Jak pracuje Urząd Miasta Gdyni i miejskie jednostki w majowy weekend? Sprawdź komunikat dla mieszkańców
Społeczeństwo

Twarze pomagania: Wymiennikownia. ”Takie doświadczenia scalają ludzi”

Twarze Pomagania. Od lewej: Justyna Iwankowicz i Martyna Winnicka//fot. Dawid Linkowski

Twarze Pomagania. Od lewej: Justyna Iwankowicz i Martyna Winnicka//fot. Dawid Linkowski

Wybuch wojny w Ukrainie zmienił wiele, dla niektórych - niemal wszystko. W Gdyni zjawiły się uchodźczynie i uchodźcy, którzy pilnie potrzebowali noclegu, transportu i wsparcia. Jednym z pierwszych miejsc, które zostało przekształcone na tymczasowy ośrodek, była Wymiennikownia. I choć pierwsze dni w nowej rzeczywistości były dla wszystkich trudne, relacje, które się wtedy zawiązały, trwają do dziś.


Zespół gdyńskiego Młodzieżowego Centrum Innowacji Społecznych i Designu Wymiennikownia tworzą dziś dwie osoby: Martyna Winnicka, która koordynuje pracę jednostki i Justyna Iwankowicz - animatorka Mocno wspiera je Hanna Yakovlieva, dawniej wolontariuszka z Ukrainy, a dziś jedna z najbardziej zaangażowanych w sprawy Wymiennikowni osób. To właśnie one jako pierwsze dowiedziały się, że Wymiennikownia zmieni się w tymczasowy ośrodek dla uchodźców. 

Wojna w Ukrainie bardzo nas poruszyła, włączałyśmy się w różne akcje pomocowe. Wybrałyśmy się między innymi na koncert, z którego dochód był przeznaczony na pomoc uchodźcom. Wspominam o tym celowo, bo właśnie na tym koncercie odebrałam telefon od zastępcy dyrektora Laboratorium Innowacji Społecznych, który poinformował mnie, że w Wymiennikowni powstanie ośrodek dla uciekających przed wojną w Ukrainie osób - mówi Martyna Winnicka

Było to pierwsze tego typu miejsce, które organizował gdyński LIS, więc dziewczyny zgodnie przyznają, że nie wiedziały, czego mogą się spodziewać. 
- W niedzielę przyjechałyśmy do pracy, że by przygotować to miejsce. W cztery dni, przy pomocy pracowników innych działów, przygotowałyśmy przestrzeń dla trzydziestu osób - rozstawialiśmy łóżka polowe, segregowaliśmy rzeczy, które przynieśli do nas mieszkańcy - mówi Justyna Iwankowicz

Dodaje także, że bardzo starały się, aby każdy czuł się w Wymiennikowni komfortowo, dlatego postanowiły wydzielić specjalne strefy i mniejsze przestrzenie. W jednej mieścił się m.in. kącik dla dzieci.
- Cały czas miałyśmy na uwadze dobro naszych gości, chciałyśmy stworzyć przyjazne miejsce, w którym będą czuć się komfortowo, będzie mieć namiastkę prywatności. Na ścianie wypisałyśmy też wszystkie najważniejsze informacje, w tym nawet nasz adres, bo w całym tym zamieszaniu pierwszych dni wojny, niektóre osoby, które przyjeżdżały, nawet nie wiedziały, że są w Gdyni - wyjaśnia Martyna Winnicka.
Martyna twierdzi, że to było trudne, ale wzmacniające doświadczenie
Martyna twierdzi, że to było trudne, ale wzmacniające doświadczenie//fot. Dawid Linkowski

Martyna, Justyna i Hania nie poprzestały na przygotowaniu miejsc noclegowych. 
- Sprawdzałyśmy strony fundacji, stowarzyszeń i facebookowych grup, dowiadywałyśmy się, co jest potrzebne uchodźcom, w co jeszcze powinnyśmy zaopatrzyć Wymiennikownię. Kupiłyśmy pralkę, ale nie potrafiłyśmy jej samodzielnie podłączyć, więc poprosiłyśmy o pomoc mieszkańców Chyloni - mówi Justyna Iwankowicz.

Na odzew sąsiadów z Chyloni nie musiały długo czekać. W Wymiennikowni szybko zjawił się jeden z sąsiadów, który sprawie podłączył sprzęt. 
- To pokazuje, jak świetni ludzie mieszkają w Gdyni, jak bardzo zaangażowani byli w pomoc - dodaje Justyna.

Zresztą zespół młodzieżowego centrum zgodnie przyznaje, że pomoc sąsiedzka okazała się nieoceniona. 
- Mieszkańcy zaglądali do nas, odpowiadali na nasze potrzeby i przynosili potrzebne rzeczy. Mogliśmy też liczyć na ich wsparcie, gdy trzeba było asystować naszym gościom podczas wyprawy do lekarza, a my nie mogłyśmy tego w danym momencie zrobić - mówi Martyna. 

- Mieliśmy takich wolontariuszy, którzy nawet w środku nocy byli gotowi odebrać od nas telefon i pomóc. Bardzo dużo osób znało język ukraiński czy rosyjski ze szkoły, więc przychodziły na dyżury w ciągu dnia, żeby pomóc nam się porozumieć. Obok Wymiennikowni znajduje się szkoła rysunku, odwiedzały nas nauczycielki, które prowadziły takie zajęcia dla naszych mieszkańców - dodaje Justyna.
Oprócz tego dziewczyny mogły liczyć na pomoc w sortowaniu ubrań. Gdy zbliżał się moment, w którym uchodźcy mieli opuścić Wymiennikownię, jedna z mieszkanek zamówiła czterdzieści dużych walizek i przyniosła je do młodzieżowego centrum. 
- To były zwykłe-niezwykłe gesty, które były dla nas ogromnym wsparciem. Raz przyszedł do nas mieszkaniec i zapytał, czego my potrzebujemy. Odpowiedziałyśmy, że odkurzacza. Przyniósł nam ten odkurzacz, przysłał do nas też wolontariusza, z którym obecnie się przyjaźnimy - uśmiecha się Justyna.
 
