Kultura

Elżbieta Mrozińska od 30 lat na scenie

Zdjęcie ze spektaklu

Zdjęcie ze spektaklu "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa, w którym Mrozińska gra m.in. listonoszkę // fot. Roman Jocher

Na początku w ogóle nie myślała, że zostanie aktorką i swoje kroki skierowała ku stomatologii. Jednak szybko zrozumiała, że jej miejsce jest na scenie. Przez lata wcielała się w różnego rodzaju postacie. Grała mężczyzn, silne kobiety, czarne charaktery i zwierzęta. Na deskach Teatru Miejskiego w Gdyni występuje już od ponad 20 lat. Obecnie możemy ją oglądać m.in. w takich przedstawieniach jak „Cafe Luna”, „Hotel Westminster” czy „Mistrz i Małgorzata”. W niedzielę, 17 lutego, rolą Gaździny w spektaklu „Historia filozofii po góralsku”  Tischnera, będzie świętowała jubileusz. Elżbieta Mrozińska obchodzi 30-lecie pracy artystycznej. Nam opowiedziała, jaki był dla niej ten czas.

Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę pracować w teatrze, a to już 30 lat. Moja kariera artystyczna, zaczęła się w szkole dla protetyków stomatologicznych. Przez jakiś czas się tam uczyłam, a potem stwierdziłam, że chyba to nie dla mnie, że muszę uderzyć gdzieś indziej. Zawsze mnie ciągnęło w stronę artystyczną. I doszłam do wniosku, że muszę iść do szkoły o profilu muzycznym. Najpierw poszłam do szkoły muzycznej pierwszego stopnia. Stwierdziłam, że na pewno nie nauczę się grać na skrzypcach, bo za późno, ale może spróbuję na jakimś instrumencie dętym i wybrałam trąbkę. Jednak wchodząc po schodach do tej szkoły stwierdziłam, że to nie miejsce dla mnie. Potem ktoś mi powiedział, że jest Studium Wokalno-Aktorskie przy Teatrze Muzycznym w Gdyni. Tam też złożyłam swoje dokumenty i zdawałam do tej szkoły dwa razy. Bakcyla aktorskiego zaszczepił we mnie ówczesny wykładowca pan prof. Grzegorz Chrapkiewicz. No i tak to się zaczęło – opowiada Elżbieta Mrozińska, aktorka Teatru Miejskiego w Gdyni.

Studium Wokalno Aktorskie im. Danuty Baduszkowej ukończyła w 1989 roku. Wtedy dołączyła do zespołu Teatru Muzycznego w Gdyni. Debiutowała na deskach tego teatru rolą Anastazji Nibek w spektaklu „Czysta blaga” według „Małego dworku” Witkiewicza. Potem wystąpiła w podwójnej roli – Nancy i Starej Sally w musicalu „Oliver!” Barta w reżyserii Rogera Redferna. W Teatrze Muzycznym w Gdyni pracowała do 1992 roku. Potem przez rok grała w Teatrze Miejskim im. Witolda Gombrowicza w Gdyni. W 1994 roku przeniosła się do Torunia, gdzie występowała w Teatrze im. Wilama Horzycy. Gościnnie grała też m.in. w Teatrze Atelier w Sopocie, Teatrze Dramatycznym w Warszawie, Teatrze Polskim w Poznaniu i Teatrze Dramatycznym w Elblągu. W 1996 roku wróciła do Gdyni i jest aktorką Teatru Miejskiego w Gdyni. Jak mówi, to miejsce, w którym czuje się najlepiej.

Były takie momenty, że myślałam, żeby się przenieść gdzieś indziej. Próbowałam pracy w innym mieście, ale kot jest przywiązany do swojego miejsca i ja właśnie jestem tak przywiązana do Trójmiasta. Cieszę się, że tu jestem. Myślę, że tu czuję się najlepiej – mówi Mrozińska.



