Społeczeństwo

Kaszëbsczi Wiôldżi Kack

Wielkokackie Koło Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego działa na rzecz dzielnicy // fot. gdynia.pl

Wielkokackie Koło Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego działa na rzecz dzielnicy // fot. gdynia.pl

O sile wspólnoty oraz o tym, dlaczego Wielki Kack jest najbardziej kaszubską dzielnicą Gdyni - mówi Andrzej Busler, prezes Kaszubskiego Forum Kultury w Gdyni.



Czy Wielki Kack jest dalej najbardziej kaszubską dzielnicą Gdyni?

Zawsze mówię, że to jeden z mateczników kaszubszczyzny w Gdyni. W ścisłej czołówce jest właśnie Wielki Kack, Oksywie oraz Chylonia, to są główne skupiska ludności kaszubskiej. Jednak nie ma danych dotyczących wspomnianej przynależności z rozbiciem na dzielnice, np. ze spisu powszechnego. Moim zdaniem nikt obecnie nie jest w stanie tego dokładnie określić.
 
Gdzie w Wielkim Kacku kultura kaszubska jest najbardziej widoczna?
To na pewno okolice kościoła św. Wawrzyńca, ulica Źródło Marii i w tzw. górę. Ulice Stolemów, Krośniąt, Remusa i Goska. Już to nazewnictwo dużo mówi, bo to są właśnie kaszubskie nazwy. Ta lokalizacja ma także związek historyczny. Teren wokół kościoła św. Wawrzyńca jest zakwalifikowany jako obszar zabytkowy dawnej wsi Wielki Kack. I to właśnie miejsce dzisiaj uznawane jest za centrum Wielkiego Kacka.
 
Zawsze tak było?
Do 1945 roku to centrum było bliżej ulicy Wielkopolskiej, praktycznie po drugiej stronie ulicy. Tam gdzie stoi figura św. Rocha. Wcześniej tam były typowo kaszubskie zabudowania, ale w 1945 roku praktycznie zmiotły je z powierzchni ziemi działania wojenne. Dzisiaj w tej okolicy widzimy pawilony, szkołę, komisariat policji, a to właśnie tam do 1945 roku było serce Wielkiego Kacka. Jednak to dzisiejsze centrum to też ciekawa wędrówka, bo nagle z ulicy Wielkopolskiej – wielkomiejskiej, tranzytowej – nagle wjeżdżamy w kaszubską wieś z cegły i mamy wrażenie jakbyśmy cofnęli się w czasie.
 
Ten obszar jest z resztą wpisany do rejestru zabytków.
Tak, dokładnie pod nazwą „ruralistyczny obszar dawnej wsi Wielki Kack”. W okolicy kościoła św. Wawrzyńca wyraźnie widać rękę konserwatora zabytków. Dotąd nie powstał tam żaden obiekt „szklano-stalowy”. Trwa tam za to zabudowa z cegły i spadziste dachy.
 
I to właśnie te okolice, w których można na co dzień usłyszeć język kaszubski?
Tak, język kaszubski jest tu bardzo żywy. Wielki Kack to jedna z dzielnic, których mieszkańcy mają  silne korzenie autochtoniczne. Oczywiście też w ostatnich 20-30 latach okolica ta mocno się rozwinęła, m.in. powstały osiedla Bernadowo, Fikakowo. Ale bardzo dużo rodzin kaszubskich zostało, niektóre z nich mają kilkuset letnią historię. Takich, o których bez problemu możemy powiedzieć, że żyją tam od dwóch wieków, jest cała masa. Wśród nich jest też m.in. rodzina Itrichów. Ich przodka Franciszka Itricha (1853‒1933),  który wyemigrował w XIX wieku do Stanów Zjednoczonych możemy znaleźć jako jednego z bohaterów tamtejszej armii. Został on wyróżniony Medalem Honoru – najwyższym odznaczeniem wojskowym w USA.
 
Jakie tradycje kaszubskie są tu kultywowane w Wielkim Kacku?
Najważniejszą kaszubską wizytówką wielkokaczan jest organizacja ścinania kani. To rodzaj spektaklu plenerowego w noc świętojańską organizowanego nieregularnie przez koło wielkokackie gdyńskiego oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Kiedyś był to powszechnie znany obrzęd nocy świętojańskiej, a dziś Wielki Kack jest jednym z niewielu miejsc, gdzie się tę tradycję kultywuje. I jest to tak ważne wydarzenie, że fragmenty nagrań z obchodów w tej dzielnicy zostały umieszczone w filmie dokumentalnym Andrzeja Dudzińskiego „Ścinanie kani” w 2019 roku.
 
A spotkania bardziej  codzienne?
Odbywają się regularne spotkania w kawiarence „Przystań” przy kościele pw. Św. Wawrzyńca. Czasem zapraszane są postacie z regionu na różnego rodzaju dyskusje i odczyty. Czasem są to spotkania organizacyjne, bo wielokaczanie aktywnie uczestniczą też w życiu Kaszubskiego Forum Kultury. No i oczywiście są też spotkania integracyjne. Jest taka niepisana tradycja, że po mszy świętej w parafii św. Wawrzyńca odprawianej w języku kaszubskim, wspólnie robią jajecznicę. To taka swobodna okazja do spotkania się, rozmowy i zacieśniania więzi.
 
