Społeczeństwo

Miasto w czasie pandemii

Gdynia w czasie pandemii. fot. Przemysław Kozłowski

Gdynia w czasie pandemii. fot. Przemysław Kozłowski

Poruszając się teraz po mieście wyglądającym jak opuszczony plan filmowy po skończonych zdjęciach można doznać dysonansu poznawczego. Z jednej strony cisza i spokój, z drugiej niepokojące aktywności niecodziennie wyglądających ludzi. Abstrahując od powodu zmian - jedne rzeczy tak po ludzku ucieszą, inne głęboko zasmucą.
 
Na Świętojańskiej nie ma tłumów ani korków, nie trzeba się przeciskać między przechodniami (raj dla cierpiących na agorafobię), uskakiwać przed pędzącymi elektrycznymi hulajnogami (wypożyczanie ich jest teraz zakazane) ani wdychać spalin.

Gdynia w czasie pandemii. fot. Przemysław Kozłowski

Kto przyjechał do centrum samochodem, też będzie zadowolony – pustych miejsc parkingowych nie brakuje, a parkometry, owinięte folią jak parówki, nie przyjmują opłaty.

Kto przyjechał komunikacją miejską, na pewno nie musiał stać, mimo że usiąść można na co drugim siedzeniu, a kursy są rzadsze. W autobusach, trajtkach i kolejkach pustki.

Gdynia w czasie pandemii. fot. Przemysław Kozłowski
 
Przestrzeń i ciepło wprawiają w chwilowy pogodny nastrój - „wiosna, cieplejszy wieje wiatr” – aż chciałoby się zanucić. Szczególnie, że zieleńce i drzewka owocowe w rozkwicie. Ale widząc nielicznych przechodniów w maseczkach i gumowych rękawiczkach bardziej na usta ciśnie się jednak „morowy wiatr”. Zwłaszcza, że Onet właśnie napisał, iż badania czterech fińskich ośrodków badawczych wykazały, że koronawirus utrzymuje się w powietrzu dłużej niż do tej pory sądzono. Nawet kilka minut. Wejście więc w chmurę powietrza, gdzie kichał lub kaszlał minutę wcześniej zakażony może skutkować zarażeniem.

Gdynia w czasie pandemii. fot. Przemysław Kozłowski
 
Wejście na przejście dla pieszych to kolejne nowe doświadczenie. Nie trzeba wciskać przycisków do zmiany świateł. A nawet się nie da, bo podobnie jak parkometry także zostały oklejone. Dawniej pewnie niejednemu z nas zdarzyło się zamyślić, nie wcisnąć przycisku i czekać długie minuty na zielone. Teraz szybko zapala się automatycznie.

Gdynia w czasie pandemii. fot. Przemysław Kozłowski

Zaciekawienie wywołuje przejeżdżający przez przejście i wjeżdżający na chodnik mały, zielony pojazd. W oparach chloru pracownicy ZDiZ, wyglądający w białych kombinezonach i przyłbicach trochę jak pogromcy duchów z „Ghostbusters”, odkażają małą architekturę. Świadomość, że jest ona wolna od zarazków budzi poczucie bezpieczeństwa, ale myśl, że w ogóle takie działania są teraz podejmowane niepokoi i podszeptuje – zostań w domu.

Gdynia w czasie pandemii. fot. Przemysław Kozłowski

Niepokój przy „zebrach” wprowadza też pędząca na sygnale karetka, radiowóz nadający komunikat „zostańcie w domu” lub patrolujący czy mieszkańcy się nie gromadzą.

Gdynia w czasie pandemii. fot. Przemysław Kozłowski
 
Chodząc po ulicach nie widać, by ludzie się gromadzili. Najczęściej przechodzą pojedyncze osoby. Mieszkańcy zbierają się tylko w kilku miejscach – przed sklepami, w których mogą teraz przebywać po trzy osoby na jedną kasę, przed bankami (trzy osoby na okienko), aptekami i pocztami (dwie osoby na okienko).

Gdynia w czasie pandemii. fot. Przemysław Kozłowski

Między 10.00 a południem w kolejkach przed sklepami stoją tylko starsze osoby. Dzieci i młodzieży prawie w ogóle nie widać na mieście, bo niepełnoletni mogą teraz opuszczać mieszkania tylko pod opieką dorosłych. A gdy jeszcze zajrzy się na zamknięte place zabaw i boiska szkolne, z których nie słychać charakterystycznego pisku i gwaru dzieciaków, ogarnia dojmujące wrażenie, że świat się postarzał.

Gdynia w czasie pandemii. fot. Przemysław Kozłowski
 
Najsmutniej robi się na duszy zaglądając przez witryny nieczynnych knajpek, gdzie krzesła i stoliki odpoczywają w najlepsze, a serwetniki i solniczki nudzą sromotnie.

Gdynia w czasie pandemii. fot. Przemysław Kozłowski

Albo czytając kartki na drzwiach: „zamknięte”, „sklep nieczynny do odwołania”, „sorry, we are closed”. Niektóre napisy zapraszają do składania zamówień telefonicznie lub przez internet. Inne mobilizują i dodają otuchy: „zostań w domu”, „będzie dobrze”. Za oklejonymi kartkami drzwiami zazwyczaj pustka, ale przez okno zamkniętych „przeróbek krawieckich” widać kobietę szyjąca na maszynie maseczki.

Gdynia w czasie pandemii. fot. Przemysław Kozłowski

Równie dołujący nastrój ogarnia zachodząc do zamkniętych parków, które opanowały ptaki. Tu w wiosennym słońcu wygrzewają się puste ławki i stacjonarne leżaki.

Gdynia w czasie pandemii. fot. Przemysław Kozłowski

Na ogrodzonej białoczerwoną taśmą plaży śmieją się tylko mewy. Tak nie powinno być – kołacze w głowie – tu powinno być słychać śmiech ludzi. Tak powinno być – puka racjonalna myśl – teraz trzeba zostać w domu i przeczekać ten czas, bo normalność powróci. Dysonans poznawczy.

Gdynia w czasie pandemii. fot. Przemysław Kozłowski

Nagle ciszę na bulwarze przerywa dolatujący z otwartego okna akademika głośny hip hop Beastie Boys. Brzmi to absurdalnie, ale i optymistycznie. Tak, normalność powróci.

Gdynia w czasie pandemii. fot. Przemysław Kozłowski

Galeria zdjęć

ikona Pobierz galerię
ikona