Trzeba mieć dużo wiary w ludzką uczciwość, by otworzyć sklep bez obsługi, w którym za towary płaci się do puszki lub blikiem. Taki sklepik zaufania funkcjonuje w Gdyni.Niewielki kiosk z dwoma witrynami chłodniczymi stoi pośród plantacji malin i lasów na łagodnie falujących wzgórzach przy ul. Spółdzielczej 19, między Małym Kackiem a Kolibkami. Widoki tu nieco jak w Prowansji, a pomysł na sklep niczym ze Skandynawii, gdzie zaufanie społeczne jest najwyższe w Europie. Jednak właścicielem sklepu nie jest Norweg czy Duńczyk, lecz gdynianin Daniel Wojtyński, który jako już drugie pokolenie prowadzi rodzinne gospodarstwo ogrodnicze „Malinogród”. I to właśnie plony z gospodarstwa – dojrzałe maliny, jeżyny, jagody oraz przetwory i soki znajdziemy w lodówkach sklepiku. Nie znajdziemy w nim jednak nikogo z obsługi, więc za towar należy uczciwie zapłacić, wrzucając gotówkę do puszki lub przelewając pieniądze blikiem. Inspiracją do otwarcia sklepu samoobsługowego i „samopłatnego” była podróż Daniela Wojtyńskiego właśnie po Skandynawii, gdzie podpatrzył tego typu rozwiązania. - My w plantacji jesteśmy nastawieni na sprzedaż w większych ilościach. Sprzedaż na pojedyncze pudełka zabiera nam bardzo cenny czas. Kiedyś będąc w Skandynawii - w Norwegii i Szwecji, strasznie mi się spodobało i sprawiło wielką przyjemność wspieranie w ten sposób gospodarstw, które wystawiały swoje produkty. Pomyślałem, że bardzo fajną rzeczą by to było, kiedy my już mamy zamkniętą plantację, bo w sezonie letnim zaczynamy pracę o 4 rano, żeby osoby, które każdego dnia pracują, mogły spróbować malin, które są świeżo zebrane tego samego dnia z krzaka. Bo nasze maliny są smaczne i idealne na przetwory. Uważam, że to jest bardzo dobry kierunek dla gospodarstw, żeby tak sprzedawać swoje produkty – mówi Daniel Wojtyński. Czy Polacy dojrzeli do takiej formy handlu? Spora część społeczeństwa na pewno tak. W komentarzach na facebookowym profilu gospodarstwa pochwał za zaufanie nie brakuje oraz zapewnień o udanych i uczciwych zakupach. Bo i faktycznie jest co chwalić – produkty są świeże i wysokiej jakości, a Daniel Wojtyński przeciera w Polsce szlaki, obdarzając mieszkańców tak dużym zaufaniem i otwierając tego typu sklep oraz organizując latem samozbiory owoców, podczas których samemu zrywa się z krzaków owoce i płaci za to co się zebrało.„Przy następnej wizycie w Trójmieście przyjdę sobie coś kupić. Kiedy w latach 80-tych słyszałem opowieści o duńskich sklepikach, w których ludzie sami się obsługiwali, kiedy właściciel szedł na obiad, trudno było mi w to wtedy uwierzyć. Dzisiaj mamy to w Polsce.” - pisze jeden z klientów.„Trzymam za państwa kciuki. Gratuluję pionierskiego wdrożenia pomysłu w Polsce. I oby ciut idealistyczna wiara w ludzką uczciwość się nie zmieniła.” - komentuje inna klientka.Niestety nie wszyscy na te zaufanie zasłużyli. Choć sklepik działa dopiero od lipca, miały już miejsce cztery kradzieże pieniędzy i towaru, a także całej lodówki, która jednak się odnalazła oraz próba rozcięcia szlifierką metalowej kasy. Dlatego właściciel zdecydował się na założenie monitoringu oraz zamykanie kiosku na noc, bo pierwotnie zakupy można było zrobić przez całą dobę. Ale monitoring to tylko wsparcie – złodzieja nie złapie. Najważniejsze jest zaufanie, które wciąż rodzina do mieszkańców ma, a także wiara, że za jakiś czas nasze społeczeństwo w pełni dorośnie do uczciwych zakupów bez kontroli sprzedawcy czy ochroniarza. - Taki mam charakter, całe życie tak żyję, że ufam każdemu. Do tej pory nigdy nie żałowałem i mam nadzieję, że nic tego nie zmieni. Moje życie polega na tym, że ufam ludziom i ich nie okłamuję. Myślę, że społeczeństwo naprawdę się zmienia i pójdzie to w tym kierunku – podsumowuje właściciel „Malinogrodu”. Opublikowano: 30.09.2021 08:11 Autor: Przemysław Kozłowski (p.kozlowski@gdynia.pl) Zmodyfikowano: 30.09.2021 09:42 Zmodyfikował: Agnieszka Janowicz