2013

sobota - Dzień Gór, Podróży, Wody i Wyczynu

DUŻA SALA, DZIEŃ GÓR, PODRÓŻY, WODY i WYCZYNU
Sobota, 9 marca 2013

10.00–12.50 BLOK V

Nurtem Schengen
Iwona i Marek Tarczyńscy
Pomysłowy rejs małym jachtem mieczowym wokół południowozachodniej i środkowej Europy, w znacznej części po wodach śródlądowych. Państwo Tarczyńscy, chcąc uczcić w ten sposób możliwość swobodnego poruszania się po Europie, jaką daje traktat z Schengen, na jachtach „Cerberyna–Mila” i „Cerberyna–Mila 2” zwiedzili niemal cały kontynent. Najpierw (w roku 2009) przepłynęli z Warszawy do Paryża, a następnie do Hawru i dalej przez Dunkierkę oraz Kanał Kiloński z powrotem do Polski, rok później przez sześć rzek i siedem mórz ze Strasburga do Chersonia na Ukrainie, a w roku 2011 – ku pamięci gen. Mariusza Zaruskiego – żeglowali po Dnieprze. Ostatniego lata natomiast odbyli pierwszy polski rejs jachtem mieczowym z Morza Śródziemnego na Morze Północne przez Gibraltar, Atlantyk, Biskaje i kanał La Manche. Łącznie blisko 10 tys. mil morskich żeglugi.

Pod wiatr to za mało
Tomasz Szewczyk
Załoga „Anny F.” w składzie Tomasz Szewczyk (uczestnik nagrodzonego Kolosem 2007 rejsu jachtem „Stary”), Wojciech Hajduk i Szymon Wojciechowski chciała nie tylko opłynąć Amerykę Południową, ale też zrobić to w dobrym stylu i z rozmachem. A więc po pierwsze pod wiatr, po drugie pod prąd i wreszcie po trzecie z niekoniecznie tylko żeglarskim sprzętem.
Użycie nart, zestawów do wspinaczki zimowej i paralotni sprawiło, że wyprawa „Ocean Freeride” była czymś więcej niż tylko żeglarskim rejsem. Jej uczestnicy pokonali ponad 18 tys. mil morskich, płynąc z Wysp Kanaryjskich, przez Wyspy Zielonego Przylądka do Ameryki, dalej zaś wokół Przylądka Horn i przez kanały Patagonii, następnie Kanał Panamski, Kubę i Azory aż do Portugalii. Gdzie tylko mogli, schodzili na brzeg, by poszaleć.

Islandia po staremu
Maciej Orczykowski
Kochający żeglarstwo miłością czystą, ale zmęczony pływaniem z pijakami i/lub na akord (zawodowo zajmuje się organizacją żeglarskich imprez integracyjnych), Maciej Orczykowski zamarzył o tym, by powrócić do przeszłości. Do starych czasów. Starych dobrych. Sprzed wynalezienia GPS-a i innych elektronicznych udogodnień, które zabijają romantyzm. A więc: klasyczny jacht (dziewięciometrowy, 44-letni „Drosomak”), klasyczna nawigacja i kurs na Islandię. Miesiąc samotnego żeglowania, łącznie 1690 mil morskich z Gdyni do Reykjaviku, przez większość czasu przy świetnej pogodzie. Piękne, niczym niezmącone żeglowanie. Jedyne, czego po tym rejsie Orczykowski trochę żałował, to że wszystko poszło tak łatwo.

Rowerem przez Rosję
Andrzej Mrożek, Tomasz Wójtowicz
Mordercze tempo i imponująca wytrzymałość: z Krakowa do Władywostoku w niespełna trzy miesiące. Na rowerach! Nie chce wyjść inaczej – Andrzej i Tomasz średnio pokonywali dziennie ponad 130 km. Średnio. Dziennie. Na rowerach ważących z bagażami, jedzeniem i wodą ponad 50 kg każdy. Mało tego, na trasie zrobili sobie kilkudniową przerwą na wylegiwanie się nad Bajkałem i kąpiel w jeziorze.
Ponad 11 tys. km udało im się szczęśliwie pokonać bez kontuzji, chorób i poważniejszych usterek sprzętu. Bo jednej złamanej obręczy i siedmiu uszkodzonych dętek przy takiej skali przedsięwzięcia można nawet nie zauważyć. Znad Morza Japońskiego do domu rowerzyści wracali już pociągiem i samolotem.

