Co nowego

Gminy obwarzankowe – głos w dyskusji

Podmiejskie osiedle, fot. Arkadiusz Gąsiorowski / unsplash.com

Podmiejskie osiedle, fot. Arkadiusz Gąsiorowski / unsplash.com

Na początku maja opublikowaliśmy rozmowę z wiceprezydentką Gdyni Katarzyną Gruszecką-Spychałą na temat konieczności rozwiązania problemu gmin obwarzankowych, czyli małych gmin przyległych do dużych miast. Do dyskusji włączył się Jacek Fopke, radny Rady Miejskiej w Żukowie. Publikujemy jego artykuł i komentarz wiceprezydentki Gdyni.


Rozmowa z Katarzyną Gruszecką-Spychałą, wiceprezydentką Gdyni ds. gospodarki ukazała się 4 maja br. w materiale pt. Zacznijmy dyskusję o „obwarzankach”. Poniżej zamieszczamy artykuł – odpowiedź na zaproszenie do dyskusji.


Gminy obwarzankowe – miasta obwarzankowe?


Kilka spostrzeżeń zza miedzy


W trakcie minionego długiego weekendu majowego Pani Katarzyna Gruszecka-Spychała – wiceprezydentka Gdyni udzieliła portalowi gdynia.pl bardzo intersującego wywiadu na temat funkcjonowania miast i sąsiednich małych gmin – tzw. gmin obwarzankowych – tym samym zaprosiła do dyskusji.

Z uwagą przeczytałem wywiad i zdecydowałem się przyjąć zaproszenie do dyskusji. Od razu dopowiem, że z główną tezą Pani Wiceprezydentki muszę się zgodzić – tak, relacje na styku miasto i gmina podmiejska, to jest bardzo ważny temat, który wymaga pilnych rozwiązań systemowych. Choć Pani Wiceprezydentka w wywiadzie zastrzega, że na naszym gdyńsko-gdańsko-gminnym podwórku nie ma większego problemu, to uważam jednak, że warto naszej metropolii poświęcić uwagę. Dlaczego Gdańsk i Gdynia „rozlały” się na sąsiednie wiejskie gminy? Czy zawsze chodzi o tańsze grunty? Czy naprawdę miasto płaci za wieś? Czy faktycznie sąsiednie gminy – ich mieszkańcy są „pasożytami jeżdżącymi na gapę”?

Zasadniczym problemem jest nie tyle trend, co dynamika procesu suburbanizacji. Zbyt dynamiczne osadnictwo na obszarze gmin podmiejskich połączone z masowym odpływem mieszkańców z miast lub ich stagnacją demograficzną jest istotnym problemem dla wszystkich. Dla miasta problematyczne jest utrzymanie istniejącej infrastruktury miejskiej/społecznej, a dla gmin wiejskich brak tej infrastruktury i konieczność szybkiego jej zapewnienia nowym mieszkańcom. Dla wszystkich najważniejsi są mieszkańcy, ale… wszyscy liczą koszty!

Od miast się zaczęło…


Uważam, że początkiem zasadniczego problemu „rozlewania się” miast naszej metropolii są podjęte decyzje z lat 70-80. XX wieku o dopuszczeniu zabudowy wielorodzinnej na obrzeżach miast. To, co w obrębie administracyjnym miasta mogło być jego „przedmieściem” z dominującą zabudową jednorodzinną i zielenią, w istocie stało się miastem w pełnym tego słowa znaczeniu. Zamiast koncentrować zabudowę w centrum „rozlały” się aż po granice. Miasta na swoim obszarze same stały się tytułowym obwarzankiem. Z perspektywy Gdyni warto wspomnieć choćby o dzielnicy Dąbrowa czy Wiczlino. Z punktu widzenia gminy wiejskiej – miasto samo „przyszło” do jej granic. Zatem nie można całej odpowiedzialności (kosztów) za suburbanizację przypisać sąsiednim gminom wiejskim i jej mieszkańcom. Mam świadomość, że w naszym przypadku morze jest blokadą rozwoju w kierunku północnym i nasze miasta naturalnie ciążą ku południu…

