Co nowego

Szczęśliwi kalorii nie liczą. Tłusty czwartek #wGdyni

Pączkarnie przeżywają istne oblężenie, fot. Kamil Złoch

Pączkarnie przeżywają istne oblężenie, fot. Kamil Złoch

Pączki, faworki i wszystko, co słodkie i kaloryczne – trwa tłusty czwartek, cukiernie i pączkarnie przeżywają swój najbardziej pracowity dzień w roku. Jak mówią przesądy, kto w ten dzień nie zje żadnego pączka, temu nie będzie się wiodło w życiu. Sprawdziliśmy, co kupują dziś gdynianie i w których miejscach, pomimo mrozu, ustawiają się najdłuższe kolejki.

Zapusty – to bardziej tradycyjna nazwa popularnego tłustego czwartku. To symboliczny ostatni raz na niespełna tydzień przed Środą Popielcową i chrześcijańskim Wielkim Postem, gdy nie obowiązują żadne limity i nakazy w objadaniu się. Tradycja żyje, bo dziś od samego rana przed najlepszymi pączkarniami i cukierniami w Gdyni ustawiały się długie kolejki.

Prawdziwym „pączkożercom” w ten dzień niestraszny jest nawet siarczysty mróz. Sklepy cukiernicze, na co dzień niewielkie, w tłusty czwartek wypełniają się po brzegi. Pozostaje czekać na zewnątrz.



Wygrywają przede wszystkim te lokale, gdzie pączki przygotowuje się i smaży na miejscu. Przed „Pączusiem” przy ulicy Świętojańskiej już od lat kolejka jest wyjątkowo długa, a gdynianie chętnie się do niej dołączają. Jeszcze przed południem na możliwość kupienia gorących pączków w tradycyjnym wydaniu czekało tam kilkadziesiąt osób. Zanim jedni odeszli zadowoleni, na końcu kolejki pojawiło się już kilku następnych chętnych.

- Wydaje mi się, że warto stać, bo jednak dużo ludzi chwali sobie tę pączkarnię. Szczerze, to w tłusty czwartek lepiej poszukać jakichś dobrych jakościowo pączków – mówił pan Patryk, który stał na samym końcu kolejki. - Nie jest tak źle. Słoneczko świeci, zaraz przesuniemy się kolejce na słoneczne miejsce i będzie dobrze – dodała jego żona Beata.

Według zapowiedzi z poprzedniego dnia, w samym „Pączusiu” na ten dzień przygotowywano około 15 tysięcy sztuk pączków. Wewnątrz praca aż wre. Cały sztab cukierników jeszcze na bieżąco wyrabia następne ciasto, a kolejnych kilka osób w błyskawicznym tempie próbuje smażyć, nadziewać i lukrować pączki. Do tego jeszcze obsługa klientów i pakowanie – tłusty czwartek to naprawdę ciężka, fizyczna praca całego zespołu.
 
- Kolejka jak zwykle w tłusty czwartek. Nam jest nawet trochę przykro, że są aż takie kolejki, ale staramy się, żeby towar był jednak jak najlepszy. Mówią, że kolejki to też miara sukcesu, może coś w tym być. Pracowników i tak jest co najmniej dwa razy więcej niż w normalnych dniach, a pomimo tego nie zawsze sobie radzimy z takim dużym zainteresowaniem – komentuje duży ruch właściciel „Pączusia”, Marek Depka.

Nie inaczej jest też w innych cukierniach, które z myślą o tym jednym dniu w roku zwiększają obroty i sprzedają pączki w setkach, a nawet tysiącach sztuk. Trudno znaleźć miejsce, w którym nie byłoby choćby jednej osoby w kolejce. Na ulicach Gdyni raz za razem widać pełne kartony tłustych przysmaków, niezależnie od wieku. Niektóre punkty stawiają na duży wybór różnych nadzień, choć rekordy biją i tak te najprostsze i znane od lat – z różą, dżemem owocowym, wiśniami czy truskawkami.

- Ja akurat stawiam na różne smaki. Pączki są zawsze dobre, wręcz wspaniałe, a szczególnie w tłusty czwartek. Wszyscy zawsze na to się przygotowują, więc właśnie zrobiłam zakupy – mówiła pani Lidia, która zaopatrzyła się w całą torbę pączków.

Jak mówią cukiernicy, podczas tłustego czwartku jest kilka szczytowych pór dnia. Największe zainteresowanie klientów najpierw pojawia się około godziny 7:00 (przed pracą), później długie kolejki ustawiają się przed południem. Trzeci z kulminacyjnych momentów to popołudnie po godzinie 17:00, gdy wracając z pracy ludzie planują odrobić zapustowe zaległości już we własnych domach.

Oprócz najpopularniejszych pączków miłośnicy tradycji sięgają tego dnia też po faworki, ale w rzadszych przypadkach i po inne cukiernicze specjały, od drożdżówek po babeczki. Wracając do najpopularniejszej opcji: ile trzeba zjeść pączków, żeby – zgodnie z ludowym porzekadłem – mieć w życiu szczęście i pomyślność? Trudno powiedzieć. Najczęściej to kilka sztuk, chociaż bardziej wytrwali zapewne zamykają licznik na kilkunastu.

Jeśli wierzyć najczęściej powielanej wersji, jeden przeciętny pączek to około 250 kcal, z lukrem i nadzieniem – około 350 kcal. Sam zwyczaj obchodzenia tak zwanego tłustego czwartku sięga jeszcze okresu średniowiecza. Niektórzy z gdynian pączkowe szaleństwo podkręcili też dzięki naszemu konkursowi w mediach społecznościowych - zdjęcia w galerii.

Galeria zdjęć

ikona Pobierz galerię
ikona

Najnowsze