Co nowego

Fala podwyżek? Nowy system jest lekarstwem, nie przyczyną

Autobus ZKM Gdynia. Fot. Kamil Złoch

Autobus ZKM Gdynia. Fot. Kamil Złoch

01.02.2023 r.

Komunikacja miejska wyjątkowo dotkliwie odczuwa gospodarczy kryzys. Inflacja uderza w przewoźników, ceny paliw i energii elektrycznej podnoszą bieżące koszta, a samorządy szukają rozwiązań, by utrzymać połączenia, redukując część kursów i zmieniając taryfy biletowe. Dotyczy to nie tylko komunikacji miejskiej. Ceny biletów podniosły też spółki należące do PKP.

FALA – idealny  „chłopiec do bicia”

W Pomorskiem obwiniany za podwyżki – wynikające z inflacji – jest system FALA, który po wdrożeniu ma ułatwić planowanie i wnoszenie opłat za przejazdy komunikacją publiczną. Dzięki elastyczności i nowoczesnym rozwiązaniom FALA może pomóc mieszkańcom płacić mniej za korzystanie z komunikacji publicznej. W tym kontekście oskarżenia brzmią zaskakująco. I są nieprawdziwe.
 

Taniej z FALĄ. Zachęta dla pasażerów i nowe rozwiązania

We wdrażanym systemie FALA pojawi się kilka rozwiązań, które bez niej nie byłyby możliwe do wprowadzenia w skomplikowanym systemie, jakim tworzy komunikacja publiczna na Pomorzu.
 
Pojawią się zniżki dla tych pasażerów, którzy sczytując przy wsiadaniu swoją kartę czy aplikację, zdecydują się zostawić w systemie informację o trasie swojego przejazdu, wprowadzone będą bilety 75-minutowe, których cena zależna będzie od liczby przejechanych przystanków oraz tzw. bilety hybrydowe dla osób, które nie korzystają z komunikacji na co dzień, więc czas ich wykorzystania będzie elastyczny – dostosowany do potrzeb pasażera.
 
Skutek? Wzrost cen niższy niż inflacja. Przy tym pozostaje też najważniejszy plus FALI , czyli automatyczny zakup biletów różnych przewoźników, bez konieczności studiowania taryf, co daje oszczędność czasu i nerwów, gdy przemieszczamy się np. między sąsiednimi miastami.
 

FALA nie ma nic wspólnego z podwyżkami cen

Rozwiązanie nie wpływa natomiast na taryfy biletowe. Wdrożenie FALI i podwyżki to dwa różne zdarzenia, które łączy jedynie czas wprowadzenia.
 
Jeśli nie udałoby się w tej chwili dofinansować komunikacji miejskiej, jedynym rozwiązaniem byłyby silne, bardzo dotkliwe  cięcia kursów. Tych i tak nie udało się uniknąć, dlatego m.in. w Gdyni od 30 stycznia zniknęła część mniej popularnych połączeń ZKM-u, co pozwoli na pokrycie około 11 milionów złotych dodatkowych wydatków w tym roku (m.in. ceny paliw, energii elektrycznej czy gazu).
 
Razem z cięciami pojawia się - co zrozumiałe - coraz więcej głosów niezadowolenia, a stąd już tylko krok do niesłusznych oskarżeń, że za problemami komunikacji zbiorowej stoi… FALA. A konkretniej rzekomy koszt jej wprowadzenia w Gdyni, Gdańsku, Sopocie i innych
lokalnych samorządach, które przystąpiły do metropolitalnego projektu, dofinansowanego w 85 procentach ze środków unijnych.  Na fali krytyki mnożą się nawet fałszywe sugestie, że
wycofanie się z systemu mogłoby powstrzymać podwyżki.
 

Dane mówią za siebie

To niemożliwe choćby ze względu na same liczby: w tym roku Gdynia musi wydać m.in. o 4,5 miliona złotych więcej na stawki za tzw. wozokilometry dla prywatnych operatorów, a miejskie spółki przewozowe potrzebują na utrzymanie dodatkowe 22,5 miliona złotych, bo mniej więcej o tyle podrożał niezbędny olej napędowy, gaz czy energia elektryczna (kluczowa przy utrzymaniu floty trolejbusów).
 
