Co nowego

Białoruskie przebudzenie

Białoruski aktor Sasza Reznikow przed Teatrem Muzycznym w Gdyni. fot. Przemysław Kozłowski

Białoruski aktor Sasza Reznikow przed Teatrem Muzycznym w Gdyni. fot. Przemysław Kozłowski

Jeszcze się nie znają. Jeszcze do niedawna nie utrzymywali kontaktów z rodakami na emigracji. Na fali protestów w ojczyźnie budzą się i oni. W niedzielę spotkają się w Gdyni na akcji „Stop przemocy wobec narodu Białorusi”.

Yahor Kandratsiuk produkuje czarne, milicyjne pałki. To rekwizyty na performans, który będzie, jak mówi współorganizatorka akcji Viktoria Hardzei, „wizualizacją przemocy i gwałtu nad białoruskim narodem przez byłego prezydenta”. A Sasza Reznikow szykuje się do występu. Zaśpiewa białoruską balladę ludową, która stała się pieśnią opozycji.

Yahor mieszka w Polsce nieco ponad rok, w Gdyni ledwie od tygodnia. Sasza 14 lat w Polsce, z czego 10 w Gdyni. Obu zaskoczyły masowe protesty w ojczyźnie i brutalność, z jaką odpowiedziała władza. - Nie będę ukrywał, że przez te wszystkie lata, które mieszkam w Gdyni, to nie miałem kontaktu z Białorusinami. Tak naprawdę dopiero teraz zaczęliśmy się kontaktować. Wcześniej zajmowałem się bardziej sztuką. Do polityki praktycznie się nie odnosiłem - mówi Sasza Reznikow, który w 2010 roku debiutował na deskach Teatru Muzycznego w Gdyni w sztuce „Lalka”.

Historia Yahora Kandratsiuka jest analogiczna, choć znacznie krótsza. Jako informatyk dostał pracę w firmie w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym, więc przed tygodniem przeprowadził się z Oliwy na Wielki Kack. - W Polsce mieszkam od początku lata 2019. Rok i trzy miesiące. Choć na Białorusi byłem dosyć aktywny, brałem udział w protestach, to przez pierwszy rok mieszkając tutaj, nie miałem żadnych znajomości z Białorusinami. W Trójmieście nie znałem nikogo z Białorusi jeszcze do początku tego lipca, a okazało się że sporo nas tu mieszka – uśmiecha się Yahor znad filiżanki herbaty, ubrany w koszulę z białoruskim haftem ludowym, którą kupił w kraju podczas ostatniej wizyty w rodzinnym Brześciu. - Jak zacząłem poznawać ostatnio innych Białorusinów, mówili to samo, że mieszkali tu przez długi czas bez żadnego kontaktu z rodakami, a potem to wszystko wybuchło.

Białorusini, którzy osiedlają się w Polsce, łatwo się asymilują, wsiąkają w polskie społeczeństwo, uczą języka, zarabiają pieniądze, wychowują dzieci. Sprawy starego kraju i kontaktu z rodakami schodzą na plan dalszy. Choć różnie to wygląda w różnych miastach. W Warszawie i Gdańsku zawsze się jednoczyli i organizowali koncerty „Solidarni z Białorusią”, demonstracje, pikniki w Noc Kupały.
Motorami trójmiejskiej białoruskiej integracji są od lat białoruskie kobiety. Jak Lenka Janukowicz z Gdańska i Viktoria Hardzei z Sopotu. Obie przyjechały do Polski 10 lat temu dzięki Programowi Stypendialnemu im. Konstantego Kalinowskiego dla Białorusinów nie mogących ze względów politycznych studiować w kraju. Lenka za udział w protestach po wyborach prezydenckich w 2010 roku została wyrzucona z uczelni. Viktorię do Polski wysłał ojciec, bo znając jej charakter, bał się o jej zdrowie i życie.
One na emigracji nie straciły politycznych pazurów, przez lata zorganizowały w Gdańsku wiele różnych akcji. Teraz, na fali narodowego przebudzenia, przyszedł czas na Gdynię. Będzie to pierwsza demonstracja solidarności z Białorusią w mieście.

Białoruskie Mury

Udział i pomoc w organizacji akcji „Stop przemocy wobec narodu Białorusi” zadeklarowali już świeży gdynianin Yahor i zasiedziały od dekady Sasza, który kursuje obecnie między Gdynią a Wrocławiem, gdzie gra w serialu „Święty”. - Miałem być w niedzielę we Wrocławiu, ale zmieniłem plany i specjalnie przyjadę na jeden dzień do Gdyni.

