Co nowego

Admirał Józef Unrug - przywrócona pamięć

Kontradmirał Józef Unrug z wizytą w Związku Radzieckim, okręt

Kontradmirał Józef Unrug z wizytą w Związku Radzieckim, okręt "Marat", 1936, fot. Muzeum Marynarki Wojennej

Był jednym z najwybitniejszych polskich wojskowych i jednym z twórców polskiej Marynarki Wojennej. Dowodził Obroną Wybrzeża w 1939 roku. Zasłynął z tego, że choć wychował się w kulturze niemieckiej, to konsekwentnie, będąc przez pięć lat w niewoli, odmawiał mówienia w tym języku. Po wojnie pozostał na obczyźnie, dzieląc los polskich generałów-wygnańców. Zmarł w wieku 88 lat i został pochowany we Francji. 2 października jego prochy spoczną ostatecznie na Oksywiu, wśród swoich podkomendnych. Tym samym spełniona zostanie jego ostatnia wola i Józef Unrug powróci do Gdyni, w której mieszkał przez czternaście lat i uważał je za najszczęśliwsze w swoim długim życiu.   

Józef Unrug urodził się w 1884 roku niedaleko Berlina, w miejscowości Brandenburg. Jego ojciec wywodził się z arystokratycznej rodziny von Unruh. Według źródeł niemieckich protoplastą rodu Unrugów był znany z niezwykłej porywczości rycerz Hans Kurt zwany „Ohne Ruhe” (czyli „Niespokojny”). Rycerz ten wsławił się ponoć męstwem podczas walk toczonych przez Ottona I w X wieku. Pisownia nazwiska - polska Unrug i niemiecka Unruh - wywodziła się od jego przydomka. Tadeusz Gustaw Unrug pochodził ze śląskiej linii rodu, która u progu XIX w. przeniosła się do Wielkopolski. W ciągu kilkudziesięciu latach rodzina uległa polonizacji i przeszła na katolicyzm. Dwaj stryjowie admirała czuli się na tyle Polakami, że oddali swe życie, walcząc z zaborcami w czasie powstań wielkopolskiego (1848 r.) i styczniowego (1863 r.) Obu synów - Józefa i Michała (1896-1974), mimo że był żonaty z saksońską hrabianką Izydorą von Bünau, wychował w duchu przywiązania do polskości.

Oficer, mąż i ojciec

Młody Józef uwielbiał książki o podróżach i wbrew woli rodziców wybrał karierę oficera marynarki wojennej. Ukończył Akademię Marynarki w Kilonii i w czasie I wojny światowej dowodził okrętami podwodnymi, a po jej zakończeniu  był już dowódcą flotylli tych okrętów. Kariera świadczyła o tym, że był oficerem niezwykle ambitnym i zdolnym. Okręty podwodne były wówczas całkowitą nowością i użyto ich w walkach po raz pierwszy w historii wojen morskich. Wojnę ukończył w stopniu kapitana. Gdy tylko zaczęły się tworzyć zręby państwowości polskiej, Józef w marcu 1919 roku podał się do dymisji i zrzucił niemiecki mundur. W czerwcu 1919 roku przyjechał do rodzącej się Polski, ale nie do rodzinnego majątku w Sielcu koło Żnina, ale do Warszawy. Zgłosił się do utworzonej pół roku wcześniej przez Józefa Piłsudskiego Marynarki Wojennej. Wówczas nie miała ona ani jednego okrętu, a tworząca się kadra oficerska pochodziła głównie z armii rosyjskiej i austro-węgierskiej.  Słyszalny twardy akcent Józefa nie ułatwiał mu startu w nowej rzeczywistości. Warto też pamiętać, że formalnie Polska uzyskała dostęp do morza dopiero 10 lutego 1920 roku. Od początku służby używał polskiej wersji swego nazwiska – Unrug. Uważano go za milczka i służbistę, ale fachowcem był wybitnym. Choć nie do końca mu ufano ze względu na służbę w Kriegsmarine, to on właśnie nabył i sprowadził do Polski pierwszy okręt dla marynarki – późniejszy ORP „Pomorzanin”. Unrug pojechał wówczas do Hamburga i tam, udając niemieckiego cywila, odkupił stary statek wycieczkowy. Właściciel jednostki, zaprzysięgły Niemiec, nigdy nie sprzedałby statku polskiej marynarce, konieczna więc była mała mistyfikacja. Pod polską banderą kuter był okrętem hydrograficznym i szkoleniowym. Unrug piął się szybko po szczeblach kariery, ale nieoczekiwanie w 1923 roku złożył dymisję. Dwa lata wcześniej poślubił młodszą o 11 lat kuzynkę Zofię, co ze względu na bliskie pokrewieństwo zostało bardzo źle odebrane i było szeroko komentowane. Byli jednak szczęśliwym małżeństwem. W 1925 nowy szef Kierownictwa Marynarki Wojennej komandor Jerzy Świrski powołał go z powrotem do służby i mianował dowódcą Floty i Obszaru Nadmorskiego. Dowództwo mieściło się już wówczas na Oksywiu. To właśnie Unrug wskazywał od początku Oksywie jako najlepsze miejsce do ulokowania nowego polskiego portu wojennego. Niedaleko oksywskiego kościółka stoi do dzisiaj dom, w którym mieszkał, nazywany do dzisiaj willą Unruga. W 1930 roku, po dziewięciu latach małżeństwa doczekał się syna Horacego (zm. 2012 r.), a w 1932 roku dosłużył się stopnia kontradmirała.