Hatifnatowie ruszają na północ
Aleksander Hanusz, Filip Sułkowski
„Dinghy Polar Expedition” – tak nazywała się ubiegłoroczna wyprawa floty (tym razem łososiowej) złożonej z dwóch odkrytopokładowych, sklejkowych szalup o długości pięć metrów każda, której uczestnicy dotarli aż za koło polarne. Wyróżnieni w ubiegłym roku za rejs przez Bałtyk (wówczas flotylla nosiła miano śledziowej) kapitanowie i zarazem armatorzy „Trinidad” oraz „Black Betty”, Filip Sułkowski i Aleksander Hanusz z załogami (Anna Druchlińska, Dobra Matelak, Miłosz Sanetra), na swoich zdumiewających, choć klasycznie otaklowanych jednostkach, latem 2012 roku przeżeglowali prawie 1000 km po Morzu Norweskim, osiągając port Svolvar na Lofotach.

12.50–13.10 PRZERWA

13.10–16.00 BLOK VI

Rowerowa Korona Gór Polski
Agnieszka Korpal
Szalenie ambitne zamierzenie zrealizowane w imponującym stylu i czasie. Agnieszka Korpal, od wielu lat startująca w rajdach przygodowych i górskich ultramaratonach, latem ubiegłego roku rzuciła wyzwanie samej sobie: całkowicie samodzielnie zaplanowała trasę przejazdu rowerem przez 28 najwyższych szczytów wszystkich pasm górskich w Polsce, a następnie pokonała ją bez wsparcia w 15 dni i 14 godzin. Dystans wyniósł w sumie 1750 km (przy kilkunastu tysiącach kilometrów przewyższeń).
Podróż zaczęła w Świętej Katarzynie w Górach Świętokrzyskich, a skończyła w Jakuszycach (Karkonosze). Tam, gdzie nie mogła jechać, prowadziła rower lub niosła go na plecach. Tak wspięła się na Rysy. Czasem płakała, ale sama jazda w górach sprawiała jej ogromną frajdę, a wyczyn, którego dokonała, dał wielką satysfakcję.

Podróż za jeden uśmiech (czyli prawie za darmo)
Mateusz Andrusiak
Przygotowania do tej wyprawy trwały niemal trzy lata. Opłaciło się? Całkiem dosłownie. W 2010 roku Mateusz Andrusiak i Agnieszka Szymanek wyruszyli w drogę, mając ze sobą tylko paszporty, luźne i niezbyt ciężkie plecaki oraz kamerę. Autostopem dotarli z Rybnika na Gibraltar, tam złapali jacht i popłynęli na Wyspy Kanaryjskie. Stamtąd, również pod żaglami, przedostali się do Dakaru, by następnie lądem dotrzeć do Marrakeszu, gdzie pierwsza odsłona podróży za jeden uśmiech dobiegła końca.
Po krótkiej przerwie na podratowanie budżetu i zdrowia (choroba nowotworowa) MaTT, który rozsmakował się w jachtostopie, z nową towarzyszką podróży, Pauliną Coner, wrócił na Wyspy Kanaryjskie i pożeglował na Karaiby. Ostatnim etapem wyprawy był rejs z Gwadelupy przez Azory na Maltę.

Coś za coś
Szczepan Ligęza
Bez cienia wątpliwości – ta praca się opłaciła. Bo najpierw była praca: ciężka harówka w przetwórni ryb na Kodiaku, na Alasce, bywało, że i po sto dziesięć godzin na tydzień (oprócz patroszenia ryb zdarzało się też naprawianie tamy czy wylewanie betonu pod cysterny z paliwem). Za to potem – podróż życia. Od Alaski po Kostarykę, od Hawajów przez Kiribati, Fidżi (Fidżi!) po Karaiby.
W drodze nauczył się hiszpańskiego, z bliska zobaczył, czym jest głód, spędzając kilka dni w haitańskich slumsach, jechał też z dwiema innymi osobami na jednym motocyklu (to na Dominikanie), na Kubie zaś przyglądał się walkom kogutów. Wrócił o tyle mądrzejszy, że wreszcie mógł spokojnie dokończyć studia.

Północ-Południe. Rowerem
Michał Sałaban
Nawet w czasach, gdy wyprawy podejmowane przez polskich podróżników, stają się coraz bardziej ambitne, to przedsięwzięcie od razu wzbudza podziw i szacunek. 30 400 km w 19 miesięcy z Knivskjelodden w Norwegii, najdalej na północ wysuniętego miejsca w Europie, do którego da się dotrzeć drogą lądową, aż na Przylądek Igielny. Z Arktyki do Afryki. Rowerem, nie korzystając z lądowego transportu zmotoryzowanego (ostatecznie Michałowi Sałabanowi nie udało się go uniknąć na odcinku zaledwie 200 km).
Na egipskiej pustyni sypiał w ciszy i samotności pod oszałamiająco rozgwieżdżonym niebem, w Sudanie zmagał się z upałem (za to pomagał mu północny wiatr), w Etiopii dały mu w kość góry, w Ugandzie urozmaicił dietę, nie odpuścił Zanzibaru, a do celu swojej podróży dotarł przez Wodospady Wiktorii i Botswanę. Na Przylądku Igielnym zameldował się 9 grudnia 2012 roku.