Solidarność z białoruskim narodem zadeklarowało miasto. - Gdynia to miasto boleśnie doświadczone walką „o chleb i wolność". Pamięć Grudnia '70 jest tu wciąż żywa, choć w tym roku od masakry robotników minie już 50 lat! Grudzień utorował drogę Sierpniowi, kilka dni temu celebrowaliśmy 40. rocznicę wydarzeń, które odmieniły los Polski i wspominaliśmy, jak stanęła gdyńska stocznia. Czułam wielką potrzebę okazania solidarności Białorusinom, którzy o swoją wolność podjęli tak piękną, pełną determinacji, bohaterską i pokojową walkę – mówi Katarzyna Gruszecka-Spychała, wiceprezydent Gdyni ds. gospodarki, która zainicjowała gdyński teledysk do śpiewanych po białorusku „Murów” Jacka Kaczmarskiego. Wystąpi w nim między innymi Sasza Reznikow, który „Mury” zaśpiewał już z Teatrem Capitol. Takie przesłanie solidarności ma długie życie i krąży w sieci udostępniane przez tysiące „cegieł w murze”. - W normalnych warunkach pewnie spotkalibyśmy się w wielotysięcznym tłumie, by wspólnie odśpiewać Mury, może zapalić światełka, zamanifestować solidarność obecnością. Pandemia sprawiła, że prawie wszystko musimy robić inaczej, niż do niedawna. Pomysł entuzjastycznie poparł Pan Prezydent, urzędnicy z prawdziwym zapałem podjęli się produkcji, a artyści odpowiedzieli z wielkim sercem, po wielokroć rezygnując z honorariów. Wierzę, że takie gesty są bardzo potrzebne, ale chcemy także namawiać do niezbędnej zbiórki pieniężnej. Polaków też kiedyś wspomagali obywatele wolnych państw Europy, teraz czas na nas.

Emigracja

- Nasza noblistka Swiatłana Aleksijewicz powiedziała, że ona na początku myślała, że Białorusini to jest taki nie-naród, który mówi pół-językiem, a teraz widzi, że to jest naród, który zadziwił cały świat – opowiada w teatralnym korytarzu trzydziestoczteroletni Reznikow i ciągle odpowiada na niekończący się potok pozdrowień przechodzącym koleżanek i kolegów. - I ja jestem tego samego zdania, że Białoruś, która zawsze była taka cicha, skromna, spokojna, zachowawcza, nigdy się nie wypowiadała głośno, tylko ciche „no żyjemy źle, ale trudno, tak trzeba”. A teraz na cały świat zrobiło się głośno. Jestem dumny, że jestem Białorusinem!

Demonstracje w Białorusi oczywiście odbywały się i wcześniej. Podobnie pacyfikacje demonstrantów, aresztowania, porwania i zabójstwa. Ludzie wychodzili na ulice po każdych wyborach prezydenckich, żeby pokazać, że wiedzą, iż są sfałszowane. Tylko po przedostatnich wyborach, w 2015 roku, było wyjątkowo spokojnie. Trwała wojna w Ukrainie i ludzie myśleli tylko o pokoju, żeby wojna nie przeszła przez granicę.

Sasza Reznikow przed wyjazdem z kraju w 2006 roku też uczestniczył w powyborczych manifestacjach. Protestowali na głównym placu Mińska przez cztery dni i noce, aż zgarnęła ich milicja. Trafił na 10 dni do aresztu. - Różnica była nawet podczas aresztowania, traktowali, owszem, niegrzecznie, pałowali. Natomiast nie było to w takiej skali, jak teraz, kiedy ci ludzie, którzy zatrzymują, przypominają bardziej hitlerowców, którzy wchodzili do białoruskich wsi i wszystko palili, truli gazem. Bo słyszałem takie rzeczy w mediach, że w celi na 5 osób siedziało 40 i kiedy narzekali, że brakuje powietrza, to puszczali im gaz.
Po zwolnieniu z aresztu został wyrzucony z Akademii Sztuk, gdzie studiował na wydziale teatralnym i zwolniony z wilczym biletem z Teatru Białoruskiej Dramaturgii, gdzie pracował od trzeciego roku studiów. Plany na wymarzony zawód w ojczyźnie wzięły w łeb. Dzięki stypendium Kalinowskiego przyjechał na studia do Krakowa, gdzie skończył Akademię Sztuk Teatralnych. - Ja się bardzo szybko odnalazłem po przyjeździe do Polski. Po niecałym roku już miałem polską dziewczynę. Polacy i Białorusini to są mentalnie bardzo podobne narody. Polacy tylko trochę więcej narzekają. A Białorusini, przynajmniej do tej pory, do tych wyborów, byli tacy, że jak źle, to trudno, przeżyjemy jakoś.

