1201 (1001) 2015-07-31 - 2015-08-06

10. Targi Wiatr i Woda w gdyńskiej marinie

Jachty potęgą polską są i basta! I to nie przechwałki, bo nasz kraj jest w światowej czołówce, producentów jachtów żaglowych i motorowych. Według szacunków 90% jednostek, które można spotkać w europejskich marinach, takich jak: Cannes, Saint Tropez czy Antibes, pochodzi z Polski. O wyjątkowości polskich jachtów będzie się można przekonać już w najbliższy weekend w gdyńskiej marinie podczas 10. jubileuszowych Targów Wiatr i Woda. Zacumuje tutaj blisko 120 jednostek, w tym wiele premierowych.  

Głównym celem targów jest promocja żeglarstwa morskiego i sportów wodnych, a przy okazji umożliwienie wszystkim zainteresowanym obejrzenie z bliska jachtów, łodzi motorowych i sprzętu sportowego w ich naturalnym środowisku – na wodzie. W Gdyni pojawi się między innymi największa jednostka targów, jaką jest Galeon Crystal 780, a swoją premierę będzie miał jacht stoczni Delphia, Maxi 1200, zaprojektowany przez szwedzkiego konstruktora Pelle Petersona. Stocznia Delphia jest trzecim co do wielkości producentem jachtów żaglowych i motorowych w Europie, a także jednym z ciekawych przykładów przemian, jakie dokonały się wciągu mijających 25 lat. Doszło do tego że, to polska stocznia, z małego Olecka na Mazurach wykupiła szwedzkiego producenta. To tak jakby FSO, wykupiła Volvo – zachwala Waldemar Heflich redaktor naczelny pisma Żagle.

Oprócz najnowocześniejszych jednostek, które będzie można zobaczyć w marinie, w halach namiotowych znajdą się akcesoria żeglarskie i motorowodne, a także sprzęt nawigacyjny, asekuracyjny i ratunkowy. Ceniący żeglarski styl, nie zawiodą się działem odzieżowym, zarówno turystycznym jak i sportowym. Targi stoją również pod znakiem bezpieczeństwa, nie zabraknie pokazów ratownictwa na wodzie.

Gościem tegorocznych targów będzie Aleksander Doba. To postać wyjątkowa, która w wyjątkowy sposób opowiada o rywalizacji człowieka z naturą. Opłynął kajakiem dwukrotnie Atlantyk i  jest żywym przykładem, że nie ma granic ludzkich możliwości. To jest pierwszy człowiek na świecie, który dzięki siłom własnych mięśni przepłynął najpierw z Afryki do Ameryki Południowej, czyli z Dakaru do Brazylii, a następnie z Lizbony, poprzez Bermudy do Miami. W ogóle, zamknięcie się na kilka miesięcy na kilku metrach kwadratowych i wypłynięcie czymś o wielkości zapałki na bezkres oceanu, jest czymś niesamowitym.

Poza tymi wyczynami, polski podróżnik opłynął cały Bałtyk, Morze Północne, a także wszystkie polskie rzeki – tłumaczy Waldemar Heflich. 

Więcej o imprezie w eRatuszu: http://eratuszgdynia.pl/news/3251

ikona