W gdyńskim teatrze zagrała wiele charakterystycznych ról. Była m.in. Hipolitą w „Śnie nocy letniej” Szekspira w reżyserii Julii Wernio czy Cruellą de Mon w spektaklu „101 dalmatyńczyków” Smitha, który wyreżyserował Jerzy Bielunas. Grała też Marlenę Dietrich w „Piaf” i Markizę de Merteuil w „Niebezpiecznych związkach”. Jej dorobek jest bardzo bogaty. Niemal co wieczór wciela się w inną postać. Można ją oglądać m.in. w: „Cafe Luna”, gdzie wciela się w Carmelę. Jest też Bieskudnikową i listonoszką w „Mistrzu i Małgorzacie”, Véronique Houllié w „Bogu Mordu” czy Lilly Chatterton w „Hotelu Westminster”. Największym wyzwaniem były dla niej jednak role w „Braciach K.” Dostojewskiego w reżyserii Andrzeja Bubienia i w „Kursku” Pawła Huelle, który wyreżyserował Krzysztof Babicki.

Kiedyś graliśmy przedstawienie „Bracia K”. Tam wcielałam się w trzy męskie postacie. To była dla mnie trudna praca, ale zaowocowała. W przedstawieniu „Kursk” gram osobę dużo starszą od siebie i ta rola też bardzo dużo mnie kosztowała. Nie wiem, jak ją zagrałam, ale nie było to dla mnie proste. Jednak kiedy dostaje się role, to trzeba się z nimi po prostu zmierzyć – mówi aktorka.

Elżbieta Mrozińska, jak sama mówi, lubi swój zawód, ale przyznaje, że nie jest on prosty i wymaga wielu wyrzeczeń. Do każdej roli trzeba podejść inaczej, szukać na nią sposobu i obserwować otoczenie. Skąd czerpie się inspirację?

Każda rola jest jakaś i każda buduje mnie w zawodzie. Jestem taką osobą, która zawsze wcześniej przychodzi do teatru i musi sobie te wszystkie litery, które ma za chwilę wypowiedzieć, poukładać na nowo, żeby nie było jakiegoś kiksu. Dwa albo trzy razy grałam wronę w bajkowym przedstawieniu. Przygotowywałam się w ten sposób, że chodziłam po ulicach i przyglądałam się ptakom. Potrafiłam się zatrzymać i nagle zacząć dziwnie ruszać głową. Patrzyłam, jak to zwierzę się porusza, jak pracuje jego ciało. Jesteśmy ludźmi i trudno nam się zmienić, ale w jakiś sposób próbowałam odzwierciedlić ruch ciała tego ptaka. Dużo jest też zachowań ludzkich, które przekłada się na scenę. I tu też próbuję obserwować, jak się zachowujemy w danej sytuacji i to przenoszę na scenę – opowiada Mrozińska.

fot. Roman Jocher
fot. Roman Jocher

Aktorka zagrała też w kilku filmach i serialach. Można ją było zobaczyć m.in.: w spektaklu telewizyjnym „Idąc rakiem”, gdzie była panią Stremplin czy w filmie „Strajk. Die Heldin von Danzig”. Wystąpiła też w „Klanie”, „Lokatorach” czy serialu „Prawo Agaty”. Mimo że praca przed kamerą jest kusząca, to Mrozińska bezpieczniej czuje się w teatrze.
 
Bardzo chętnie grałabym w serialach, ale to nie jest takie proste. Żeby stworzyć postać trzeba bardzo intensywnie się skupić na tym jednym ujęciu i starać się to zrobić jak najlepiej, bo już tego nie można poprawić. Natomiast praca w teatrze ciekawsza o tyle, że nie jestem aż tak zestresowana, że to jest raz i więcej już tego nie zagram. Tu mogę coś zrobić lepiej. To, że jest premiera nie oznacza wcale, że ja nie mogę tej postaci udoskonalić – podkreśla aktorka.

W teatrze bardzo ważne są emocje publiczności. Aktorzy czują ze sceny to jak reagują widzowie, a potem czasami zastanawiają się dlaczego było tak, a nie inaczej.

Ostatnio graliśmy „Cafe Luna”, które jest zabawnym przedstawieniem, ale wszyscy siedzieli cicho. Potem się okazało, że kobiety były tak zachwycone przedstawieniem, że po prostu bały się zareagować, żeby czegoś nie popsuć. A myśmy myśleli, że albo źle gramy albo coś jest nie tak. Reakcje podczas spektakli są różne. Czasami widzowie śmieją się od samego początku, a czasami siedzą w ogromnym skupieniu tak, że nawet nikt nie zakaszle – mówi Mrozińska.

