Co nowego

Bałtycka ryba bez ryzyka

Bałtycka flądra, źródło: Morski Instytut Rybacki - Państwowy Instytut Badawczy

Bałtycka flądra, źródło: Morski Instytut Rybacki - Państwowy Instytut Badawczy

O tym, że Bałtyk ma problem z przełowieniem i zanieczyszczeniem wód, wiemy nie od dziś. Jednak wiemy też, że jedzenie ryb dostarcza wielu cennych dla zdrowia składników. Czy bałtyckie ryby są bezpieczne? Naukowcy morskich instytutów badawczych przekonują, że tak.


Pandemia w odwrocie, więc gastronomia odżywa. Otworzyły się ogródki i wnętrza lokali, również tych nad samym morzem. Znów możemy zasiąść w jednej z licznych restauracji czy smażalni na bulwarze Nadmorskim i molo Południowym i cieszyć się smakiem ryby z widokiem na morze. Ale moment, przecież Bałtyk jest morzem zamkniętym, do którego spływają liczne zanieczyszczenia z rzek. Czy zatem jedzenie ryb z naszego morza jest bezpieczne? Naukowcy z trzech trójmiejskich instytutów badawczych uważają, że tak.

Naukowcy odpowiadają na ukazujące się w mediach artykuły dotyczące skażenia ryb bałtyckich. Opublikowali wspólne stanowisko dementujące informacje, jakoby jedzenie ryb z Bałtyku było groźne dla zdrowia. Pod umieszczonym na stronie Morskiego Instytutu Rybackiego (MIR) z Gdyni artykułem podpisali się dyrektorzy: MIR-u – dr Piotr Margoński, Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Gdyni - dr hab. Mariusz Sapota oraz Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk z siedzibą w Sopocie - prof. dr hab. Jan Marcin Węsławski.

Naukowcy potwierdzają, że zanieczyszczone są wszystkie elementy środowiska naturalnego - również morskiego i ryb, czego konsekwencją jest przenikanie zanieczyszczeń do żywności i organizmu człowieka. Jak piszą badacze, wraz z postępem nauki i rozwojem metod analitycznych potrafimy zmierzyć obecność coraz większej liczby różnych substancji chemicznych w środowisku. Ale kluczową kwestią w kontekście bezpieczeństwa żywności nie jest sam fakt obecności substancji chemicznych, ale ich stężenia, gdyż to stężenie decyduje o tym, czy substancja jest zanieczyszczeniem, czyli czy oddziałuje negatywnie na zdrowie człowieka.

Dostępne na rynku Unii Europejskiej (a więc i naszym) ryby muszą spełniać szereg nałożonych prawem wymagań dotyczących jakości. Badane jest m.in. stężenie toksycznych substancji chemicznych, które podlega rygorystycznym limitom. Dopuszczona na rynek żywność nie może ich przekraczać. Prowadzone przez instytuty badawcze pomiary wskazują, że stężenia substancji toksycznych w rybach bałtyckich nie przekraczają dopuszczalnych wartości i mogą one być spożywane bez ryzyka dla naszego zdrowia. Naukowcy podkreślają również, że ryby dostarczają wielu cennych dla zdrowia składników, czyli korzyści z ich jedzenia przeważają nad możliwym ryzykiem.

Stanowisko przedstawione przez trzy trójmiejskie instytuty badawcze jest zbieżne z opublikowaną w marcu przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny (NIZP-PZH) najnowszą edycją norm żywieniowych dla populacji polskiej. Wskazano w nim, że należy jeść minimum dwie porcje ryb tygodniowo, najlepiej tłustych ryb morskich bogatych w długołańcuchowe wielonienasycone kwasy tłuszczowe z rodziny omega-3.

Na rybackim stole

W Bałtyku żyją zarówno ryby morskie, jak i słodkowodne (najczęściej w zatokach) oraz dwuśrodowiskowe, które część życia spędzają w wodach słodkich, a część słonych, jak łosoś, węgorz czy troć. W menu nadbałtyckich knajpek króluje dorsz i flądra. Mięso tych popularnych ryb ma najniższe, często śladowe poziomy zanieczyszczeń według naukowców z NIZP-PZH. Poławiane są też oczywiście śledź, szprot, turbot, gładzica, belona oraz ryby słodkowodne, jak okoń, sandacz, sieja, płoć, szczupak, leszcz, sielawa czy stynka.

Bałtyckich ryb spróbujemy nie tylko w lokalach na molo Południowym i bulwarze Nadmorskim, ale i w Orłowie, gdzie przy malowniczej przystani rybackiej działa Ryneczek Rybny Orłowo. Rybacy sprzedają tam swój poranny połów prosto z kutra.

– Okres na belonę kończy się w maju, chociaż czasem jeszcze w czerwcu bywała. Od przyszłego tygodnia będzie już flądra. Możemy łowić ją od 15 maja, jednak sami od siebie dajemy jej czas, żeby nabrała wagi, żeby był kawałek mięsa. Flądrę łowimy aż do zimy. Zaraz zacznie się też sezon na okonia i węgorza. Mówią o skażeniu ryb w Bałtyku, ale każda samemu złapana ryba, czy w morzu, czy w jeziorze, będzie smaczniejsza i zdrowsza niż ta z hodowli na Morzu Północnym, gdzie ryby są karmione antybiotykami. Tam węgorze w rok - dwa rosną tak wielkie, jak w naturze przez osiem lat – opowiadają rybacy - pan Irek i jego syn Tomek, którzy pływają kutrem nr 6.

Pan Irek łowi w Orłowie od 1972 roku. Wtedy było tu 11 kutrów. Jego syn Tomek skończył studia, ale wciągnął się w rybactwo i jest najmłodszym orłowskim rybakiem. Dziś w morze wypływają już tylko dwie łodzie. Rybacy swój świeży połów sprzedają między godziną 8 a 9.


Przystań rybacka w Orłowie. Fot. Przemysław Kozłowski
Przystań rybacka w Orłowie. Fot. Przemysław Kozłowski

  • ikonaOpublikowano: 04.06.2021 10:10
  • ikona

    Autor: Przemysław Kozłowski (p.kozlowski@gdynia.pl)

  • ikonaZmodyfikowano: 07.06.2021 09:56
  • ikonaZmodyfikował: Przemysław Kozłowski
ikona

Najnowsze