Co nowego

„Czuję energię tego miasta”. Rozmowa z muzykiem 1988

1988, czyli Przemek Jankowiak // fot. Magdalena Śliżewska

1988, czyli Przemek Jankowiak // fot. Magdalena Śliżewska

Ma na swoim koncie Paszport Polityki 2022 w kategorii „Muzyka popularna” i ścieżkę dźwiękową do filmu Grzegorza Mołdy „Zadra”. Na swoim albumie „Ruleta” połączył pokolenia i różne style muzyczne. Przemysław Jankowiak, czyli 1988, znany też jako Etamski i połowa duetu Syny, zdradza nam, dlaczego zamieszkał w Gdyni i co by robił, gdyby jednak nie został producentem muzycznym.

 
Przemysław Jankowiak swój rok urodzenia 1988 nosi w pseudonimie. Nagrywa dla różnych wykonawców i słychać, że potrafi patrzeć w przyszłość – nie zapominając o przeszłości. Pochodzi ze Szczecina, ale od dziesięciu lat mieszka w Gdyni.

Wcześniej nagrywał pod szyldem Etamski i w duecie Syny. Partnerował Monice Brodce przy pracy nad minialbumem „Sadza”. Na 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni błysnął jako autor muzyki do pełnometrażowego filmu „Zadra” w reżyserii Grzegorza Mołdy – absolwenta Gdyńskiej Szkoły filmowej.

W zeszłym roku opublikował autorski album „Ruleta”, na którym gości całą plejadę gwiazd i to nie tylko z hiphopowego środowiska, ale różnych nurtów muzycznych. To między innymi za ten projekt zdobył Paszport Polityki 2022 w kategorii „Muzyka popularna”.



Z muzykiem rozmawiamy w gdyńskiej kawiarni Uboga krewna.

Paszport Polityki 2022 w kategorii „Muzyka popularna”. To mobilizuje? A może otwiera nowe drzwi?

– Uznaję to bardziej za podsumowanie tego, co zrobiłem do tej pory. A czy otwiera nowe drzwi? Pewnie dopiero się o tym przekonam. Mam na oku kolejny projekt – muzykę do filmu lub serialu, więc może to też jest tego efektem i coś jednak pootwierało.
No właśnie, skoro jesteśmy przy muzyce filmowej. Masz już na koncie muzykę do „Zadry” Grzegorza Mołdy, filmu który walczył o Złote Lwy w Konkursie Głównym 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. To była dla Ciebie inspirująca przygoda?

– To była dla mnie zupełnie nowa przygoda. Z jednej strony nie nowa, a jednak, ponieważ pierwszy raz miałem do czynienia z filmem na taką skalę. Wcześniej robiłem muzykę ilustracyjną do krótkich metraży, a tutaj musiałem z aktorami stworzyć nowe postaci, które w zasadzie budowały się w studiu. Tożsamość bohaterów wychodziła z utworów, więc bardzo dużo pracy, którą zwykle wykonuję, musiałem przełożyć na pracę z aktorami i to był na pewno nowe doświadczenie. Na szczęście wszyscy okazali się bardzo utalentowani i wyszli z tego obronną ręką, naprawdę świetnie im poszło. Współpraca z nimi to była duża przyjemność.
Myślisz, że tworząc na własnych zasadach można zaistnieć w mainstreamie?

– Robienie muzyki z artystką, którą wszyscy w Polsce znają, jest w pewnym sensie mainstreamem. Mówię oczywiście o wspólnym projekcie z Moniką Brodką. Zrobiliśmy płytę dosyć niszową, więc zawsze wszystko obraca się bardziej wokół próby stworzenia sztuki, niż próby zdobycia szerszej publiczności. Więc może da się tworzyć na własnych zasadach i zaistnieć w mainstreamie, ale czasami trzeba trochę bić głową w mur i dopiero po jakimś czasie może się okazać, że to poskutkowało. Moja muzyka cały czas obraca się raczej wokół form niszowych, ale gdzieś tam przedziera się do mainstreamu i to mnie bardzo cieszy, bo mam nadzieję, że coraz więcej artystów będzie sięgać po takich producentów jak ja i moi koledzy.
I tu może ułatwić życie zdobycie Paszportu Polityki...

– Być może, bo z pewnością to jest prestiżowa nagroda i dużo osób, które mnie nie znały, bo mimo wszystko producenci pracują bardziej gdzieś tam z tyłu, nigdy nie są na pierwszym planie, teraz się o mnie dowiedzą.  
Pochodzisz ze Szczecina. Jak w takim razie trafiłeś do Gdyni?