Mieszkaniec-pracownik też ważny


Drugi aspekt istotny z punktu widzenia gminy obwarzankowej, jaką jest np. Gmina Żukowo, to przenoszenie firm z Trójmiasta na tereny sąsiednich gmin wiejskich. Tu, często poza ceną i dostępnością odpowiedniego gruntu, decydujące były kwestie logistyczne i rynek pracy – dostępność pracowników. W ślad za firmami przemieścili się dotychczasowi pracownicy, część dojeżdża codziennie z miasta, część zamieszkała w pobliżu miejsca pracy, ale już poza miastem. Dla przykładu na Rewerendzie (Sołectwo Chwaszczyno) przylegającej bezpośrednio do Gdyni w ponad 20 zakładach pracuje ok. 500 pracowników. To liczba porównywalna z liczbą mieszkańców samej Rewerendy. Większość tych pracowników dojeżdża z Trójmiasta. Tak więc nasze gdyńsko-gdańsko-żukowskie doświadczenie wskazuje, że obecnie nie zawsze jest tak, że miasto daje pracę. Często to właśnie wieś zapewnia miejsce pracy „miastowym”. Kwestia migracji zarobkowej jest bardzo ważna w kontekście zapewnienia komunikacji publicznej, bo mieszkaniec miasta – pracownik musi z miasta na wieś do pracy dojechać.

Rozliczenia miasto-wieś


Nie zawsze jest tak, że mieszkaniec podmiejskiej gminy płaci podatek dochodowy tzw. PIT (ma największe znaczenie w budżecie gminy) w gminie, w której faktycznie mieszka. Niestety, wielu mieszkańców gmin podmiejskich (szacuje się, że nawet 10%) nadal płaci PIT w mieście, z którego się „wyprowadziło”. Powody tego są różne: bogatsza miejska karta mieszkańca, miejsce w szkole, pozostawione w mieście mieszkanie… Brak wpływów z PIT, powoduje, że trudno wówczas gminom podmiejskim nadrabiać zaległości inwestycyjne. Nie jest też tak, że, jak wspomniała w wywiadzie Pani Wiceprezydentka, miasta finansują usługi komunikacji publicznej dla gmin wiejskich. Mieszkańcy gmin podmiejskich kupują bilety jak wszyscy pasażerowie, ponadto te gminy z własnych budżetów dopłacają resztę wyliczonego kosztu. Podobnie jest z edukacją. Gminy podmiejskie płacą miastom za każdego przedszkolaka (swojego mieszkańca) kwoty często dużo wyższe niż koszt edukacji dziecka w tejże gminie a na ucznia przysługuje subwencja państwowa. Ważne, aby w tym wspólnym zaspokajaniu potrzeb mieszkańców/pracowników/uczniów miasta i gminy podmiejskie prowadziły stały dialog, a sami mieszkańcy mieli informację, co ile kosztuje i kto za to płaci…