Śnieżne barany na Płaskowyżu Putorana
Grzegorz Fojucik
Uczestnicy „Arizzon Wolverine Expedition 2012” najpierw musieli wystarać się o pozwolenie na wejście do ścisłego rezerwatu (którego nie uzyskała wcześniej żadna ekipa z Polski), potem dostać się do ponurego, odciętego od świata Norylska, zamkniętej dla obcych stolicy niklowego imperium na północy Rosji, a gdy to już im się udało, przemierzyć jeszcze 200 km przez tajgę, w której – bywa – średnia prędkość piechura może wynosić 5 km na dobę (szczególnie gdy idzie się ścieżką wyznaczoną przez renifery). Ale było warto. Bez dwóch zdań. Grzegorz Fojucik, Tadeusz Olszewski i Andrzej Szymański, kiedy wreszcie dotarli na Płaskowyż Putorana, dokonali arcyciekawych ustaleń geograficzno-kartograficznych (m.in. odkryli głębokie na tysiąc metrów kaniony, nieoznaczone na mapach), przede wszystkim zaś, jako pierwsi Europejczycy, sfotografowali endemiczne barany śnieżne.

16.00–16.20 PRZERWA

16.20–19.20 BLOK VII

Zawsze pod prąd, czyli wspinaczka Wisłą
Piotr Kuryło
Laureat Kolosa 2011 za bieg dookoła świata obiecał rodzinie, że kończy z bieganiem. Słowa dotrzymał, co nie znaczy jednak, że sportowe buty zamienił na kapcie. By zwrócić uwagę na sytuację osób niepełnosprawnych (nazwę wyprawy – „Zawsze pod prąd” – wymyślił jego przyjaciel od dziecka jeżdżący na wózku), postanowił spłynąć Wisłę kajakiem od jej ujścia w Gdańsku aż do źródeł. Zgodnie z założeniami, lekko nie było. Tym bardziej, że Kuryło ruszył w trasę w październiku i po drodze musiał zmagać się nie tylko z prądem, ale i z przenikliwym zimnem, a nawet śniegiem.
Mieszkający w Prusce Wielkiej pod Augustowem były maratończyk, który nie posiadał żadnego doświadczenia kajakowego, w czterdzieści dni pokonał ponad tysiąc kilometrów najdłuższej polskiej rzeki. W przygotowaniach do tego wyczynu pomagali mu trener Andrzej Siemion oraz Marek Twardowski, trzykrotny mistrz świata w kajakarstwie, olimpijczyk z Aten i Pekinu.

Tramén Tepui 2012
Marek Arcimowicz, Michał Kochańczyk
Polsko-wenezuelska, niezwykle owocna, eksploracyjno-naukowa wyprawa w trudno dostępny rejon południowo-wschodniej Wenezueli, gdzie rozciąga się jedna z najstarszych formacji geologicznych świata, nie bez powodu nazywana „wyspami na niebie”. Góry o charakterystycznych, pionowo wyciosanych kształtach wyrastają tam wysoko ponad wierzchołki drzew gęstej puszczy, osiągając wysokość względną nawet tysiąca metrów.
Członkowie pięcioosobowej ekspedycji kierowanej przez Michała Kochańczyka stanęli na jednym z takich szczytów, niezdobytym wcześniej wspinaczkowo, zbudowanym z piaskowca Tramén Tepui (2726 m). Na porośniętych gęstym lasem zboczach tej góry odkryli też dwa nowe endemiczne gatunki motyli oraz endemiczny gatunek ropuchy. 

Himalaje Birmańskie – za ostatnią wioską
Andrzej Muszyński
Życzeniem Ryszarda Kapuścińskiego było, aby część jego honorariów przeznaczyć na ufundowanie stypendium dla młodych reporterów. Andrzej Muszyński, autor „Południa”, pierwszy laureat stypendium Fundacji Herodot, którego publiczność Kolosów pamięta z wyróżnionej w 2009 roku śmiałej przeprawy przez las równikowy w Gabonie, wiosną 2012 roku wyruszył z tłumaczem i grupą tragarzy na brawurową wyprawę w jeden z najbardziej izolowanych i niezbadanych rejonów Ziemi w poszukiwaniu granic władzy, sacrum i matki pewnej dziewczyny.
Jako jeden z niewielu białych przemierzył pieszo pół tysiąca kilometrów, docierając do „ostatniej wioski” w dolinie Nan Tamai, pokonał trzydzieści dwa wiszące mosty, spłynął tratwą dziewiczą rzeką Kassang i wspiął się na nienazwany szczyt z ostatnim żyjącym członkiem jedynego plemienia azjatyckich pigmejów.