– Tak, i praktycznie całą rodzinę mam w Szczecinie i Świnoujściu. Kiedy skończyłem szkołę, szukałem dla siebie jakiegoś odpowiedniego miejsca na ziemi. Żeby się rozwinąć, zobaczyć coś więcej, niż Szczecin, który jest bardzo ciekawym i inspirującym miastem, ale mimo wszystko na uboczu. Grając koncerty, odwiedzałem różne miasta, a jednym z nich był Gdańsk. I pewnego razu, to było w maju, wracając z Gdańska do Szczecina, zatrzymałem się na chwilę w Gdyni. Pojechałem najpierw na Kolibki, gdzie spotkałem sarnę i już wtedy mnie uderzył fakt, że przecież jestem w mieście, a tu takie niespodzianki. Potem  poszedłem sobie na plażę Śródmieście i właściwie wszystko mi się tu spodobało. Począwszy od tego, że miasto wpada bezpośrednio do morza, że ludzie w garniturach po pracy odpoczywają na plaży albo grają w siatkówkę. Siedzieliśmy sobie z moją partnerką, nagle zobaczyliśmy w wodzie krewetkę i wyobraziliśmy sobie Gdynię jako miasto, które warto sprawdzić. Zaczęliśmy wertować różne statystyki, czytać, że w Gdyni żyją najszczęśliwsi ludzie i to nas skusiło, żeby się tu przeprowadzić. Pierwszą naszą dzielnicą było Redłowo – blisko morza, a tego chcieliśmy, więc to był zupełnie naturalny wybór. I muszę przyznać, że był to strzał w dziesiątkę. Jesteśmy tu już prawie dziesięć lat i żyje nam się świetnie.
A co ze stereotypem, że to w stolicy najłatwiej zrobić karierę?

– Miałem epizod warszawski, niestety akurat w czasie pandemii. Mieszkałem tam półtora roku. Podczas tworzenia płyty musiałem dużo i dynamicznie pracować z ludźmi, i to głównie z Warszawy. I wtedy rzeczywiście było mi łatwiej tam mieszkać. Zresztą myślę, że Warszawa się już ode mnie nie odklei. Muszę i chcę tam jeździć, bo taka jest potrzeba.
Na zdj. 1988, czyli Przemek Jankowiak w kawiarni Uboga krewna

Czy Gdynia jako miasto inspiruje artystów?

– Dla mnie zawsze bardzo cenna była bliskość natury. Teraz mieszkam na Witominie i mam pięć minut do lasu. W Gdyni, gdziekolwiek jesteś, masz 5-10 minut do lasu albo morza. Dla mnie szczególnie ważna jest bliskość lasu, co odkryłem dopiero z czasem. Zresztą to miasto samo w sobie jest bardzo inspirujące pod względem kompaktowości. Mam tu dużo znajomych, z branży, ale nie tylko, i nawet dzisiaj idąc na naszą rozmowę, minąłem po drodze wielu ziomków, więc to jest świetne. Bardzo szybko buduje się tu relacje międzyludzkie, tworzy się społeczność. Poznajesz ludzi, za chwilę następnych, życie się toczy w centrum miasta. Np. w Warszawie musisz bywać w konkretnych miejscach, żeby kogoś spotkać, a w Gdyni wystarczy czasami się przejść rano czy wieczorem ul. Świętojańską albo bulwarem i zawsze kogoś spotkasz.
Przyjezdni często mówią, że Gdynia i jej mieszkańcy są bardzo otwarci.

– To prawda. Moi znajomi, których tu ściągnąłem, albo którzy przyjeżdżają tu na wakacje, docenili Gdynię dopiero po kilku dniach. Morze, las, to wszystko jest super, ale dopiero przebywając tutaj naprawdę czuje się energię tego miasta. I rzeczywiście ludzie są bardziej otwarci.
W zeszłym roku wyszedł Twój autorski album „Ruleta”. Ponad 30 artystów z różnych nurtów muzycznych, projekt czasochłonny i wymagający. Łączący pokolenia i środowiska. Warto było?

– To było moje marzenie. Jako producent zawsze chciałem zrobić płytę, na której skonfrontuję ludzi na co dzień nagrywających różną muzykę, może bardziej mainstreamową, albo takich, którzy dopiero zaczynają, i skompiluję to na długogrającym albumie. Marzenie odhaczone, pewnie drugi raz już takiej płyty nie zrobię. Choć mam plan, jak tę energię z trasy koncertowej wykorzystać w następnym projekcie. No i oczywiście przy okazji nauczyłem się pracować z różnymi ludźmi.
Skąd właściwie pomysł na bycie producentem muzycznym?

– Jak byłem dzieckiem, to zamiast grać na komputerze, bawiłem się różnymi programami, także tymi muzycznymi. Wtedy złapałem bakcyla i w pewnym momencie już wiedziałem, że będę robił muzykę. Na boku była, i nadal trochę jest grafika, ale jednak muzyka przejęła kontrolę nad moim życiem.
Wyobrażasz sobie świat bez dźwięków i muzyki?

– Ciężko. Choć mocno inspiruje mnie też kino czy sztuki wizualne i gdybym pewnego dnia stracił słuch, to pewnie poszedłbym w tym kierunku. Jednak w tym momencie to muzyka jest dla mnie wszystkim.
A co odpowie 1988 zapytany o plany na przyszłość?

– Ten rok upłynie mi głównie na koncertowaniu z Moniką Brodką. Będziemy grać w Wielkiej Brytanii, we Francji i w Polsce. Myślę, że będzie też kolejna ścieżka do filmu. A w nieco dalszej przyszłości chciałbym spróbować swoich sił w kinie, ale tym razem od strony reżyserskiej i scenariuszowej. No i cały czas działam muzycznie na własną rękę.
 – W takim razie trzymamy kciuki i dziękuję za rozmowę.


  • ikonaOpublikowano: 14.02.2023 07:00
  • ikona

    Autor: Magdalena Śliżewska (m.slizewska@gdynia.pl)

  • ikonaZmodyfikowano: 14.02.2023 15:22
  • ikonaZmodyfikował: Karolina Szypelt
ikona

Najnowsze