O rok młodszy od Saszy Yahor Kandratsiuk nie musiał za wymarzoną pracą emigrować z kraju. Jako informatykowi ekonomicznie nie żyło mu się źle. - Ale bardzo mi się nie podobało, to co się działo na Białorusi, i że ludzie swoim milczeniem są z tym zgodni. Oraz że zbyt mało ludzi jest zgodnych, żeby coś razem robić, a nie tylko w kuchni pogadać o tym, jak jest źle.
Yahor przez ostatnie dwa lata przed emigracją uczestniczył w protestach w Brześciu przeciw truciu środowiska przez fabrykę akumulatorów. - Ale w protestach za mało ludzi uczestniczyło. Z miasta, które ma populację 360 tysięcy, średnio było dwieście osób. Szczerze mówiąc, patrząc na tę sytuację co jest teraz, to odjeżdżając z Białorusi myślałem, że na to będzie trzeba czekać jeszcze 5 - 10 lat.
Kandratsiuk nie miał problemów z wyjazdem do Polski, bo jego babcia była Polką. Decyzję gruntownie przemyślał. Trójmiasto wybrał z kilku względów: dobry klimat, nie lubi jak jest zbyt gorąco, czyste powietrze, odpadał np. Kraków, niezbyt duże, odpadała Warszawa i otwarci, liberalni mieszkańcy, przekreślał więc bardziej konserwatywne regiony wschodniej Polski.

Przebudzenie w ojczyźnie

Gdyńscy Białorusini opowiadają, że takiej skali protestów w ich kraju dotąd nie widziano. Do dużych miast, jak Mińsk, Grodno, czy Brześć dołączyła prowincja, gdzie do tej pory ludzie popierali władzę, albo siedzieli cicho. Do młodzieży i studentów dołączyli po raz pierwszy robotnicy z wielkich zakładów, zaczęły się strajki. Po raz pierwszy od 26 lat Łukaszenka usłyszał od robotników „uchodi” - „odejdź”. I gdy poczuł, że ludzie są przeciwko niemu, zaczął chwytać się brzytwy, a raczej nią wymachiwać, paradując w kamizelce kuloodpornej i z karabinem w ręku, brutalnie i krwawo tłumiąc protesty.

Białorusin Yahor Kandratsiuk na gdyńskim Witominie. fot. Przemysław Kozłowski
Białorusin Yahor Kandratsiuk na gdyńskim Witominie. fot. Przemysław Kozłowski
Dlaczego w końcu przelała się czara goryczy? Reznikow i Kandratsiuk są w swojej opinii zgodni - dużą rolę odegrała pandemia koronawirusa. - Łukaszenka obrał dosyć dziwny sposób walki z pandemią, czyli żaden. Powiedział, że tego wirusa nie ma – mówi Sasza.
Yahor Kandratsiuk: - Zamiast kwarantanny dyktator zwoływał parady i „subotniki”, czyli czyny społeczne. Władza nie zakupiła niczego dla ochrony lekarzy i ludzi, więc ci sami zaczęli się organizować i pomagać lekarzom oraz jeden drugiemu. Myślę, że to było pierwszym czynnikiem, że zaczęło tworzyć się społeczeństwo obywatelskie.

Drugim czynnikiem był wzrost świadomości. Pojawili się blogerzy, najpierw Niechta - 22-letni Ściapan Puciła mieszkający w Polsce, później Siarhiej Cichanouski, który postanowił kandydować w wyborach prezydenckich, ale nie został do nich dopuszczony i wreszcie aresztowany. To wtedy jego żona Swiatłana wystartowała w wyborach, i jak wierzą Białorusini, faktycznie je wygrała. - Dzięki blogerom ludzie zaczęli więcej rozumieć. Bo w małych miasteczkach ludzie wiedzą, że u nich jest źle, ale przez propagandę w telewizji myślą, że tylko u nich jest źle. A blogerzy pokazywali, że ludzie nie są sami, że problemy są wszędzie i musimy coś z tym robić – mówi Yahor.

