Aktualności - новини

Jeden plecak i w drogę. Tak zostaje się uchodźcą

6 marca 2022, godz. 22:40, uchodźcy z Ukrainy, którzy przyjechali pociągiem z Przemyśla, kierowani są do Punktu Informacyjno-Doradczego na dworcu Gdynia Główna. Fot. Przemysław Kozłowski

6 marca 2022, godz. 22:40, uchodźcy z Ukrainy, którzy przyjechali pociągiem z Przemyśla, kierowani są do Punktu Informacyjno-Doradczego na dworcu Gdynia Główna. Fot. Przemysław Kozłowski

Zginęło ponad 7 tys. cywilów, 13 mln opuściło dom, z czego 8 mln wyjechało z kraju. To tragiczny bilans dwunastu miesięcy wojny w Ukrainie podany przez Biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka. Wśród uchodźców dziennikarka Alla Zeifert i jej sześcioletni syn Dymitr. Od kilku miesięcy żyją bezpiecznie w Gdyni. W ich ojczyźnie wojna trwa – ostatniej doby Rosjanie wystrzelili 10 rakiet i przeprowadzili 19 nalotów na terytorium Ukrainy.


Zima 2022. Miasto Kropywnycki, stolica obwodu kirowohradzkiego - 250 km na południowy wschód od Kijowa, w połowie drogi między stolicą a okupowanym od 2014 roku przez Rosję Krymem. Liczba mieszkańców podobna jak w Gdyni – ok. 250 tys. Tu od lat pracuje jako dziennikarka Alla Zeifert - dla telewizji, portali internetowych, a ostatnio jako rzeczniczka prasowa w przedsiębiorstwie komunalnym. Współpracuje też z portalem www.yavp.pl stworzonym dla Ukraińców mieszkających w Polsce. Jak większość jej znajomych, mimo aneksji Krymu i wojny w Donbasie oraz 200 tys. rosyjskich żołnierzy rozmieszczonych wzdłuż 2/3 ukraińskiej granicy, pełnoskalowej inwazji się nie spodziewa. Tym bardziej nie spodziewa się, że za kilka dni dołączy do ukraińskiej społeczności w Polsce.

Alla Zeifert jako dziennikarka w rodzinnym mieście Kropywnycki. Archiwum prywatne
Alla Zeifert jako dziennikarka w rodzinnym mieście Kropywnycki. Archiwum prywatne

- Wojna w Ukrainie to była dla mnie bardzo duża niespodzianka, coś słyszeliśmy, ale to nie było tak na serio. Może być wojna, a może nie, nikt nie zwracał na to uwagi – opowiada dziennikarka. - 23 lutego byłam na imprezie z kolegami i wszystko było w porządku, fajnie. I tu nagle, 24 lutego, 5 rano, słyszę że zaczęły latać wojskowe samoloty, bo mieszkam bardzo blisko wojskowego lotniska. Popatrzyłam w internet, a tam wszędzie wojna, wojna, wojna. Dziecko moje siedziało na parapecie i zaczęło mówić: mamo, mamo, popatrz jakie samolociki latają.

Słysząc to Alla wie, że musi działać błyskawicznie, by sześcioletni Dymitr był bezpieczny, by nie musiał oglądać okropności wojny. Jeszcze tego dnia idzie do pracy i składa wymówienie. W domu pakuje jeden plecak, zamyka drzwi, klucze do własnego mieszkania zostawia u 75-letniej mamy. Ona, podobnie jak starsza siostra Alli i jej nastoletni syn zostają, siostra boi się rzucić pracę.

- Wrzuciłam do plecaka tylko spodnie, koszulkę, coś tam do jedzenia, co się nie psuje i kilka ciuchów dla syna. I to wszystko.


Migawki z podróży do Polski. Fot. Alla Zeifert
Migawki z podróży do Polski. Fot. Alla Zeifert

Były mąż zawozi ich samochodem do Lwowa, skąd wolontariusze wożą uchodźców na przejście graniczne Korczowa-Krakowiec. Tam docierają późnym wieczorem. Matki z wózkami, starsze kobiety. Około 4 tys. ludzi. Zimno. Ktoś pali śmieci, żeby się rozgrzać, płaczą głodne dzieci. A brama do Polski zamknięta. Ukraina nie chce wypuścić mężczyzn w wieku 18 – 60 lat. Dymitr dopytuje, czy będą tu nocować. Mama obiecuje mu, że nie i podchodzi do pograniczników. Tłumaczy, że są tam po to, by zatrzymać poborowych, a pomóc kobietom i dzieciom. Strażnicy bramy nie otwierają, ale pozwalają przejść górą. Alla podaje komuś ponad wysoką bramą Dymitra i wspina się za nim.

Po polskiej stronie pogranicznicy i wolontariusze rozdają jedzenie. Stoją ludzie z wypisanymi na kartkach miastami. Dziennikarka wie, że chce się dostać do Trójmiasta. Tam mieszka od 5 lat kolega z redakcji portalu yavp.pl.

Dymitr wydarzenia na granicy będzie wspominał przez cały kolejny rok.

Integracja


Alla Zeifert początkowo zamieszkała w Gdańsku. Tu kolega z redakcji, w której podjęła pracę już na pełen etat, znalazł jej mieszkanie. Właścicielka nie chciała początkowo od uchodźczyni pieniędzy za wynajem, co pokazuje według niej, że Polacy są szczerzy, otwarci i chętni do pomocy. Ale że Alla miała już stałą pracę, podziękowała za szczodrą propozycję. Nie chciała nadużywać gościnności. Dymitra udało się posłać do przedszkola, gdzie rozpoczął naukę polskiego.

