2 maja w Lublinie odbędzie się trzeci w ciągu czterech ostatnich lat finał piłkarskiego Fortuna Pucharu Polski z udziałem Arki Gdynia. Zwycięstwo oznaczałoby symboliczne powtórzenie historii z 1979 roku.To wtedy, w Lublinie właśnie, Żółto-Niebiescy mierzyli się w finale z Wisłą Kraków. Nie byli faworytem, tak jak nie są i teraz. Udało się jednak sprawić niespodziankę za sprawą bramek Janusza Kupcewicza i Tadeusza Krystyniaka. Arkowcy zwyciężyli 2:1. - Miałem wówczas 15 lat i do dziś pamiętam tę radość - mówi prezydent Gdyni Wojciech Szczurek. Powrót na Lubelszczyznę po 42 latach przywołuje tamte wspomnienia. Zwycięstwo w krajowym pucharze to nie tylko ogromny prestiż, ale i możliwość gry na arenie europejskiej. Co więcej, triumfator na początku nowego sezonu zmierzy się z Legią Warszawa (nowym mistrzem Polski) w meczu o Superpuchar Polski. Gdynianie doskonale znają tę drogę. Pokonali ją przecież nie tak dawno - w 2017 roku. Pokonanie w finale Lecha Poznań było nie lada sensacją. Rok później Żółto-Niebiescy ponownie zameldowali się w finale, tym razem górą była Legia.Jak będzie tym razem? Rywal Arki, Raków Częstochowa, to zespół, który już teraz zapewnił sobie medal mistrzostw Polski. Pytanie tylko, czy będzie to srebro, czy brąz. Zawodnicy z Częstochowy rozgrywają znakomity sezon i zdobycie Fortuna Pucharu Polski byłoby z pewnością piękną klamrą.Na drodze stają jednak Arkowcy – specjaliści w dziedzinie pucharowej, uwielbiający sprawiać niespodzianki. To jeden mecz, który zapisze się w annałach. - Historia zatacza koło. Historia... lubi się powtarzać - dodaje prezydent. Opublikowano: 28.04.2021 09:00 Autor: Dawid Kowalski (d.kowalski@gdynia.pl) Zmodyfikowano: 02.05.2021 19:30 Zmodyfikował: Redakcja portalu Gdynia.pl