Cały czas w Wymiennikowni pomagała też Hania, wolontariuszka z Ukrainy. 
- Wsparcie Hani było dla nas nieocenione, była z nami już pierwszego dnia, kiedy całe zestresowane czekałyśmy na naszych pierwszych gości - mówi Justyna. 

Jako pierwsze w Wymiennikowni zostały zakwaterowane dwie młode dziewczyny z dziećmi i pieskiem, a także kobieta z nastoletnim synem. 
- Okazało się, że jedna z kobiet jest nauczycielką angielskiego, więc niemal całą noc siedziałyśmy przy stole i z nią rozmawiałyśmy. Kobieta i jej syn przyjechali z Kijowa, widzieli wiele trudnych scen. To było dla nas niezwykłe doświadczenie, przerażająco smutne i jednocześnie wzmacniające, bo nauczycielka powiedziała do syna słowa, które do teraz dźwięczą mi w uszach: Zobacz, teraz jesteśmy wśród przyjaciół - mówi Justyna Iwankowicz. 

W ciągu kolejnych dni do Wymiennikowni przyjeżdżali kolejni uchodźcy - niekórzy zostawali na dłużej, dla innych był to tylko chwilowy przystanek. 
- Zapamiętałam Oksanę, bo była z nami najdłużej i gdy Hani nie było, pomagała nam porozumiewać się z osobami, które nie mówiły po polsku i angielsku - wyjaśnia Martyna Winnicka. - Oksana pomagała nam też ogarnąć przestrzeń, starała się. Część osób, które u nas mieszkały, trzeba było mobilizować, rozdysponowywać zadania. Niestety, same nie byłybyśmy w stanie wszystkiego zrobić. Musiałyśmy nie tylko wypełnić nasze nowe obowiązki, ale też kontaktować się z innymi instytucjami. Współpracowałyśmy z policją, która uczulała nas na problem handlu ludźmi, wymienialiśmy się informacjami, załatwiałyśmy sprawy formalne - to było wymagające i czasochłonne - przyznaje Martyna. 

- Chciałyśmy dać też trochę wytchnienia osobom dorosłym, zabierałyśmy więc ich dzieci na plac zabaw, organizowałyśmy im zajęcia. Jak dzieci zaczęły szkołę, to chodziłyśmy i zaprowadzałyśmy i odbierałyśmy je ze szkoły - dodaje Justyna.

Ta pomoc i wsparcie sprawiły, że zawiązało się sporo nowych znajomości i przyjaźni. 
- Myślę, że takie doświadczenia - chociaż trudne - rzeczywiście scalają ludzi i tworzą relacje. Z wieloma osobami, dla których Wymiennikownia była tymczasowym przystankiem, mamy kontakt do dziś - mówi Justyna Iwankowicz. - Wiemy na przykład, że córka jednej z „naszych” Ukrainek, Oksany, została najlepszą uczennicą, biegle mówi po polsku. 
Justyna Iwankowicz nie ukrywa, że wsparcie mieszkańców Chyloni było dla nich bardzo ważne
Justyna Iwankowicz nie ukrywa, że wsparcie mieszkańców Chyloni było dla nich bardzo ważne//fot. Dawid Linkowski

Na pytanie, czy coś dziewczyny w tej trudnej sytuacji zaskoczyło, odpowiedziały, że wiele zupełnie różnych rzeczy.
- Zaskoczyło mnie to, że można mieć w sobie takie pokłady energii i empatii. Zdarzały się kryzysy, że musiałyśmy się odizolować i zamknąć w biurze, a nawet popłakać. Każdy cały czas miał inne potrzeby. Przez pięć tygodni schronienie znalazło się tutaj sto osób - starałyśmy się zadbać o ich potrzeby, ale było to dla nas wymagające - mówi Justyna. 

- Zdziwienie nie, ale mi to doświadczenie dało poczucie, że bariera językowa to tak naprawdę żadna przeszkoda, żeby się porozumieć - dodaje Martyna. 

- Było to dla mnie obciążające doświadczenie, ale miałam poczucie winy, że moja rodzina jest w Ukrainie. Dlatego tym bardziej chciałam się zaangażować w pomoc uchodźcom - mówi Hania. - Cieszyłam się też bardzo, że uchodźcy mieli do dyspozycji pomoc psychologiczną. Pobyt w Wymiennikowni w tym szczególnym czasie, paradoksalnie pomógł mi być spokojną, bo w domu okropnie się stresowałam. 
Hania Yakovliewa bardzo wspierała zespół Wymiennikowni
Hania Yakovliewa bardzo wspierała zespół Wymiennikowni//fot. Dawid Linkowski

Cykl „Twarze Pomagania” powstał w ramach współpracy gdyńskiego samorządu z UNICEF
unicef

  • ikonaOpublikowano: 16.08.2023 15:30
  • ikona

    Autor: Agata Gołąbek- Polus (a.golabek-polus@lis.gdynia.pl)

  • ikonaZmodyfikowano: 16.08.2023 15:31
  • ikonaZmodyfikował: Agnieszka Janowicz
ikona