Po kilku miesiącach przeprowadzili się do Gdyni.

- Bardzo mi się podoba to miasto, bo dużo jest miejsc obok morza, takich spokojnych, gdzie można popatrzeć na morze, gdzie można usiąść w kafejce z laptopem i popracować w pięknym miejscu. Czyste powietrze. Jak tu nie być szczęśliwym, nie wyobrażam sobie.
Alla Zeifert w Gdyni - zima w lesie na małym Kacku i latem nad morzem w Orłowie. Archiwum prywatne
Alla Zeifert w Gdyni - zima w lesie na małym Kacku i latem nad morzem w Orłowie. Archiwum prywatne

Dymitr
od września poszedł do szkoły.

- Chodzi do Szkoły Podstawowej nr 11 w Gdyni. Bardzo dobra szkoła. Ale ja widzę, że szkoły tu się nie różnią - zawsze dziecko jest na pierwszym miejscu, zawsze interesy dziecka są ważne. Nawet w momencie, gdy jest jakiś problem, to zawsze współpracujemy. To nie jest tak, że szkoła ma swoje wychowanie dziecka, a dom swoje. Nie, to wszystko robi się tak, że wspólnie pracujemy nad problemami – mów dziennikarka. - Samorząd zorganizował wszystko, żeby zrozumieć potrzeby Ukraińców. Były ankiety, w których pytano skąd są, jakie mają potrzeby, jakie plany, czy zająć się dzieckiem, bo kobieta z dzieckiem nie ma możliwości się zatrudnić. Były grupy, gdzie można było zostawić dziecko na kilka godzin, by załatwić swoje sprawy. Bardzo dużo zajęć z języka polskiego. Wspólnoty integracji dzieci. Pomoc kobietom, zajęcia psychologiczne – wymienia Alla Zeifert działania, jakie zrobiły na niej szczególne wrażenie.

Na naszej stronie informowaliśmy przez cały rok o działaniach na rzecz uchodźców, pomocy humanitarnej wysyłanej do Ukrainy oraz wsparciu i solidarności całego społeczeństwa – mieszkańców, organizacji pozarządowych, przedsiębiorców i władz samorządowych. Podsumowaliśmy te działania w artykule Rok Ukrainy.

Portal, w którym pracuje Alla Zeifert też służy integracji. „Ja w Polsce” działa od czterech lat, ale od wybuchu wojny jest szczególnie przydatny. W styczniu miał 600 tys. wejść. Wyjaśniają przepisy, procedury, zamieszczają ogłoszenia o pracy. Ale piszą też o polskich tradycjach, kulturze i ciekawych miejscach. A także o zmieniających się potrzebach uchodźców.

- Około 1,5 miliona uchodźców z Ukrainy, którzy otrzymali numer PESEL i przebywają w Polsce, prawie nie szuka najprostszej pomocy humanitarnej czy społecznej, zamiast tego większość z nich opanowała język i chce się go nauczyć, aby być bardziej konkurencyjnym na polskim rynku pracy – pisze portal.

Syn Alli Zeifert Dymitr w Gdyni - przy Darze Pomorza i na cmentarzu wojskowym w Dzień Wszystkich Świętych w ramach poznawania polskich tradycji. Archiwum prywatne
Syn Alli Zeifert Dymitr w Gdyni - przy Darze Pomorza i na cmentarzu wojskowym w Dzień Wszystkich Świętych w ramach poznawania polskich tradycji. Archiwum prywatne

- Żeby Ukrainiec czuł się dobrze, ja bym rekomendowała stworzyć warunki do wykształcenia ludzi, bo wielu pracuje niezgodnie z dyplomem. Druga rzecz, to integracja. Każdy Ukrainiec musi mieć nie tylko miejsca do spotkań z innymi Ukraińcami, ale też z Polakami, bo wtedy każdy zrozumie drugą stronę – dodaje dziennikarka.

Na stronie gdynia.pl, na której znajduje się zakładka Dla Ukrainy również na bieżąco informujemy o działaniach, o których mówi ukraińska redaktorka, jak trwający obecnie w Muzeum Emigracji bezpłatny kurs języka polskiego z UNICEF czy liczne zajęcia integracyjne organizowane w filiach Biblioteki Gdynia, centrach sąsiedzkich sieci Przystań i innych miejskich instytucjach.

- Super, że Gdynia zorganizowała taką stronę u siebie. I naprawdę to musi być taka strona, żeby Ukrainiec wszedł i od razu znalazł informację o spotkaniach, o zajęciach dla dorosłych i kursach językowych, żeby to było wszystko w jednym miejscu – mówi Ukrainka i na koniec rozmowy dodaje: - Ja tylko chcę, żeby każdy Ukrainiec podziękował Polsce, że przyjęła, że dała dach, dała jedzenie, dała możliwości, dostęp do rynku pracy. Może nie wszystko będzie tak na raz, ale powolutku, powolutku. Każdy musi rozumieć, że najpierw człowiek musi być na dnie, a później idź do góry. W takiej sytuacji trzeba mieć cierpliwość i oczywiście coś robić, żeby nie zostać tam na dnie.


  • ikonaOpublikowano: 24.02.2023 10:00
  • ikona

    Autor: Przemysław Kozłowski (p.kozlowski@gdynia.pl)

  • ikonaZmodyfikowano: 24.02.2023 16:08
  • ikonaZmodyfikował: Przemysław Kozłowski
ikona