Wspólnie znajdźmy rozwiązanie


Z pewnością rozwiązanie głównych bolączek suburbanizacji na linii miasto-wieś wymaga współpracy samych samorządów w ujęciu metropolitalnym. Przede wszystkim współpracy w zakresie zagospodarowania przestrzennego i komunikacji publicznej, w naszym przypadku także jej faktycznej integracji z PKM. Większej integracji wymaga również oferta edukacyjna i oferta czasu wolnego. Niezbędne są dodatkowe środki finansowe dla gmin wiejskich, które w prowadzonych rankingach zazwyczaj są „bogate”, ale w rzeczywistości są bogate głównie w niezaspokojone potrzeby mieszkańców, a tego rankingi nie pokazują. Należy szukać rozwiązań na poziomie centralnym i wnosić o zmiany legislacyjne w zakresie dochodów własnych gminy i dodatkowych, zdecydowanie większych, środków na jej rozwój. Osobiście uważam, że wspomniane przez Panią Wiceprezydentkę administracyjne wchłonięcie miejscowości podmiejskich przez sąsiednie miasta nie jest dobrym rozwiązaniem. Lepszym rozwiązaniem byłoby wzmocnienie roli metropolii, w tym finansowe i kompetencyjne oraz trwałe wieloletnie wsparcie finansowe z pozycji centralnej samych gmin podmiejskich, zwłaszcza w zakresie infrastruktury wod-kan i drogowej, obiektów szkolnych i sportowych oraz urealnienia wysokości subwencji oświatowej, tak aby faktycznie, zgodnie z założeniem ustawodawcy, pokrywała wszystkie koszty prowadzenia szkół. Tak, to są ogromne kwoty. Reforma finansów samorządowych jest oczekiwana przez wszystkie gminy, gdyż obecnie dochody własne faktycznie gminom są przez rząd obniżane. Pomorze cały czas oczekuje na ustawę metropolitalną, która byłaby istotnym impulsem choćby w zakresie rozwoju komunikacji publicznej. Ważne również, aby sąsiadujące wsie i miasta faktycznie zdane na siebie, nie straciły w procesie niezbędnych reform swojej podmiotowości i tożsamości.


Jacek Fopke – mieszkaniec Rewerendy – części Sołectwa Chwaszczyno w Gminie Żukowo. Radny Rady Miejskiej w Żukowie, przewodniczący Komisji Budżetowej, założyciel Komitetu Mieszkańców ul. Rewerenda i Polna w Chwaszczynie oraz współprzewodniczący Komitetu Społecznego „Łączy nas OMT”, członek Rady Naczelnej Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego.


Odpowiedź na artykuł Jacka Fopkego wiceprezydentki Gdyni ds. gospodarki Katarzyny Gruszeckiej-Spychały.


- Przede wszystkim błędny jest kierunek poszukiwania „winnego" w mieszkańcu miasta lub wsi. Mieszkaniec dokonuje optymalnych dla siebie wyborów życiowych, podyktowanych okolicznościami społecznymi i ekonomicznymi, jakie wokół siebie zastanie. Jakikolwiek byłby jego wybór, nie sposób za niego przypisać winy. Winna jest natomiast legislacja głęboko nienadążająca za przemianami, a w zasadzie to kolejne ekipy prawodawców, bardziej skłonne udać, że problemu nie widzą, niż wziąć się za niego - bez refleksji, że im większy urośnie, tym trudniej będzie go rozwiązać. Na marginesie warto dodać, że oczywiście nie wszyscy pracownicy podążają w kierunku od wsi do miasta, bo są i tacy, którzy czynią odwrotnie i nie wszyscy płacą PIT w swojej wsi, bo niektórzy się nie przerejestrowują. Moja wypowiedź dotyczyła jednak trendów przeważających, dominujących - a tych statystyki, w tym publikowane wskaźniki zamożności gmin i dochodów własnych z należnej części podatków osobistych dowodzą jednak niezbicie. Bardzo dziękuję Panu Radnemu za replikę. W tej kwestii nie o bezwzględną rację i stawianie na swoim chodzi, lecz o dzwonienie na alarm, że problemy same się nie rozwiązują i czas się nimi zająć - pomimo że to niestety słabo się nadaje na kiełbasę wyborczą dla którejkolwiek parti politycznej... - komentuje Katarzyna Gruszecka-Spychała.


  • ikonaOpublikowano: 30.05.2023 09:41
  • ikona

    Autor: Przemysław Kozłowski (p.kozlowski@gdynia.pl)

  • ikonaZmodyfikowano: 30.05.2023 11:57
  • ikonaZmodyfikował: Przemysław Kozłowski
ikona

Najnowsze