Koszta utrzymania komunikacji miejskiej w rok urosły zatem o około 16%, czyli porównywalnie do poziomu inflacji, a w budżecie Gdyni na 2023 rok przewidziano niemal o 15 milionów złotych więcej na ten cel.
To prawdziwa przyczyna, która wymusza zmiany cen taryf – wyższe koszta przy mniejszych dochodach gmin, którym – w wyniku Polskiego Ładu - ubywa m.in. wpływów z podatku dochodowego mieszkańców. Podobnie wygląda też sytuacja w sąsiednich samorządach, które borykają się z tymi samym problemami.
 

Tczew szuka winnych w FALI. Tyle że niesłusznie

Oliwy do ognia dolał natomiast w ostatnich dniach prezydent Tczewa, który publicznie zapowiedział: miasto wycofa się z systemu FALA i wprowadzi bezpłatną komunikację miejską. Jako powód wskazał głównie na koszta związane z udziałem miasta w systemie, dając dodatkowe „paliwo" wszystkim dotychczasowym krytykom systemu.Oskarżenia te nie mają pokrycia w faktach.

FALA nie kosztuje Tczewa rocznie 4 mln zł, ale 850 tys. zł. Tczew nie złożył też żadnego oficjalnego wniosku o wycofanie z FALI, przeciwnie – na koniec medialnej Odysei prezydent Tczewa wyraził gotowość do rozmów o pozostaniu w FALI. Bo FALA to korzyści dla mieszkańcow, którzy korzystają z komunikacji publicznej przecież nie tylko w Tczewie.
 

Pozostał temat bezpłatnej komunikacji

Warto wiedzieć, że dotychczasowa oferta komunikacji miejskiej w Tczewie
istotnie różni się od tej w Trójmieście. Nie oferuje chociażby biletów okresowych.
Im mniej pasażerów, tym mniej straci też miasto, rezygnując z potencjalnych sprzedanych
biletów - być może dlatego prezydent Tczewa uznał, że samorząd stać w czasie gospodarczego kryzysu na tak dużą zmianę.

Czy stać na to Gdynię?

Abstrahując od kosztów takiego rozwiązania, co musiałoby pociągnąć za sobą rezygnację z innych ważnych wydatków, przeanalizujmy  takie rozwiązanie w Gdyni.

W naszym mieście musiałoby to albo pociągnąć za sobą nieodpłatne goszczenie w komunikacji publicznej, utrzymywanych z podatków gdynian wszystkich spoza Gdyni, albo utrzymanie całego systemu sprzedaży i kontroli biletów dla osób spoza Gdyni. Czyli najwygodniej – FALI.
 

FALA daje wybór

Na koniec warto wiedzieć, że FALA to system dobrowolny - tylko od pasażera zależy, czy chce korzystać z jej możliwości i nieco tańszych biletów, oszczędzając przy tym czas potrzebny na kupno biletów u różnych przewoźników. To rozwiązanie, które integruje już dostępne opcje i ułatwia podróżowanie – podobnie jak popularne od lat komercyjne aplikacje automatycznie dopasowujące trasę przejazdu (np. Jakdojade). Te jednak są dostępne tylko w niektórych miejscowościach pomorskiego. Fala będzie znacznie bardziej demokratyczna.
 
Jeśli zatem nie chcemy korzystać z „Fali" lub z różnych przyczyn nie możemy skorzystać z aplikacji, po jej wdrożeniu nadal dostępne będą klasyczne, drukowane bilety, według stawek określonych przez operatorów zgodnie z rosnącymi kosztami.
 

Najtrudniejszy okres od lat

Faktem jest, że komunikacja zbiorowa przechodzi najtrudniejszy okres od lat – i najprawdopodobniej przewoźników jeszcze przez kolejne miesiące będą dotykać kolejne podwyżki paliw, usług oraz pracy. To kryzys, który dodatkowo nasilają problemy finansowe samorządów w całym kraju, a stoi za nimi m.in. „Polski Ład" i malejące dochody do budżetów w czasie, gdy inflacja za zeszły rok sięga już ponad
16%.

Nowoczesny system, który ułatwi podróż między miejscowościami i ujednolici sprzedaż biletów to w tej chwili jeden z niewielu sposobów na przyciągnięcie kolejnych pasażerów do komunikacji miejskiej.

I chyba na tym nam ciągle zależy?