Społeczeństwo

Gdynia wspiera w mieszkaniach, nie w instytucjach

Zespół Opiekuńczy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, przez lata działający przy ul. Fredry, przestał istnieć // ilustr. Laboratorium Innowacji Społecznych

Zespół Opiekuńczy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, przez lata działający przy ul. Fredry, przestał istnieć // ilustr. Laboratorium Innowacji Społecznych

Zespół Opiekuńczy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, przez lata działający przy ul. Fredry, właśnie został zlikwidowany. Placówka dawała schronienie m.in. osobom bezdomnym i samotnym matkom. Doświadczenie pokazało jednak, że aby realnie zmienić życie przebywających tam osób, potrzeba zupełnie innego rodzaju wsparcia – takiego, które pozwoli stanąć na własne nogi, a nie będzie uzależniać od funkcjonowania instytucji i sytemu pomocy.


Gdy powstawała, placówka MOPS przy ul. Fredry na Kamiennej Górze odpowiadała na konkretne potrzeby gdynian. Lata 90. XX wieku, czas przemian, dla wielu osób oznaczały utratę pracy, której konsekwencją bywał rozpad rodzin.

Czas zagubienia – mówi krótko Jarosław Józefczyk, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gdyni. - Z prośbą o wsparcie zwracały się do nas kobiety - matki doświadczające przemocy, które straciły dach nad głową, bezrobotne. Schroniska funkcjonujące w latach 90., z piętrowymi łóżkami, wspólnymi i koedukacyjnymi toaletami czy dużymi jadalniami nie były miejscami dla nich, a już na pewno nie dla ich dzieci. By zaspokoić te potrzeby, powstał Zespół Opiekuńczy.

Z czasem w budynku urządzono mieszkania wspierane dla osób z niepełnosprawnościami i osób bezdomnych, pojawiła się dzienna forma wsparcia dla seniorów oraz klub dla osób doświadczających kryzysów psychicznych.

Ale im dłużej działało schronisko dla bezdomnych kobiet, tym bardziej oczywiste stawało się, że nie tędy droga.

Większość z pań, zamiast wykorzystać pobyt na Fredry na poprawę swojej sytuacji np. szukając pracy, dbając o dzieci, raczej utrwalało swoje problemy. Nie zmieniając w swoim życiu absolutnie niczego, przywiązywały się do miejsca, w którym miały zapewniony bezpieczny dach nad głową, posiłki, opiekę dla dzieci – wskazuje Michał Guć, wiceprezydent Gdyni ds. innowacji. – Nie korzystały z oferty, którą dla nich przygotowaliśmy, czyli np. pomocy pedagoga, psychologa, pracownika socjalnego. Zamiast tego, tylko utwierdzały się w przekonaniu, że miejsce przy Fredry jest tym, co im się należy i – co więcej – powinno spełniać ich życzenia co do zapewnienia im obsługi na poziomie przez nie określonym. Zrozumieliśmy, że jesteśmy tylko o krok od uzależnienia tych pań od systemu, a także że ich dzieci to uzależnienie odziedziczą.

Słowa Michała Gucia obrazuje wigilia, która się nie odbyła. Potrawy na świąteczny stół, z produktów dostarczonych przez MOPS, dla siebie i dla swoich dzieci miały przygotować przebywające na Fredry matki. Żadna z nich się nie zaangażowała.

Drugim momentem krytycznym był list, który panie napisały do władz miasta. Wskazały w nim dokładnie, co w funkcjonowaniu Zespołu Opiekuńczego im nie odpowiada i czego potrzebują, by pobyt w placówce spełniał ich oczekiwania.

- A przecież nam nie chodziło o to, by matki z dziećmi pozostawały w placówce... Zmieniliśmy więc podejście. Jak się okazało, z przeprowadzonej przez nas diagnozy, zdecydowana większość pań miała wystarczające zasoby czy kompetencje do tego, by samodzielnie opiekować się swoim dzieckiem. Zaproponowaliśmy im więc indywidulane plany wychodzenia z bezdomności, które już wówczas realizowaliśmy w Gdyni i które stanowiły zalążek późniejszego projektu „Utrecht”. Przy finansowym udziale samorządu panie wynajmowały mieszkania czy pokoje, a wspierane przez np. pracowników socjalnych zdobywały nowe kompetencje, znajdowały pracę, odzyskiwały samodzielność – mówi wiceprezydent Guć. – Oczywiście, były osoby, które nie skorzystały z naszej oferty i wybrały życie w schroniskach w innych miastach. Ale duża grupa matek z dziećmi, które kiedyś przebywały na Fredry, dziś radzi sobie samodzielnie. 

Przez lata funkcjonowania Zespołu Opiekuńczego zmieniały się gdyńskie polityki społeczne. Nacisk w nich kładzie się na deinstytucjonalizację: najlepszym miejscem dla każdej osoby jest dom lub warunki jak najbardziej zblizone do domowych, a nie instytucja. I tak, mieszkania treningowe zlokalizowane w Zespole Opiekuńczym zastąpiły mieszkania wspierane, znajdujące się w zasobie komunalnym gminy. Są rozproszone po mieście, co sprzyja odzyskiwaniu samodzielności przez ich lokatorów.

Paniom z niepełnosprawnościami zaproponowaliśmy miejsca w Gdyńskim Ośrodku Wsparcia Chwarznieńska 93 - nowej placówce całodobowej – dodaje dyrektor Jarosław Józefczyk. – A osoby, które w sytuacjach nagłych szukały na Fredry dachu nad głową, kierujemy do jednego z gdyńskich mieszkań interwencyjnych.­
– Zespół Opiekuńczy - to jak powstał, ale też jak był stopniowo wygaszany, by ostatecznie mógł zostać zlikwidowany, stanowi przykład tego, jak uczyliśmy się w Gdyni efektywnego wsparcia społecznego, jak z sukcesem przeorientowaliśmy swoje podejście. Dziś reagujemy na potrzeby osoby, którą wspieramy, a nie na zgłaszane przez nią zapotrzebowanie. Reintegrujemy w społeczności lokalnej, nie w instytucji. Reagujemy na zmiany demograficzne, dostosowując do nich ofertę. To wszystko razem pozwoliło nam odpowiedzialnie powiedzieć, że Zespół Opiekuńczy przy ul. Fredry 3 już dłużej nie ma racji bytu – mówi wiceprezydent Gdyni Michał Guć

Placówka mieszcząca się na Kamiennej Górze zajmowała ponad 80-letni budynek. Stan obiektu sprawia, że koszt ewentualnej adaptacji na inne funkcje społeczne jest nieopłacalny.

  • ikonaOpublikowano: 07.10.2020 11:02
  • ikona

    Autor: Aleksandra Dylejko (a.dylejko@lis.gdynia.pl)

  • ikonaZmodyfikowano: 07.10.2020 12:23
  • ikonaZmodyfikował: Magdalena Czernek
ikona