Społeczeństwo

Twarze Pomagania. Judyta Bork: "Aktywistą się po prostu jest"

Judyta Bork prowadzi liczne akcje charytatywne i angażuje do działania innych/fot. Dawid Linkowski

Judyta Bork prowadzi liczne akcje charytatywne i angażuje do działania innych/fot. Dawid Linkowski

Organizacja charytatywnych bazarków, działania na rzecz lokalnej społeczności, włączanie się w akcje pomocowe, a do tego jeszcze wychowywanie dzieci i praca zawodowa – to wszystko obowiązki Judyty Bork, gdynianki, która nie tylko zaraża swoim entuzjazmem, zaangażowaniem i pozytywnym nastawieniem, ale przede wszystkim niesie sporo dobrego.

Judyta pomaga… właściwie od zawsze.
– Odkąd sięgam pamięcią, jestem zaangażowana w organizowanie pomocy dla osób w potrzebie – mówi. I dodaje, że zaczynała od wszystkim dobrze znanych ogólnopolskich akcji. – W znane nam wszystkim większe inicjatywy o charakterze charytatywnym, tj. WOŚP czy Góra Grosza, włączyłam się w szkole średniej. Po narodzinach syna, który borykał się z niepełnosprawnością, kontynuowałam rolę społecznika, pisałam pisma procesowe, odwołania, organizowałam paczki świąteczne i wyprawki szkolne dla osób, które znajdowały się w kryzysie.
Judyta organizuje dobrze znany w całej Polsce Bazarek charytatywny na rzecz hospicjum. Bazarek działa w mediach społecznościowych i przynosi spektakularne efekty. Na grupie jest ponad osiem tysięcy aktywnych członków, którzy chętnie włączają się w licytację. Zysk trafia bezpośrednio na konto hospicjum. Sama Judyta, choć nie miała wcześniej żadnego doświadczenia w podobnych akcjach, postanowiła spróbować.
– Hospicja są dofinansowane do 40 proc. przez NFZ, a niektóre nie mają w ogóle takiego szczęścia i są pozostawione same sobie. Dlatego tak aktywnie działamy z Załogą Bazarku, by nieść pomoc w zaspokajaniu podstawowych potrzeb naszych przyjaciół, podopiecznych hospicjów, z którymi współpracujemy.

Między innymi za aktywną działalność na rzecz hospicjum głosami publiczności została nagrodzona statuetką „Człowieka bez barier 2017” pisma „Integracja”. Podczas odbioru nagrody na gali mówiła, że chciałaby, aby ta nagroda zwróciła uwagę przede wszystkim na problem, którym się zajmuje - niedofinansowanie hospicjów.
– Temat nie jest zbyt medialny, trudno się z nim „przebić”, bo przeważnie unikamy rozmów o umieraniu, choć przecież dotyczy ono każdego z nas… – wyjaśniała

Zaangażowanie naszej rozmówczyni zostałe docenione kilkukrotnie. Oprócz wspomnianej wyżej nagrody, zdobyła również m.in. Nagrodę Publiczności w konkursie na bohatera lub bohaterkę Gdyni.
– Najczęściej w moje ręce trafiały nagrody od publiczności. To bardzo motywujące! Dzięki takim wyróżnieniom wiem, że moja praca jest ważna i ma duże znaczenie dla osób, które spotykam na swojej drodze – mówi laureatka i podkreśla, że ludzie, dla których zrobiła wiele dobrego, też są dla niej ogromnym wsparciem. – Łatwiej jest realizować dany cel, gdy ma się świadomość, że za plecami stoi tłum ludzi, na których wsparcie można liczyć w każdej sytuacji. Nie czuję się adresatką tych wyróżnień, lecz reprezentantką grupy ludzi, którym przyświeca ten sam cel - pomoc bliźnim.

Judyta z nagrodą „Człowiek bez barier 2017”, fot. Marta Kuśmierz/Cegiełka/gdynia.pl
Judyta z nagrodą „Człowiek bez barier 2017”, fot. Marta Kuśmierz/Cegiełka/gdynia.pl

Nasza rozmówczyni działa w obszarze, który wiele osób określiłoby jako… trudny. Mało kto chce bowiem rozmawiać o chorobie czy śmierci. Judyta nie ukrywa, że pewne sytuacje wpływają także na nią.
– Kilka lat temu borykałam się z bardzo silną depresją. W procesie mojego leczenia ważnym elementem była opieka psychiatry i psychologa, to jednak nie wystarczało, abym mogła wrócić do pełni zdrowia. Może to zabrzmi dziwnie, ale sens życia odnalazłam u boku umierających ludzi.– mówi. – Czas, energia i zaangażowanie, które podarowałam pacjentom hospicjów, ostatecznie postawiły mnie na równe nogi. Pomoc innym, pomogła mi, nie mam zamiaru z tego rezygnować, co więcej, czuję, że mam do spłacenia spory dług wdzięczności. Obszar mojej działalności jest faktycznie trudny, przemijanie i ulotność życia to temat, z którym wiele osób nie może sobie poradzić. Wolontariat na rzecz hospicjum poniekąd oswaja te myśli, i pozwala zaakceptować to, co nieuchronne.