Klapki Kubota State of Mind
Michał Kitkowski, Maja Szymańczak
Równo dwa lata trwała ta autostopowa podróż dookoła świata przez pięć kontynentów (jachtostop na Antarktydę się nie udał, a Afryka nie była w planach). Maja i Michał zabrali w nią „magiczny kciuk”, dużo dobrego humoru i ruszyli przed siebie. Wyszło im jeszcze lepiej niż zakładali. W Uzbekistanie uczyli angielskiego, w Australii widzieli zazieleniony Outback, a w Boliwii odnieśli sukces w biznesie kanapkowym. Przede wszystkim jednak znaleźli odpowiedzi na nurtujące ich pytania i zawarli niezliczoną ilość znajomości i przyjaźni.
Dystans z Kolumbii do Panamy pokonali jachtostopem dzięki uprzejmości zmarłego w ubiegłym roku kpt. Tomasza Lewandowskiego.

Rekord za rekordem
Krzysztof Starnawski (gość specjalny Kolosów)
Bardzo pracowity rok ma za sobą rekordzista świata w nurkowaniu na obiegu zamkniętym, Krzysztof Starnawski. W czeskiej jaskini Hranická propast, którą eksploruje od wielu lat, w ciągu ostatnich 12 miesięcy trzykrotnie poprawił rekord Polski w nurkowaniu jaskiniowym, ostatecznie schodząc na głębokość 223 m. Udało mu się też odkryć zacisk, który otworzył przed nim niezbadaną dotąd część jaskini, dzięki czemu stała się ona drugą co do głębokości jaskinią świata (i jest szansa, że w roku 2013 awansuje na miejsce pierwsze).
Ponadto Starnawski kontynuował projekt polegający na próbie połączenia dwóch podwodnych systemów jaskiniowych w Meksyku: Sac Actun i Dos Ojos. Kiedy ta sztuka w końcu mu się powiedzie, utworzą one najdłuższy znany na świecie podwodny ciąg zalanych korytarzy, liczący blisko 300 km.

19.20 – 19.25
Prezentacja nowopowstałej Nagrody im. Pawła Edmunda Strzeleckiego

19.25–19.40 PRZERWA

19.40–23.05 BLOK VIII

Gaszerbrum I: zima na szczycie
Agnieszka Bielecka, Janusz Gołąb
Do 2012 roku szczyt Gaszerbrum I należał do grupy czterech ostatnich ośmiotysięczników wciąż niezdobytych zimą. Droga klasyczna wiedzie od strony zachodniej, a w górnych partiach prowadzi przez tzw. Kuluar Japoński, położony w najwyższej części ściany północno-zachodniej. To właśnie tamtędy atakowali wierzchołek uczestnicy wyprawy, której celem było dokonanie pierwszego zimowego wejścia na tę położoną na granicy Chin i Pakistanu górę.
9 marca 2012 roku, tego samego ranka, gdy zaczynały się ubiegłoroczne Kolosy, historyczne dokonanie stało się udziałem Adama Bieleckiego i Janusz Gołąba. Zdobywając szczyt Gaszerbruma (bez dodatkowego tlenu), osiągnęli też najwyższą wysokość, na jakiej człowiek znalazł się zimą w Karakorum. Ponadto w wyprawie udział wzięli: Artur Hajzer, kierownik wyprawy, oraz Agnieszka Bielecka, kierownik bazy.

Projekt „4 żywioły”: Ziemia Baffina
Marcin Tomaszewski
Na jednym z największych i najbardziej wymagających skalnych urwisk na świecie, Polar Sun Spire na Ziemi Baffina w Kanadzie, dwóch polskich alpinistów, Marcin Tomaszewski i Marek Raganowicz, wytyczyło w maju ubiegłego roku nową drogę. Nazwali ją Superbalance. Działając bez jakiegokolwiek wsparcia, w ciągu dwudziestu czterech dni wspięli się na w większości pionową, ponadkilometrową ścianę północną, śpiąc w zawieszonych na niej namiotach. Wspinaczkę utrudniały niskie, spadające do -20 st. C temperatury oraz załamania pogody, w trakcie których cała ściana pokryta była śniegiem. Alpiniści trzykrotnie odpadali od skały, ale, dzięki odpowiedniej asekuracji, nie doznali z tego powodu żadnych obrażeń. Wyprawa była częścią realizowanego przez Marcina Tomaszewskiego projektu „4 żywioły”.