W niedzielę, 17 lutego, Elżbieta Mrozińska będzie oficjalnie świętować jubileusz 30-lecia pracy artystycznej. Wraz z nią okrągłą rocznicę będzie celebrował również inny aktor - Bogdan Smagacki. On również uczci 30-lecie pracy scenicznej. Oboje zagrają w spektaklu „Historia filozofii po góralsku” Tischnera w reżyserii Bogdana Cioska. Rola w tej sztuce byłam wyzwaniem dla Mrozińskiej.

Musiałam się nauczyć pewnej melodii mówienia po góralsku. Próbowałam znaleźć górlaski zaśpiew. Myślę jednak, że pewnie gdyby przyszedł tu góral, to by mnie wyśmiał, że to wcale nie tak – mówi aktorka.

fot. Karol Stańczak

Artystka przyznaje też, że na pewno będzie miała tremę przed występem.

Mam nieustającą tremę. Mimo tych 30 lat pracy stojąc w kulisach przed swoim wyjściem zawsze się denerwuję. Jeśli jest przedstawienie dwuaktowe, to przed drugiem aktem mam to samo. Mam nadzieję, że tego nie widać – śmieje się Mrozińska.

Aktorka ma w swoim dorobku wiele nagród i wyróżnień. W 1997 roku otrzymała nagrodę prezydenta Gdyni za udział we wrocławskim Przeglądzie Piosenki Aktorskiej. Zdobyła tam wyróżnienie za wykonanie piosenki „Padam, padam”. W 2003 roku ponownie została nagrodzona przez prezydenta Gdyni z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru. Cztery lata później dostała nagrodę teatralną marszałka województwa pomorskiego za stworzenie dostrzegalnych i pozostających w pamięci kreacji w „Braciach K.” i „Niebiezpiecznych związkach”. Za kreację aktorską w spektaklu „Bracia K.” znalazła się też w znakomitym gronie artystów wyróżnionych przez miesięcznik Teatr pod hasłem „Najlepszy, najlepsza, najlepsi w sezonie 2006/2007”. W 2012 roku prezydent Gdyni przyznał jej nagrodę za kreację i interpretację „Rebeki” w „Słodkich latach 20., 30...”. Trzy lata później, w 2015 roku otrzymała kolejną nagrodę prezydenta Gdyni - za rolę Molly w „Żółtej łodzi podwodnej” w reżyserii Krzysztofa Babickiego, Wiedźmy w „Śnieżce i krasnoludkach”, tego samego reżysera i Gaździny w „Historii filozofii po góralsku” w reżyserii Bogdana Cioska. Natomiast w 2017 roku przyznano jej nagrodę dyrektorów Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru.

Z okazji jubileuszu aktorka składa podziękowania współpracownikom i widzom.

Chciałam przede wszystkim podziękować dyrekcji, kolegom i wszystkim pracującym tu ludziom, którzy dużo pracy wkładają, żeby każde przedstawienie mogło powstać, za to, że są cierpliwi i że zawsze możemy się dogadać. Chciałam też podziękować widzom odwiedzającym nasz teatr i oglądającym nasze przedstawienia. Bardzo dziękuję za liczne brawa, którymi nas Państwo obdarzają, bo to jest miód na serce. Dla nas to jest nagroda – mówi Mrozińska.

fot. Joanna Siercha
fot. Joanna Siercha

Elżbieta Mrozińska urodziła się w 1965 roku w Gdańsku. Jest aktorką wszechstronną. Świetnie śpiewa i inspiruje twórców spektakli. Jubilatce, wspólnie z zespołem Teatru Miejskiego, życzymy wielu nowych wyzwań, sukcesów artystycznych, samorealizacji i zadowolenia z obranej drogi życiowej.

  • ikonaOpublikowano: 16.02.2019 10:00
  • ikona

    Autor: Magdalena Czernek (m.czernek@gdynia.pl)

  • ikonaZmodyfikowano: 16.02.2019 12:47
  • ikonaZmodyfikował: Karolina Szypelt
ikona

Zobacz także