Działania na rzecz hospicjum to jedno. Judyta Bork angażuje do działania sąsiadów oraz mieszkańców Oksywia. W ostatnich miesiącach zmobilizowała wiele osób do włączenia się w akcje pomocowe na rzecz uchodźców z Ukrainy. Jak sama przyznaje, jest z tego powodu dumna.
– Czuję przede wszystkim dumę. Przez ponad pół roku Przystań Śmidowicza 49 pełniła funkcję azylu dla obywateli Ukrainy. Naszym Sąsiadom z dzielnic północnych należą się wyrazy wdzięczności, podziękowania i wyrazy uznania dla nich jako społeczności. Skala pomocy, którą podarowali uchodźcom, była potężna i piękna, a ich mobilizacja przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. W tym wszystkim znaleźli jeszcze przestrzeń na troskę o nas - pracowników Przystani. To wsparcie było bardzo budujące, zapamiętam je i na pewno będę w sobie pielęgnować.

Dom Sąsiedzki w Przystani Śmidowicza 49 to miejsce, w którym Judyta pracuje zawodowo.
– Uważam, że na dzień dzisiejszy jestem w dobrym miejscu. Uwielbiam pracę z ludźmi i dla ludzi. Przystań faktycznie daje mi możliwości i narzędzia do tego, aby taką pracę wykonywać – mówi. – Poza tym, pracuję w Domu Sąsiedzkim, czyli najlepszym miejscu dla społecznika – uśmiecha się.

Choć Judyta nie narzeka na brak obowiązków, w wolnych chwilach szydełkuje.
– Robótki ręczne to moja pasja, terapia i rehabilitacja, takie 3 w 1 – mówi Judyta.

I jak na prawdziwą społeczniczkę przystało, swoją pasję też przekuła w coś dobrego.
– Poza tym, że dzielę się zdobytymi umiejętnościami, przekazując swoje prace na bazarki charytatywne, cyklicznie spotykam się z mieszkańcami Oksywia w Przystani, po to, by zaszczepić w nich nową pasję, oraz płynące z niej korzyści.
Wielką pasją bohaterki cyklu "Twarze Pomagania" jest szydełkowanie/fot. Dawid Linkowski
Wielką pasją bohaterki cyklu "Twarze Pomagania" jest szydełkowanie/fot. Dawid Linkowski

Judyta została także autorką znaku rozpoznawczego hospicjum, Hospicjusza, choć jak skromnie przyznaje, była to praca zespołowa.
– Trudno powiedzieć, kto tak naprawdę wymyślił Hospicjuszka. To znów praca zespołowa. Nawet jego imię wybieraliśmy w gronie kilkuset osób.

Co ważne, Judyta podkreśla, że dobre postawy warto krzewić już od najmłodszych lat. To dlatego chętnie pokazuje swoim dzieciom, jak zrobić coś dobrego dla innych.
– Moje dzieci chętnie angażują się w działania, które wymyśli mama. Organizacja sąsiedzkich pikników, festynów, spotkań dla wolontariuszy hospicjów, pomoc przy promocji projektu dotyczącego placu zabaw na ulicy Arciszewskich - w tych wszystkich inicjatywach mnie wspierają. To ważne, aby młodym ludziom wskazać ważne w życiu wartości. Jedną z nich, jest brak obojętności na krzywdę drugiego człowieka.

Pomimo wielu prowadzonych działań i czasem zmęczenia, Judyta podkreśla:
– Aktywistą po prostu się jest, myślę, że to cecha charakteru.

Cykl „Twarze pomagania” powstał w ramach „Adaptacja Koncepcji UrbanLab w Gdyni” w ramach Programu Operacyjnego Pomoc Techniczna na lata 2014-2020, współfinansowanego ze środków Funduszu Spójności.

  • ikonaOpublikowano: 28.09.2022 08:55
  • ikona

    Autor: Agata Gołąbek- Polus (a.golabek-polus@lis.gdynia.pl)

  • ikonaZmodyfikowano: 28.09.2022 12:03
  • ikonaZmodyfikował: Agnieszka Janowicz
ikona