Nowe odkrycia w Niedźwiedziej w Kletnie
Szymon Kostka, Marek Markowski
Sala Mastodonta, Sala Humbaków oraz Gang Zdzicha to tylko niektóre z nazw poszczególnych partii sudeckiej jaskini, nie bez powodu uchodzącej za najładniejszą w Polsce. Podczas trzech lat eksploracji masywu góry Stromej w Kletnie (Ziemia Kłodzka) członkom Sekcji Grotołazów Wrocław i Sekcji Speleologicznej Niedźwiedzie udało się odkryć i zbadać nieznany wcześniej system stanowiący przedłużenie Jaskini Niedźwiedziej. Dwa kilometry nowych korytarzy o niespotykanych dotąd rozmiarach, bogato zdobionych unikalną szatą naciekową (porównywalną z najpiękniejszymi jaskiniami w Europie) to uczciwa rekompensata za wysiłek włożony w eksplorację. A co najważniejsze: są widoki na przyszłość.

Zapomniany szczyt w Dolinie Miyar
Michał Apollo, Phil Varley, Marek Żołądek
„Udało się. 21 sierpnia 2012 roku o 16.30 po ośmiu godzinach wspinaczki stanęliśmy na dziewiczym wierzchołku w Himalajach. Na naszych twarzach nie ma jednak euforii, gdyż zdajemy sobie sprawę, że nie jest to nawet połowa sukcesu. Podczas zejścia pogoda się załamuje. Zjazdy w nocy zajmują nam dziewięć długich godzin”. Chociaż Michał Apollo i Marek Żołądek trochę już razem przeszli (a nawet objechali – świat dookoła), wejście na niezdobyty himalajski szczyt (nazwany przez nich Forgotten Peak, 5889 m) to jednak zawsze jest wydarzenie. Nawet jeśli robi się to po raz drugi. W wyprawie do Doliny Miyar w Himalajach Lahoul krakowskim wspinaczom towarzyszył Brytyjczyk Phil Varley.

K2 w młodym wieku
Adam Bielecki
W czerwcu ubiegłego roku pochodzący z Tych 29-letni Adam Bielecki po raz kolejny w swojej wspinaczkowej karierze ruszył w Karakorum. Tym razem biorąc za cel jego najwyższy punkt i być może najtrudniejszy szczyt Ziemi – K2.
Skromna, zaledwie dwuosobowa wyprawa – Bieleckiemu towarzyszył Marcin Kaczkan – zaatakowała legendarną górę od strony Pakistanu, żebrem Abruzzi. Wykorzystując znakomitą pogodę, 30 lipca wieczorem Bielecki rozpoczął atak szczytowy z obozu trzeciego, położonego na wysokości 7400 m. Po nieco ponad dwunastu godzinach wspinaczki (bez tlenu) jako dziesiąty i zarazem najmłodszy Polak, silnie wzruszony, stanął na wierzchołku.
Aktualnie Adam Bielecki znajduje się... Tak jest, znów w Karakorum, uczestnicząc w wyprawie, której celem jest pierwsze zimowe wejście na Broad Peak.
Uwaga! W przypadku, gdy zimowa wyprawa na Broad Peak nie zakończy się przed Kolosami, odtworzymy przygotowany przez Adama pokaz z podkładem dźwiękowym.

Nanga Dream 2013
Tomasz Mackiewicz
Co by nie napisać o tym przedsięwzięciu, i tak będzie za mało. Albo za dużo. Jest epickie, jest niepodrabialne, sama esencja. Od trzech lat dwóch laureatów Kolosa 2008 za wykonany w pionierskim stylu trawers najwyższego szczytu Kanady, Mount Logan, usiłuje wspiąć się zimą na wierzchołek Nanga Parbat (8126 m). Marek Klonowski i Tomasz Mackiewicz jeżdżą w Himalaje sami, nie korzystają z żadnego wsparcia instytucjonalnego, polegają tylko na sobie nawzajem. Mierząc się z owianym legendami ośmiotysięcznikiem, przekraczają wszelkie schematy. Co prawda wciąż nie udało im się stanąć na szczycie, ale czy ktokolwiek dokonał tego na Nanga Parbat zimą? Podczas tegorocznej wyprawy Mackiewicz osiągnął wysokość 7400 m.

ikona