, Ricardo w „Cafe Luna”, Benvolio w „Romeo i Julii”, hrabią Rosenbergiem w „Amadeuszu” czy Panem Florjanem Florkiem w „Ożenić się nie mogę”. Największym wyzwaniem były dla niego role w spektaklach na podstawie dzieł Witolda Gombrowicza.
 
Moja droga z Gombrowiczem zaczęła się z Waldemarem Śmigasiewiczem. Wcześniej nie lubiłem Gombrowicza, ale to dlatego, że go nie rozumiałem. A Waldek tak podchodził do Gombrowicza, że zakorzenił się on też gdzieś we mnie. Potem już w wielu tych spektaklach grałem – to był właśnie Filip w „Iwonie Księżniczce Burgunda” i jeden z najtrudniejszych w ogóle dramatów Gombrowicza czyli „Ślub”. Tam grałem Henryka. To był bardzo trudny tekst i rola – mówi Kowal.
 
Rafał Kowal ma wiele twarzy. Jest nie tylko aktorem, ale również reżyserem i autorem muzyki do spektakli teatralnych. W 2015 roku wyreżyserował koncert „Piosenka jest dobra na wszystko”, który był wystawiany na Scenie Letniej. Muzyka to jego pasja. Jednak jeśli ma porównywać te wszystkie funkcje, to i tak najważniejsze jest dla niego aktorstwo.
 
Pan dyrektor poprosił mnie o wyreżyserowanie koncertu na 20-lecie Sceny Letniej. Byłem bardzo zaskoczony tą prośbą, ale jednocześnie było mi bardzo miło. Te 25 lat w teatrze, na scenie, powoduje, że pierwszeństwo ma zawód aktora. Choć kompozycja, muzyka do spektakli jest też tą moją drugą twarzą. Kończyłem szkołę muzyczną. Potem zarzuciłem ten proceder, ale chyba dlatego, że po prostu byłem jeszcze niedojrzały. Później trochę żałowałem, że nie poszedłem dalej w tym kierunku. Tylko wtedy pewnie nie wybrałbym aktorstwa – opowiada Rafał Kowal.

fot. Roman Jocher
fot. Roman Jocher

Aktor zagrał też w kilku filmach i serialach. Był Rudolfem Müllerem we „Wschodach i zachodach miasta” i Jezusem w „Historyji o chwalebnym zmartwychwstaniu pańskim” Mikołaja z Wilkowiecka. Wystąpił też w „Lokatorach” i „Sąsiadach”. Jednak, jak mówi, woli teatr.
 
Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do filmu, chociaż miałem krótkie epizody. Zawsze teatr był dla mnie na pierwszym miejscu. Tu gra się dla ludzi. To jest zawsze żywe. Nie ma dwóch takich samych spektakli. Każdy jest inny bo, np. zawsze trochę inaczej wypowiada się tekst. Ale przede wszystkim widz reaguje na to, co się dzieje na scenie, a w związku z tym my również reagujemy na widza. Nie jesteśmy maszynami. To jest bardzo fajne, bo zawsze w kilku procentach to widz kształtuje każdy spektakl, nie tylko my – wyjaśnia Kowal.
 
Emocje, jakich doświadcza publiczność podczas spektaklu i reakcje widzów są dla aktorów bardzo ważne.
 
Ostatnio na „Amadeuszu” zauważyłem przy ukłonach jednego Pana, który był kompletnie zapłakany. Siedział w pierwszym czy drugim rzędzie. Takie chwile są najprzyjemniejsze dla nas, bo widać, że to działa – opowiada aktor.
 
W niedzielę, 28 października, rolą Thomasa w spektaklu „Następnego dnia rano” Quiltera, Rafał Kowal będzie oficjalnie świętować jubileusz 25-lecia pracy artystycznej. Za swój sceniczny dorobek otrzyma nagrodę od prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka.

fot. Roman Jocher
fot. Roman Jocher

To nie pierwsze wyróżnienie, które dostanie. Na swoim koncie ma już kilka nagród. W 1993 roku otrzymał wyróżnienie na XI Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi za rolę Merkurego w przedstawieniu „Zdrady miłosne” Moliera w reżyserii Roberta Czachowskiego. Rok później w Opolu nagrodzono go nagrodą Grand Prix na Festiwalu Klasyka Polska za role Jezusa w „Historyji o chwalebnym zmartwychwstaniu pańskim” Mikołaja z Wilkowiecka. W 1996 roku otrzymał Nagrodę Prezydenta Miasta Gdyni za rolę w spektaklu „Kwartet dla czterech aktorów” Schäffera w reżyserii Krzysztofa Baumana. W 2003 roku trafiła do niego nagroda dla najlepszego aktora Sceny Letniej Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni. W 2007 roku, z okazji międzynarodowego Dnia Teatru, został wyróżniony Nagrodą Prezydenta Miasta Gdyni za role pisarza Nikosa w musicalu „Zorba” i Iwana w „Braciach K.”. Nagroda Profesjonalistów Forbesa na Pomorzu trafiła do niego w 2013 roku. W 2014 roku za role Filipa w spektaklu „Joanna Szalona; Królowa” Jolanty Janiczak i Sammy’ego w sztuce „Sammy” Kena Hughes’a otrzymał Nagrodę Prezydenta Miasta Gdyni. Tę samą nagrodę dostał także w 2017 roku za role Ljowy w „Kursku”, Filona w „Balladynie” i Thomasa w „Następnego dnia rano”.
 
Mimo tak długiego stażu Rafał Kowal wciąż ma tremę przed wejściem na scenę.
 
Przed każdym spektaklem jest trema. Są dwa rodzaje stresu – pozytywny i negatywny. Na szczęście mnie częściej łapie ten pozytywny stres i daje mi kopa do działania – mówi aktor.
 
Aktor przesyła podziękowania dla wszystkich widzów, którzy przychodzą na spektakle Teatru Miejskiego w Gdyni
 
To dla nich jesteśmy, dla nich gramy. Bez widzów teatru by nie było. Dziękujemy im za to, że są i zapraszamy częściej do nas – mówi.

fot. Piotr Manasterski
fot. Piotr Manasterski

Rafał Kowal urodził się w 1970 roku w Olkuszu. Jest aktorem wszechstronnym. Utalentowany, pogodny i przyjacielski, twórczy i poszukujący, obdarzony talentem wokalnym i wrażliwością. Prywatnie mąż aktorki Olgi Barbary i ojciec Igora. Jubilatowi, wspólnie z zespołem Teatru Miejskiego, życzymy wielu nowych wyzwań, sukcesów artystycznych, samorealizacji i zadowolenia z obranej drogi życiowej.

ikona