Wreszcie ludzie zaczęli dołączać do protestujących widząc skalę przemocy. - Według moich obserwacji bardzo dużo ludzi zmieniło opcję w sam dzień wyborów. Nawet mogli pójść zagłosować na Łukaszenkę, ale kilka godzin później, jak zobaczyli, w jaki sposób władza traktuje przeciwników reżimu, jak brutalnie aresztują, rzucają granaty pod nogi, strzelają z gumowych kul, wodą rozganiają, traktują w sposób straszny, to zmienili zdanie. I z każdym dniem manifestantów było coraz więcej – opowiada Reznikow.

Przebudzenie na emigracji

Długo trwał zimowy sen Saszy, Yahora i innych białoruskich imigrantów w Polsce. Tego lata zbudzili się jak po podwójnym espresso. Na fali demonstracji w ojczyźnie i dzięki aktywistkom, jak Lenka i Viktoria, które organizują akcje, by zwrócić uwagę Polaków na sytuację w ich kraju oraz, by zmotywować do integracji i działania innych Białorusinów.

Sasza Reznikow podczas koncertu Teatru Muzycznego w Muszli opowiadał publiczności o sytuacji Narodowego Teatru Akademickiego im. Janki Kupały w Mińsku, którego dyrektor Paweł Latuszka stracił pracę za poparcie antyrządowych protestów. W ramach solidarności wymówienie złożyła większość zespołu. W czasie koncertu w Muszli na budynku Teatru Muzycznego wyświetlano biało-czerwono-białą, zakazaną przez reżim, historyczną flagę Białorusi.
Wcześniej Reznikow wpadł na pomysł, by polskie teatry, między innymi Teatr Narodowy, Capitol we Wrocławiu, Teatr Muzyczny w Poznaniu, Teatr Muzyczny Roma, nagrały pozdrowienia i słowa wsparcia dla zespołu z Mińska. Nagranie udostępniła telewizja Biełsat.
Kolejny plan Saszy to organizacja dla pozbawionych pracy aktorów Teatru Janki Kupały touru po polskich teatrach. - Właśnie prowadzimy rozmowy z ministerstwem kultury i prezesem ZASP-u. Dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni Igor Michalski wstępnie już wyraził zgodę, żeby ich tu przyjąć. Mam nadzieję, że uda mi się zorganizować kolegom z Białorusi tutaj piękne występy.

Yahorowi Kandratsiukowi udało się zorganizować 30 sierpnia Marsz Solidarności w Gdańsku, który przeszedł od Złotej Bramy do Placu Solidarności. Na potrzeby marszu wyłożył 450 złotych i kupił tkaniny na flagi, których zamówił uszycie, megafon i kije bambusowe na flagi. Już po akcji ogłosił w necie zrzutkę na zwrot kosztów.
Takie akcje są ważne, uważa Yahor, ale trzeba też pomagać konkretnym ludziom. - Jako informatyk mogę pomóc ludziom zwolnionym z pracy przez polityczne poglądy otrzymać nowy zawód. Ale żeby zostać informatykiem, to człowiek musi bardzo chcieć to zrobić, być gotowym poświęcić wiele czasu i wysiłku.
Choć wierzy w sukces białoruskiej rewolucji, spodziewa się też znacznie większej liczby imigrantów z Białorusi, bo dyktatura może upadać powoli. Nowo przybyłym trzeba będzie pomóc – zapewnić informację, bezpłatne lekcje polskiego, pomoc psychologiczną i w znalezieniu pracy. Dlatego warto się dobrze poznać, zjednoczyć i zorganizować. - Dla mnie, jako informatyka, to nie było trudne przenieść się samemu do Polski. Ale można sobie wyobrazić, jak trudno jest całą rodziną się przenieść, nie znając języka, nie mając uniwersalnego zawodu.

Póki co Yahor szykuje milicyjne pałki na performans, a Sasza występ wokalny. Gdyński wiec odbędzie się w niedzielę 13 września. Wystartuje o 15.00 pod "Darem Pomorza" na Skwerze Kościuszki. Stamtąd pochód przemaszeruje al. Jana Pawła II, przez Park Rady Europy, ulicami Armii Krajowej i Świętojańską pod Pomnik Ofiar Grudnia 1970 przy al. Piłsudskiego.

  • ikonaOpublikowano: 11.09.2020 14:20
  • ikona

    Autor: Przemysław Kozłowski (p.kozlowski@gdynia.pl)

  • ikonaZmodyfikowano: 12.09.2020 22:51
  • ikonaZmodyfikował: Agnieszka Janowicz
ikona

Zobacz także

Najnowsze