Można przyjść na spotkanie koła nie będąc Kaszubem?   
Wszystkie spotkania są otwarte, jak cała działalność Zrzeszenia. Mamy świadomość tego, że struktura mieszkańców się zmienia. Jeśli komuś są bliskie: język, kultura oraz historia kaszubska i uważa, że związane z nimi dziedzictwo należy pielęgnować, to naprawdę zapraszamy. Bliska jest nam idea regionalizmu otwartego. Lech Bądkowski, główny ideolog kaszubsko-pomorski drugiej połowy XX wieku, odnosząc się do kwestii tożsamości, głosił że najbardziej liczy się stan ducha. Zapraszamy każdego, kto czuje się Kaszubką lub Kaszubem.
 
Często spotyka Pan osoby z tym kaszubskim stanem ducha?
Z mojego wieloletniego doświadczenia wynika, że często osoby, które się tu osiedlają potrafią wspaniale działać. Czasem są naprawdę oddane pracy społecznej na rzecz regionu.
 
Taką okazją do spotkania się i bliższego poznania kultury jest zbliżający się Dzień Jedności Kaszubów, 19 marca.
Tego dnia dzieje się wiele różnych wydarzeń związanych z szeroko pojętą kulturą. Gdyńscy kaszubi, w tym właśnie wielkokaczanie, tłumnie biorą udział w tym święcie. W trakcie tego wydarzenia można zobaczyć stoiska tematyczne, filmy, a także przejrzeć się corocznym próbom bicia rekordu akordeonowego.  Promują się gminy, twórcy ludowi, kuchnia kaszubska, wydawnictwa itp. Jest też wielobarwny pochód. Towarzyszą mu flagi, niektórzy uczestnicy są w strojach. Jest to też forma integracji i możliwość posmakowania tego klimatu. Ale pamiętajmy, żeby nie systematyzować kaszubszczyzny zaledwie w ramach folklorystyczno-biesiadnych, bo to jest tylko wycinek.
 
Kaszubi z Wielkiego Kacka dbają o dzielnicę i to widać. Można tu wspomnieć m.in. o ostatniej renowacji kapliczki św. Józefa.
Mocno współpracujemy z Radą Dzielnicy Wielki Kack – to nasz bardzo mocny partner w działalności. Cieszymy się tymi dobrymi relacjami od dwóch dekad. W poprzednich latach współorganizowaliśmy trasę edukacyjną po Wielkim Kacku, ale także pomagaliśmy w ciekawej inicjatywie powstania parku Franciszka Ornassa. Węzeł 66. Pułku Kaszubskiego przy Szkole Podstawowej nr 20 to także nasza inicjatywa. Dużym zainteresowaniem cieszą się spacery historyczno-krajoznawcze po Wielkim Kacku, jeden z nich został uwieczniony przez TVP 3 Gdańsk i red. Karolinę Raszeję. Wracając do tematu kaszubskich nazw ulic w Wielkim Kacku  o których wspominałem ‒ zostały one nadane parę dekad temu dzięki zaangażowaniu dr. Eugeniusza Stanka, członka Komisji Statutowej w pierwszej kadencji Rady Miasta Gdyni po 1990 roku. Podziękowania należą się też innym byłym lub obecnym radnym dzielnic i miasta, w tym m.in. Annie Szpajer, Mariuszowi Pająkowi, Stanisławowi Borskiemu, Markowi Rodakowi czy Piotrowi Szpajerowi. Zawsze byli aktywni i otwarci na współpracę. Zresztą ta lista jest z pewnością dłuższa.
 
Dużo przyjaznych osób.
Przychodzi mi teraz do głowy jedna rzecz, jak myślę o wielkokackim Kole Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. To aktywność obywatelska. Czasem dla człowieka z zewnątrz „Kaszubi” mogą stereotypowo kojarzyć się z ludowymi strojami, graniem na harmonii i zażywaniem tabaki, ale jest inaczej. Widzę, że jak „pęknie rura”, ktoś zdewastuje kapliczkę przy Źródle Marii, albo są inne sprawy związane z dzielnicą, to Zrzeszenie jest jedną z tych sił, które działają na rzecz Wielkiego Kacka. To jest ta istota aktywności. Nie można zatem jej ograniczać wyłącznie do folkloru i pielęgnowania dawnych zwyczajów.  
 
A jakie są plany na ten rok?
Rok 2024 jest poświęcony ks. Hilaremu Jastakowi – królowi kaszubskiemu, kapelanowi Armii Krajowej i Solidarności, więc w tym roku mocno skupiamy się na upamiętnieniu jego postaci. Mamy w planach nakręcenie filmu dokumentalnego, wznowienie książki i przedsięwzięcia angażujące dzieci i młodzież. Jeśli mówimy o samym Wielkim Kacku, planujemy z Radą Dzielnicy montaż tablic informacyjnych przy odrestaurowanej kapliczce św. Józefa.

ikona