Nieuchronne starcie

Wojna z Niemcami zbliżała się wielkimi krokami i kontradmirał Józef Unrug miał całkowite rozeznanie w dysproporcji sił polskich i niemieckich na morzu. Przewaga Niemiec była dziesięciokrotna.  Na dziesięć dni przed wybuchem straszliwej wojny przeniósł komendę nad flotą na Hel. Zdążył też odesłać trzy polskie niszczyciele do portów angielskich. Dzięki tej odważnej, ale też i krytykowanej wówczas operacji o kryptonimie „Peking”, polska marynarka walczyła z Niemcami nieprzerwanie aż do końca wojny. Niszczyciele ORP „Burza”, ORP „Grom” i ORP „Błyskawica” mogły dzięki temu wspomóc Anglię, a potem cały obóz aliantów w walce z wrogiem. Okręty te były częścią polskiego terytorium i bardzo zasłużyły się w morskiej wojnie z Niemcami. Dowodzona przez niego obrona Helu dotrwała aż do 2 października 1939 roku. Dłużej walczył tylko gen. Kleeberg, który po przegranej bitwie pod Kockiem złożył broń trzy dni później.

Czas niewoli

Unrug trafił do niemieckiej niewoli, otoczony powszechnym szacunkiem podkomendnych. Niemcy robili wszystko, by przeciągnąć go na swoją stronę. Doskonale wiedzieli o jego niemieckim pochodzeniu i znając jego talenty dowódcze, widzieli go w swojej marynarce na eksponowanym stanowisku. Do legendy przeszła rozmowa z przysłanym przez Niemców kuzynem generałem von Unruhem, który złożył mu propozycję służby w Kriegsmarine. Józef odpowiedział mu po francusku, odmawiając jakiekolwiek współpracy. Zdziwiony kuzyn zapytał, dlaczego odzywa się do niego w ten sposób i usłyszał odpowiedź – „Pierwszego września zapomniałem, jak się mówi po niemiecku”. Do końca niewoli nie używał języka niemieckiego i w rozmowach z Niemcami żądał tłumacza. W obozie był znany z przestrzegania dyscypliny, lojalności wobec kolegów i bardzo wysokiej godności osobistej. Wymagał wiele od pozostałych osadzonych oficerów i choć tylko niewielu było oficerami marynarki, miał posłuch u wszystkich. Nigdy nie pozwalał sobie na słabość, był niesłychanie zdyscyplinowany. Rzadko się uśmiechał.

Życie na obczyźnie

Jak wielu generałów i oficerów wybrał po wojnie życie na obczyźnie, Polska rządzona przez komunistów nie był jego ojczyzną. Do 1947 roku służył w Polskich Siłach Zbrojnych. Po ich rozwiązaniu przez Brytyjczyków odrzucił przyznaną przez nich wojskową emeryturę. Wraz z żoną Zofią wyjechali do Maroka, gdzie najpierw pracował, doglądając dwóch małych kutrów rybackich, a potem jako kierowca i magazynier. Syn studiował w Szkocji i trzeba było zarabiać, by mu pomóc. Ze względu na problemy zdrowotne żony Unrugowie przenieśli się ostatecznie w 1958 do Francji, gdzie zamieszkali w Domu Spokojnej Starości prowadzonym przez Polski Fundusz Humanitarny w Lilly-en-Val pod Orleanem. Józef Unrug miał już 74 lata, ale był w dobrej formie. Wysoki i uśmiechnięty starszy pan, tak go zapamiętali miejscowi. Nie chciał przyjmować pomocy finansowej, którą organizowali jego byli podkomendni na emigracji. Udawało mu się pomóc wyłącznie dzięki żonie, która tą pomoc z wdzięcznością, w tajemnicy przed mężem, przyjmowała. Niestety, kiedy zachorował na raka, już nie wyzdrowiał. Zmarł w 1973 roku, w wieku 88 lat i został pochowany razem z żoną Zofią (zm.1980) na cmentarzu w Montrésor. Jedyny syn Horacy przekazał potem wolę ojca, który życzył sobie spocząć na Oksywiu, ale dopiero gdy spoczną tam jego zamordowani przez stalinowski reżim komandorzy: Stanisław Mieszkowski, Zbigniew Przybyszewski i Jerzy Staniewicz.

Powrót do domu

Tak się stało i 2 października prochy admirała Józefa Unruga zostaną złożone na Cmentarzu Marynarki Wojennej na Oksywiu.  Horacy Unrug (zm. 2012), który opuścił Polskę w sierpniu 1945 roku i dołączył wraz z matką do ojca, tak mówił o Gdyni: „Jedynym miejscem, gdzie się czuję u siebie, w domu, jest Gdynia. Zorientowałem się o tym, gdy tam byłem. To jest moje rodzinne miasto. Byłem u siebie, w domu, i dalej jestem...". Jego wielki Ojciec wraca do domu.

Pełny program uroczystości w dniach1-2.10.2018 r.


Autorka składa podziękowanie Tomaszowi Miegoniowi, dyrektorowi Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni za pomoc w powstaniu artykułu i zgodę na udostępnienie zdjęć ze zbiorów MMW.

Galeria zdjęć

ikona Pobierz galerię
  • ikonaOpublikowano: 28.09.2018 10:00
  • ikona

    Autor: Grażyna Pilarczyk (g.pilarczyk@gdynia.pl)

  • ikonaZmodyfikowano: 29.09.2018 21:59
  • ikonaZmodyfikował: Grażyna Pilarczyk
ikona

Zobacz także

Najnowsze